Jak był bałagan tak i nadal on będzie

Okiem eksperta
Bartosz 28/11/2016

Ostatnia aktualizacja: 28 listopada 2016

O przyszłości rynku automatów do gier po wprowadzeniu nowego prawa hazardowego w Polsce rozmawiamy z Bartłomiejem Kornilukiem, ekspertem Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych.

Zbliża się koniec okresu ochronnego – standstill – związanego z notyfikacją w Komisji Europejskiej projektu noweli ustawy o grach hazardowych. Co sądzi Pan o tym projekcie?

Tych projektów w mijającym roku było kilka. Na początku one cywilizowały obecną sytuację na rynku. Ale najwyraźniej w pewnym momencie ktoś podjął decyzję polityczną o kontynuacji polityki zakazów, decyzję abstrahującą od wcześniejszych ustaleń merytorycznych, a więc i od polskiej racji stanu. Uważam, iż obecnie procedowany projekt nic nie zmieni w otaczającej nas rzeczywistości. Jak był bałagan tak i nadal on będzie.

Dlaczego zatem ostatni projekt przesłany do Komisji Europejskiej narusza nasze narodowe interesy ?

Przyczyn jest wiele. Po pierwsze bez względu na to czy lubimy hazard, czy też nie, organy państwa mają konstytucyjny obowiązek regulacji tej materii. Przy czym jakikolwiek kierunek regulacyjny wybierzemy, to musi on przede wszystkim efektywnie oddziaływać na rynek, bo inaczej nie wypełni on tego konstytucyjnego nakazu. Tymczasem hazard jest częścią natury ludzkiej od jakichś 6 tys. lat i póki co to na świecie jeszcze żaden zakaz nie był w stanie zlikwidować popytu na tą usługę. Wystarczy spojrzeć chociażby na obecną sytuację Polsce, Rosji, Kirgistanie – czyli wszędzie tam, gdzie w ostatnich latach taką działalność teoretycznie próbowano zlikwidować, a gdzie rzeczywistym rezultatem tych starań było jedynie całkowite rozregulowanie tej działalności. W wyniku tych zakazów jedyne co osiągnięto, to całkowite wyjęcie tej działalności poza nawias jakiejkolwiek kontroli państwa. Jednym słowem tylko regulacja pozytywna, czyli umożliwiająca daną działalność, daje szanse na objęcie jej efektywnie działającymi regułami. I bez względu na to, czy hazard lubimy czy też nie jest to główny powód dlaczego dojrzałe porządki prawne akceptują hazard. Dają one bowiem wtedy same sobie szansę na uregulowanie stylu konsumpcji, a co ważniejsze nawet skali konsumpcji. Jak pokazują natomiast doświadczenia historyczne polityka zakazów to tak naprawdę jedynie polityka rezygnacji z tych możliwości. Pozaustawowa strefa gier nie jest związana bowiem żadnymi regułami. Tak na prawdę jedynym skutkiem takiej polityki jest to, że państwo traci wtedy okazję na stworzenie systemu ochrony przed uzależnieniami oraz rezygnuje z prewencji kryminalnej.

…no i podatki.

Tak, ale podatki są jedynie pochodną przyjętej polityki regulacyjnej, stając się w jej ramach dodatkowo także jej narzędziem. Z punktu widzenia rangi interesów państwa fiskalizm w hazardzie jest drugo-, a może nawet trzecioplanowy. Nie mniej jednak dotyka Pan ciekawego zagadnienia. W momencie podjęcia w 2009r. decyzji o likwidacji sektora AoNW użytkowano 56 tys. maszyn niskokhazardowych, a zgodnie z obecnymi danymi resortu finansów do chwili obecnej zajęto już ponad 60 tys. maszyn działających pozaustawowo – gdzie od żadnej z nich nie płaciło się podatku od gier. Proszę sobie wyobrazić ile tak na prawdę tych maszyn musi być skoro rynek jest w stanie zrefinansować taką stratę i dalej rozwijać się. To wszystko mogłoby pracować dla państwa, i to właściwie od jutra. Zmuszanie sektorów prywatnych do działalności pozaustawowej to także zatem polityka marnotrawstwa.

No tak, ale obecnie notyfikowany projekt zmierza przecież do likwidacji swobody gospodarczej w tym zakresie.

To jest tylko powierzchowne wrażenie. To czego osoby podejmujące decyzję polityczną nie są w stanie zrozumieć, to to że rynek sobie poradzi. Przypomnę tylko, że ustawa z 2002 r. tylko teoretycznie zalegalizowała automaty, bowiem urządzenia te działały wtedy na rynku już co najmniej od 10 lat i mimo medialnych oskarżeń o łamanie prawa, sprawy te były zazwyczaj wygrywane w sądach. Również ostatnie 7 lat pokazuje, iż mamy do czynienia obecnie z działalnością pozaustawową, nie mniej jednak również legalną i co więcej korzystającą z ochrony sądowej. W sumie jak widać lata 2004-2009 ucywilizowały ten rynek raptem na 6 lat, gdzie działalność ta przez 17 lat prowadzona była i jest w formie działalności pozaustawowej – co pokazuje kreatywność i nieprawdopodobną siłę przetrwania. Przypominam sobie wypowiedź szefa komisji finansów publicznych z 2002 r., który opowiadał się jednak za objęciem automatów ustawą o grach argumentując, iż o wiele gorszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie tej działalności poza jej ramami. Podejrzewam, że obecnie posłowie również podzielają takie podejście, ale hazard w Polsce od zawsze był niestety miejscem starć politycznych duelistów, a czym dalej w las tym trudniej podjąć inną decyzję polityczną. Ale tak na zdrowy rozum to mleko jeszcze się nie wylało, stąd też stale należy wskazywać decydentom bardziej właściwe kierunki działania. Tym bardziej, iż tak naprawdę to nikt też przecież obecnej koalicji nie zmusza aby realizowała błędna politykę Donalda Tuska i Jacka Kapicy. Nie mniej jednak trochę dziwi coraz wyraźniej przejawiana ochota przejęcia przez PiS odpowiedzialności za błędy i wypaczenia poprzedników. Obecny projekt w końcu przecież ponownie próbuje zrealizować ich założenia. Przy czym dzisiejsza większość parlamentarna ma jednak ten komfort, iż może spojrzeć świeżym okiem i zrobić nowe otwarcie – dla dobra konsumenta, bezpieczeństwa i fiskusa. Niestety złe idee mają dużą siłą przetrwania, a już szczególnie w sektorach gospodarki, gdzie decyzje kształtowane są jedynie na poziomie politycznym, w atmosferze niewiedzy i stereotypów.

Był Pan twórcą koncepcji obrony branży AoNW opartej na zarzucie braku notyfikacji w 2009r. Była to wtedy rzecz fundamentalna dla rynku, bowiem mimo beznadziejnej sytuacji w wyniku jej zastosowania wydano orzeczenie C-217/11 potwierdzające prawo przedsiębiorców do działalności w ramach swobody gospodarczej. Czy również obecnie widzi Pan szansę na dalsze istnienie tego rynku także po przyjęciu obecnie procedowanej noweli?

Należy pamiętać, iż koncepcja to dopiero początek. Wypracowanie narzędzia w postaci gotowego modelu prawnego to drugie, a jego wdrożenie to trzecie. W ramach drugiego etapu pracował już cały zespół Izby Gospodarczej, a do tego wynajęliśmy kilka kancelarii w Polsce i Brukseli. Natomiast w ramach trzeciego etapu największy wkład wnoszą już sami przedsiębiorcy. To w ich sprawach bowiem do dnia dzisiejszego, tylko w samym pionie sądownictwa administracyjnego, wydano aż 35 tys. orzeczeń sądowych. Izba Gospodarcza do dnia dzisiejszego zajmuje się monitorowaniem kierunku tych orzeczeń i w miarę możliwości dzielimy się z zainteresowanymi naszymi spostrzeżeniami w tym zakresie. Nie mniej jednak nie należy zapominać, iż jesteśmy organem samorządu gospodarczego, a zatem za każdym razem jest to praca z ludźmi i różnymi argumentami.

Ale czy obecnie są prowadzone w Izbie jakieś prace dające nadzieję na możliwość kontynuowania działalności na automatach mimo ustawy procedowanej obecnie w parlamencie?

Izba Gospodarcza spełnia również rolę ośrodka analitycznego. Zatem podobnie jak w 2009r, tak również obecnie takie prace trwają. Obecny rozwój wypadków przewidzieliśmy już dwa lata temu i od ponad roku dysponujemy dwoma niezależnymi modelami prawnymi umożliwiającymi dalszą działalność przedsiębiorców na tym rynku, także po wejściu ustawy w życie. W naszej ocenie są to rozwiązania odporne na próbę ich dyskwalifikacji, wręcz wodoodporne lub jak ktoś woli nawet matematycznie weryfikowalne. Stąd też prace w pozostałych zakresach już nawet nie są kontynuowane, bowiem przypominałoby to robienie sztuki dla samej sztuki. Przy czym nie należy zapominać, iż sam rynek również nie stoi w miejscu i szuka rozwiązań. Obok bowiem dwóch czysto prawnych modeli izbowych osobiście miałem szansę zapoznać się również z jednym zewnętrznym rozwiązaniem, ale tym razem technologicznym i również jestem pod jego wrażeniem. Jest ono na razie jeszcze mało znane, ale jak przyjdzie czas to każdy dobry produkt sam się obroni.

Ale na to potrzeba czasu, a to oznaczać będzie konkretne straty dla przedsiębiorców.

I tak i nie. Straty będą bowiem zawsze, bez względu na to jaką drogą podąży przedsiębiorca. Funkcjonariusz celny po prostu przyjdzie bez względu na to, czy przedsiębiorca ma rację, czy też nie. Zanim nie zapozna się z jego linią obrony i jej nie zaakceptuje będzie wykonywał polecenia służbowe, tym bardziej polecenia motywowane politycznie. W tym świetle powstają dwa kluczowe pytania. Po pierwsze czy dane rozwiązanie stosowane przez daną firmę jest rzeczywiście prawidłowe i po drugie jak szybko uda się przekonać o tym drugą stronę. Izba od zawsze stawiała jedynie na środki niemalże gwarantujące na płaszczyźnie prawnej osiągnięcie rezultatu. Naszym celem jest uniemożliwienie podjęcia decyzji niekorzystnej dla firmy. Nie mniej jednak należy pamiętać, iż po drugiej stronie jest czynnik ludzki. Co z tego, że ma się rację, jak druga strona tego nie widzi lub nawet nie chce zobaczyć. Praca z człowiekiem zawsze jest trudna, a w tym wypadku na dodatek trzeba jeszcze wywierać presję, aby mimo nacisków służbowych urzędnicy nie łamali jednak prawa.

Czyli straty są nieuniknione?

Straty były także od 2009r., ale mimo tego proszę zobaczyć gdzie rynek jest dzisiaj. One są po prostu częścią tego typu działalności, a mimo tego rynek się rozwija. Nie mniej jednak osobiście uważam, iż obecnie jak mało kiedy są duże szanse na uzyskanie akceptacji dla modeli izbowych już nawet w ramach pierwszych instancji sądowych. Z drugiej strony należy pamiętać, iż straty wystąpią też po drugiej stronie. Próba rozszerzenia monopolu państwa na gry na automatach skończy się bowiem jedynie dalszym utrzymywaniem sektorów prywatnych hazardu w sferze pozaustawowej, nie mniej jednak sądownie chronionej. Powyższe oznaczać będzie nie tylko ponownie brak jakiejkolwiek kontroli, ale i brak podatku od gier, a do tego po trzecie uniemożliwi zbudowanie konkurującego wobec nich projektu państwowego. Żadna bowiem spółka monopolu państwowego pozbawiona prawa ekskluzywności nie wygra zderzenia konkurencyjnego z firmami prywatnymi, tym bardziej, takimi które od lat bronią swojego rynku. Przypomnę tylko, iż Minister Boni referując projekt ustawy w 2009 roku żarliwie zapewniał, że przychody z podatku od gier po wprowadzeniu ustawy o grach hazardowych wzrosną do 2015r. o 500 milionów złotych. W pewnym sensie miał rację: rzeczywiście było 500 milionów, tylko tyle że in minus – co daje różnicę w wysokości 1 mld od zakładanego celu. Teraz słyszymy o dodatkowych przychodach rzędu 1,5 mld złotych. Upadek Totalizatora Sportowego (jeśli to on będzie realizował monopol państwa w zakresie gier na automatach poza kasynami) oznaczać będzie nie zysk w wysokości 1,5 mln PLN, ale wręcz stratę dla Państwa w wysokości 2 mld PLN już istniejącego strumienia pieniądza (nie mówiąc o upadku spółki, która sama w sobie też stanowi znaczny majątek).

A jeżeli monopol realizowany będzie przez inną spółkę państwową, lub będą udzielane sublicencje?

Przypomnę tylko, iż już w 2007r. Totalizator miał uruchomić 50 tys. automatów i już wtedy z uzasadnienia do ówczesnej ustawy wynikało, iż miało to służyć przerzuceniu gier liczbowych na te urządzenia – które przecież były nieobciążone dopłatami. Z punktu widzenia gracza nic by się nie zmieniło, ale w sensie fiskalnym ta kreatywna księgowość doprowadziłaby do wygenerowania ogromnych oszczędności podatkowych spółki. Już wtedy gry liczbowe zostałyby skonsumowane przez gry liczbowe świadczone na automatach. Jeden pion działalności spółki skonsumowałby drugi pion – gdzie jedynym poszkodowanym byłoby państwo. Przy czym również obecnie mówimy o automatach, a projekt ustawy nie przewiduje dopłat na te urządzenia. Zatem nic się nie zmienia. Gdy Totalizator w końcu dostanie te tak wymarzone automaty to zrobi to, co od dawna chodzi mu po głowie. Wtedy to będzie już tylko decyzja biznesowa, którą zaanonsuje nam za rok, albo dwa z pewnością już jako od dawna oczekiwaną innowację. Również dzisiaj powyższa operacja w ramach TS oznaczałaby natychmiastową likwidację funduszu sportu, funduszu kultury i funduszu zdrowia, plus mniejsze wpływy podatkowe – w sumie zmniejszenie dochodów państwa o 1,5 mld PLN. Gdyby natomiast zrobiła to druga spółka państwowa, to za rok, albo dwa uruchomi ona gry liczbowe na swoich automatach, gdzie zamiast 14 tys. kolektur Totalizatora będziemy mogli zakładać się o liczby na 60 tys. automatów – a więc zamiast kumulacji w wysokości np. 40 mln, będziemy mieli kumulację w cztery razy większej wysokości – np. 160 mln, gdzie zamiast ceny w wysokości 3 PLN będziemy płacili jedynie 2 PLN za zakład (na automatach nie ma bowiem dopłat, a i mniejsze są też nominalne podatki). A zatem wtedy w sposób nieunikniony Totalizator Sportowy upadnie i zdecydują o tym już tylko naturalne prawa rynku. Ludzie będą chcieli bowiem grać o większe kumulacje i za mniejsze pieniądze. Nie łudźmy się, że zarząd nowej spółki tego nie zrobi – przecież od 2007r. wiemy po co spółce państwowej potrzebne są automaty, a za nie trzeba przecież jakoś zapłacić. Jedynym wygranym będzie zagraniczny dostawca tych 60 tys. urządzeń. Obecna roczna dywidenda Totalizatora w wysokości 250 mln nie pokryje bowiem nawet pierwszej rocznej raty leasingowej za sprzęt warty 5 mld PLN. Jak widać ktoś już sprytnie znalazł te środki w budżecie. Oszczędności na podatkach i dopłatach mają zapewnić to źródło finansowania. Kiedy już automaty będą w gestii Totalizatora to taki ruch będzie finansową koniecznością, bo jakoś ten rachunek trzeba będzie zapłacić (nadal przy silnie obecnej sądownie chronionej działalności pozaustawowej), a jak państwo postawi na nową spółkę to kumulacje w wysokości 160 mln PLN oraz mniejsza cena zakładu o 30 % spowoduje, że Totalizator Sportowy upadnie i będzie to jedynie kwestia czasu.

No tak, ale można zacząć udzielać sublicencji…

A który z przedsiębiorców zdecyduje się w zamian za procent udziału w zyskach sfinansować wydatek de facto monopolu, w sytuacji gdy może działać w ramach swobody gospodarczej? Przecież nikt rozsądny nie wyłoży na to swoich pieniędzy. A jak nawet ktoś się znajdzie to i tak tam nikt nie będzie grać. Każdy może sobie zresztą popatrzeć na Austrię, gdzie mamy dosłownie identyczną sytuację – działalność pozaustawowa sądownie chroniona i równoległa inwestycja w ramach sublicencji, która najprawdopodobniej nigdy się nie zwróci. Spółka państwowa nie ma szans na uzyskanie zwrotu z inwestycji, ale rachunek za sprzęt będzie musiała zapłacić.

Czyli obecna nowela projektuje dla państwa sytuację bez wyjścia?

Na poziomie prawnym tak, ale należy pamiętać, iż już raz uchwalone rozwiązania mają tendencję do długiego życia, bez względu na ich merytoryczna poprawność. Urzędnicy będą zatem wskazywali, iż każdy wypracowany przez nich akt jest sukcesem, a później przez lata będą tworzyli też taką iluzję na gruncie stosowania prawa. Kontynuowanie prac nad przedłożonym tekstem oznaczać będzie jedynie kolejne siedem lat bałaganu. Premier Tusk i Minister Kapica całkowicie rozregulowali sprawnie działający, w pełni kontrolowany i przynoszący korzyści budżetowi i przedsiębiorcom rynek gier hazardowych w Polsce. Obecna koalicja z żadnego powodu nie powinna czuć się zmuszona do realizacji polityki tak wadliwie zakreślonej przez ich poprzedników. Nie ma bowiem żadnego powodu politycznego, ani merytorycznego. To są błędy PO, a obecne realizowanie ich „testamentu” oznaczałoby podpisanie się pod tymi działaniami i niepotrzebne przejęcie odpowiedzialności za tą schedę na kolejne siedem lat. Jak pamiętamy ustawa z 2009r. była jedynie próbą ukrycia afery na szczytach władzy, a przy tym wynikiem stereotypowej wiedzy o hazardzie. Na tej podstawie zaproponowano wówczas projekt będący bardziej decyzją polityczną, abstrahującą od merytorycznej wiedzy o tej branży. Obecnie mamy nowe otwarcie i możliwość oderwania się od tych błędnych przesłanek. Izba Gospodarcza ma nadzieję, iż prace w sejmowej podkomisji umożliwią zaimplementowanie lepszych rozwiązań, na które rynek czeka już od wielu lat. Stąd też najlepszym rozwiązaniem dla obu stron byłaby rewizja dotychczasowej polityki i oderwanie się od ustawy o grach hazardowych, która sama w sobie była przecież jedynie pewnym produktem sytuacyjnym wygenerowanym przez poprzednią koalicję. Naprawdę dla konsumenta i bezpieczeństwa państwa najlepszym rozwiązaniem jest ucywilizowanie hazardu. Nie mówiąc o podatkach, które dosłownie już od jutra mogłyby wpływać do budżetu państwa, tak jak w 2009r . (pod rygorem utraty wszystkich zezwoleń lub koncesji), do 10 dnia każdego miesiąca – jak w zegarku. System zezwoleń dla firm prywatnych nawet w pisemnych opiniach resortu finansów całkowicie spełnił swoje przeznaczenie. Ponad 56 tys. kontroli w 2009r. przeprowadzonych przez organy państwa w firmach prywatnych właściwie nie wykazały żądnych nieprawidłowości, a Minister Zdrowia potwierdził, iż ukształtowany w ten sposób system moderacji konsumpcji nie stwarza żadnego zagrożenia dla zdrowia publicznego. To są fakty urzędowe. Mam nadzieję, że w końcu będzie można te wszystkie racje prawidłowo wyważyć, w oderwaniu od zapędów co poniektórych polityków zamierzających na tym zbijać tani kapitał polityczny. Zdrowie i bezpieczeństwo są przecież w tym wszystkim najważniejsze.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Art

30/11/2016

To o csani hodzi czy o quizy bo hyba nie o sypaki ???

kvl

29/11/2016

Czyli izba gospodarcza ma linie obrony w sądach po 1 stycznia ale czy na wypłacające automaty czy na jakiś nowy projekt?????????
E-PLAY.PL