Chińczycy budują „nowe Makau” w Kambodży

Ze świata
Bartosz 23/04/2019

Ostatnia aktualizacja: 23 kwietnia 2019

Chińscy inwestorzy zmienili senne miasteczko Sihanoukville na wybrzeżu Kambodży w wielki plac budowy. Powstaje tu centrum hazardu, określane przez obserwatorów jako „nowe Makau”, ale wielu ocenia, że inwestycje w niewielkim stopniu poprawiają życie mieszkańców.

W ciągu ostatnich dwóch lat w Sihanoukville zmieniło się wszystko – mówią PAP mieszkańcy. Kiedyś była to cicha nadmorska miejscowość, popularna wśród zachodnich turystów szukających odpoczynku na słonecznej tropikalnej plaży.

Teraz spokoju już nie ma. Ciężkie maszyny budowlane z trudem przeciskają się pełnymi dziur ulicami wśród tumanów kurzu i hałasu prowadzonych bez przerwy prac. Większość handlu i usług opanowali Chińczycy, którzy otworzyli tu swoje sklepy, hotele, restauracje, bary, przychodnie, apteki i domy publiczne.

„Kambodża należy do Inicjatywy Pasa i Szlaku, dlatego Chińczycy chętnie robią tu biznes” – mówi PAP chiński przedsiębiorca Wang Zhen, który zamierza zbudować w mieście hotel i wynajmować pokoje gościom co najmniej 80 działających tu chińskich kasyn.

Inicjatywa Pasa i Szlaku (BRI) to flagowy projekt prezydenta ChRL Xi Jinpinga zakładający finansowanie, budowę i modernizację szlaków logistycznych łączących Chiny z krajami Azji, Europy i Afryki. Sihanoukville jest w tym projekcie szczególnie istotne, ponieważ mieści się tam jedyny głębokowodny port w Kambodży.

Spośród 1,3 mld dolarów zagranicznych inwestycji, które trafiły do Sihanoukville w 2017 roku 1,1 mld przybyło z Chin. W okolicy działa co najmniej 100 chińskich fabryk produkujących towary konsumpcyjne i odzież.

„W Sihanoukville mieszka już 120 tys. Chińczyków, czyli więcej niż tubylców, a ciągle przyjeżdżają kolejni. Chińczycy wszędzie robią biznesy. Jeśli są pieniądze do zarobienia, mogą pracować bez chwili odpoczynku” – odpowiada Wang na pytanie o powody zainteresowania Kambodżą.

W poszukiwaniu ziemi pod hotel chiński przedsiębiorca trafił do ośrodka wypoczynkowego prowadzonego przez Włocha Giuseppe Drudiego i jego żonę, Kambodżankę. Przybył jednak za późno – kilka dni wcześniej Drudi podnajął już teren innemu Chińczykowi.

„Chińska ekspansja jest niewiarygodna. To jest inwazja, ale w pozytywnym znaczeniu. Ogromna liczba Chińczyków szuka tu mieszkań i biznesu. Ceny ziemi podskoczyły do nieba” – mówi PAP Drudi. Ocenia, że Chińczycy budują w Sihanoukville „nowe Makau”.

Napływ Chińczyków spowodował boom na rynku nieruchomości, na którym zyska zarówno Drudi, jak i właściciel ziemi, na której stoi jego ośrodek wypoczynkowy. Według komentatorów jeszcze dwa lata temu taką działkę można było wynająć za 250 dolarów miesięcznie, teraz trzeba zapłacić nawet 10 tys. USD.

„Zła strona jest taka, że niewiele miejsca zostaje Kambodżanom. Przeciętni mieszkańcy mało zyskują na chińskich inwestycjach. Większość ziemi należy do wysokiej rangi wojskowych i ważnych polityków, byłych ministrów i innych urzędników” – dodaje Włoch, który prowadzi interesy w Sihanoukville od blisko 10 lat.

Podobnego zdania jest kelner w pobliskiej restauracji, prowadzonej przez kambodżańską rodzinę, który w rozmowie z PAP przedstawia się jako Vi Moll. „Chińskie inwestycje nie są dla nas dobre. Chińczycy rzadko u nas jedzą. Najczęściej chodzą do chińskich restauracji, kupują chińskie produkty” – mówi.

„Przez nich biznes idzie słabo. Turyści z Zachodu już nie przyjeżdżają” – skarży się Vi Moll. Do jego restauracji regularnie zgłaszają się Chińczycy z ofertą kupna czy wynajmu, ale rodzina nie chce się zgodzić – dodaje.

„Chińczycy kontrolują cały rynek. Pieniądze przepływają tylko w ich kręgach. Bardzo niewiele zostaje w Kambodży” – ocenia z kolei proboszcz miejscowej parafii katolickiej ks. Un Son. W rozmowie z PAP ubolewa, że maszyny budowlane zablokowały ulicę prowadzącą do kościoła, jednego z zaledwie kilku katolickich budynków w kraju, które przetrwały brutalny reżim Czerwonych Khmerów (1975-1979).

„Zanim przyjechali Chińczycy, to było spokojne miejsce. Wielu Kambodżan spędzało tu Nowy Rok i inne święta. Teraz ceny wzrosły, a Kambodżan nie stać na jedzenie w restauracjach ani pokoje w hotelach” – mówi duchowny.

Chińscy inwestorzy zatrudniają chińskie firmy budowlane, które przywożą do Sihanoukville chińskich budowlańców – dodaje ksiądz. Choć dają również pracę Kambodżanom, oferowane wynagrodzenie nie wystarcza z reguły na przeżycie w mieście.

Ks. Son zwraca również uwagę na wzrost przestępczości związany z napływem chińskich przedsiębiorców i kasyn. „Kiedy wszczynają bójki, trafiają na komisariat na 24 godziny, a potem wychodzą na wolność, bo mają pieniądze. W Kambodży za pieniądze można kupić wszystko” – mówi.

W związku ze wzrostem przestępczości szef MSW Kambodży Sar Kheng powołał w 2018 roku specjalny oddział, który ma „przywrócić bezpieczeństwo” w Sihanoukville. Kheng ocenił wtedy, że większość przestępstw popełniają obcokrajowcy oraz dodał, że „w każdym narodzie są dobrzy i źli ludzie”.

Chiński biznesmen Huang Feihong, który uzgodnił z Drudim wynajem jego hotelu, planuje w pobliżu zbudować ośmiopiętrowy hotel. „W Chinach hazard jest zabroniony, za wyjątkiem specjalnego regionu administracyjnego Makau, a tam koszt budowy kasyna i licencji na działalność jest bardzo wysoki. Tutaj jest wielokrotnie taniej” – tłumaczy PAP powody napływu chińskich inwestycji.

Firma NagaWorld, która ma wyłączność na rynku kasyn w Phnom Penh, osiągnęła w 2017 roku dochód brutto z gier hazardowych (Gross Gaming Revenue – GGR) w wysokości 926 mln dolarów. Firma zadeklarowała, że odprowadziła z tego tytułu 8,12 mln dolarów podatku, co oznacza efektywną stawkę podatkową 0,87 proc. – podawał „Phnom Penh Post”. Dla porównania, w Makau podatek od kasyn wynosi co najmniej 35 proc. GGR.

„Robiłem w życiu wiele interesów. Zaczynałem w wieku 16 lat jako fotograf, później handlowałem tekstyliami, teraz prowadzę hotele” – opowiada ok. 40-letni Huang.

„Nie uważam się za bogatego. Jestem raczej w średniej warstwie. Ale jeśli interes w Kambodży wypali, może stanę się bogaty” – mówi z nadzieją. Jak dodaje, zamierza zorganizować działalność biznesową w Kambodży i kontrolować ją z Chin, gdzie mieszka jego rodzina.

Wang, który dalej szuka działki pod swój hotel, zaznacza w rozmowie z PAP, że niedawno do chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku przystąpiły również Włochy. „Tam też wkrótce będzie wielu chińskich przedsiębiorców” – prognozuje.

Po zamknięciu swojego hotelu Drudi zamierza otworzyć wraz z rodziną kolejny. „Będziemy go prowadzić, dopóki Chińczycy nie złożą nam kolejnej propozycji nie do odrzucenia” – śmieje się, cytując „Ojca Chrzestnego”.

Źródło: PAP

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL