Ostatnia aktualizacja: 3 kwietnia 2019
Zanim Wojciech Goduński został jednym z największych franczyzodawców w branży gastronomicznej, imał się różnych biznesów. Pierwsze pieniądze zarobił, gdy miał 16 lat.
Autokomis, automaty do gier, nieruchomości, wreszcie gastronomia – biznesowa droga Wojciecha Goduńskiego zaczęła się wcześnie i była pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Smykałkę do interesów obecny właściciel firmy Wojtex odkrył w sobie już w szkole.
Był początek lat 90., wolny rynek właśnie rozkwitał. Wojciech Goduński postanowił na poważnie zająć się handlem samochodami. Razem z kolegą kupili w Łodzi stary sad. Własnoręcznie go wykarczowali i otworzyli autokomis. W okamgnieniu zapełnił się samochodami. Już po roku wspólnicy mieli cztery takie placówki. Ale z czasem wyrosła też konkurencja, pojawiły się salony pod logo znanych producentów z branży motoryzacyjnej. Po czterech latach Goduński zrozumiał, że przyszła pora wycofać się z tego biznesu. Sprzedał swoje udziały wspólnikowi, a sam zajął się obrotem nieruchomościami. W tym właśnie czasie powstała firma Wojtex. Jej właściciel był jednak niespokojnym duchem – nie chciał utkwić w nieruchomościach, ciągle szukał nowych pomysłów. A że biznes miał we krwi, to potrafił zauważyć niszę. Tym razem postawił na automaty do gier. Najpierw uruchomił produkcję (pracowała na trzy zmiany), później otwierał też salony gier nad morzem, w miejscowościach turystycznych. Biznes kręcił się przez kolejnych kilka lat. Aż znowu i w tej branży konkurencja zwęszyła dobrą koniunkturę.
Jego wybór padł tym razem na gastronomię. – Miałem własny lokal w centrum Aleksandrowa Łódzkiego, w doskonałej lokalizacji. Akurat dotychczasowy najemca z niego zrezygnował. Pomyślałem, że miejsce świetnie nadaje się na restaurację – opowiada Wojciech Goduński. –
Nie zrezygnował więc z gastronomii, tylko zamiast staropolskiej restauracji otworzył pizzerię. Nazwa została ta sama.
Ludzie dojeżdżali do nas nawet 80 km. Na wolny stolik czekali po 2-3 godziny. W pewnym momencie znajomy zaproponował, że chętnie otworzy drugie Biesiadowo. Tak właśnie zaczęła się przygoda z franczyzą. Chętnych na otwarcie kolejnych pizzerii przybywało.
Sieć franczyzowa rozrastała się w ekspresowym tempie. W pierwszym roku powstało 30 pizzerii. Właściciel Wojteksu przyznaje, że nie uniknął błędów. – Zwłaszcza na początku. Nie miałem doświadczenia w branży. Chciałem otworzyć jak najwięcej lokali, nie zważając na tak ważne aspekty, j ak wybór dobrego franczyzobiorcy, prowadzenie szkoleń czy akceptacja lokalu – wspomina. – Czas zweryfikował współpracę z kolejnymi licencjobiorcami. Dziś mój zespół przeprowadza bardziej szczegółową rekrutację oraz dokładnie analizuje lokal, w którym ma powstać biznes.
Z biegiem lat przybywało konceptów: sieć Crazy Piramid Pizza przejęta w 2014 roku, uruchomiony rok później Western Chicken, kawiarnie Take Away Coffee przemianowane na Coffeeloffee, Western Tortilla, Rybkodajnia, lodziarnie włoskie Mangatto, które w tym roku przeszły rebranding na lody tajskie Tairoll. W portfolio Wojteksu jest też coś spoza gastronomii, a mianowicie sieć sklepów z zabawkami Toy Planet.
Wojtex stał się ekspertem od taniej franczyzy. Wojciech Goduński zapewnia, że pizzerie Biesiadowo można otworzyć już za 42 tys. zł, a np. kawiarnię Coffeeloffee za 20 tys. zł. – Wiele osób pytało mnie, a na początku wręcz drwiło: jak to możliwe, że przy tak niskim nakładzie finansowym można otworzyć w pełni funkcjonujący lokal gastronomiczny? – mówi właściciel Wojteksu. – A ja wiele razy udowodniłem, że te kwoty są realne.
Ale każdemu zdarzają się porażki czy potknięcia. – Należy pamiętać, że trendy na rynku zmieniają się. W jednym roku konkretny koncept odnosi sukcesy, a w kolejnym może już nie mieć odbiorcy – przestrzega Wojciech Goduński. – Takim przykładem może być moja inwestycja w markę Mangatto, zajmującą się produkcją lodów włoskich. Trzy lata temu koncept wystartował z sukcesem. Jednak rok 2018 przyniósł nowe trendy. Klient zaczął wymagać od branży lodziarskiej produktu, który będzie smakował, a zarazem efektownie wyglądał. Co więcej, w branżę lodową zaczęło wkraczać coraz więcej graczy. To zainspirowało mnie do podjęcia decyzji o rebrandingu Mangatto. Postanowiłem lody włoskie zastąpić tajskimi i tak właśnie powstał nowy koncept Tairoll. W życiu kieruję się bardzo ważną zasadą: nie sztuką jest wejść w biznes, sztuką jest z niego wyjść w odpowiednim momencie.
Kwestia zaufania Wojciech Goduński Na rynku pojawiają się franczyzodawcy, którzy nie prowadzą żadnych placówek własnych. To powinien być sygnał alarmowy dla kandydatów na franczyzobiorców, by nie angażować się w taki koncept.
Wszystko jest możliwe – mówi Wojciech Goduński. Jeśli widzę w jakimś biznesie potencjał i odkrywam na rynku lukę, to obserwuję daną branżę i po krótkim czasie uruchamiam nowy koncept. Nie istnieje biznes, którego nie mógłbym poprowadzić.
Źródło: franchising.pl
lolek
03/04/2019
Iwo
03/04/2019
lolek
03/04/2019