Ostatnia aktualizacja: 22 czerwca 2018
Jedną z najulubieńszych męskich rozrywek w wieku XIX były gry hazardowe. Szczególną popularnością cieszyły się karty, chętnie grywano choćby w wista czy faraona.
O popularności tych gier świadczy najlepiej fakt, że gdy Bolesław Prus ogłosił rozpoczęcie pracy nad „Faraonem”, wielu mniemało, iż będzie to powieść z życia hazardzistów.
Jeśli dżentelmen był panem we własnym domu, wówczas mógł zaprosić do siebie kolegów i zasiąść do karcianego stolika w swoim mieszkaniu. Nie wszyscy jednak mieli ten luksus. Takim nieszczęśnikom na ratunek śpieszyli właściciele kawiarń, umożliwiający grę w swych lokalach. Niektórzy nawet przeznaczali na karciane rozgrywki osobne sale.
Istniały też kluby hazardowe, których bywalcy grali w karty w sposób nałogowy, by nie rzec – szalony. Namiętny karciarz, przekroczywszy drzwi takiego klubu, mógł nie wracać do domu przez kilka dni z rzędu, gdy bowiem w końcu dopadało go zmęczenie, a głowa i powieki zaczynały ciążyć, mógł skorzystać z przeznaczonej do odpoczynku sofy, przespać się, zregenerować siły, a potem znów zasiąść do stolika i poświęcić trwonieniu majątku.
Nogi, nogi roztańczone
Nie każdemu do szczęścia wystarczały kawa, gazety, wielogodzinna gadanina i hazard. Niektórzy spragnieni mocniejszych wrażeń dżentelmeni, zwłaszcza ci młodsi, preferowali bardziej zmysłową atmosferę. W sukurs temu zapotrzebowaniu przychodziły, działające od lat siedemdziesiątych XIX wieku tzw. cafe chantant.
Czym były owe ochrzczone tym francuskim terminem lokale? W dzisiejszych czasach najbliższym ich odpowiednikiem są kluby ze striptizem. Podobnie jak dziś główną ich atrakcją były skąpo ubrane (jak na ówczesne warunki) młode kobiety.
W cafe chantant można było podziwiać odziane w różowe trykoty tancerki wykonujące kankana. Wbrew powszechnemu mniemaniu, atrakcyjność tego typu występów brała się nie ze względu na piękną rzeźbę nóg artystek, lecz wypływała z faktu, że w XIX wieku kobiety nie nosiły majtek. W efekcie widzowie podziwiający żywiołowo tańczące na scenie dziewczęta mieli okazję podziwiać ich pośladki i inne miejsca intymne.
Oprócz tancerek do owych przybytków rozkoszy klientów przyciągały też występy szansonistek, czyli śpiewaczek i monologistów, czyli pradziadków dzisiejszych kabareciarzy. Niektórzy właściciele „lokali śpiewających” odznaczali się tak wielką fantazją, że sprowadzali do nich nawet cyrkowców i gimnastyków (…)
Całość czytaj TUTAJ
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."
"a czy Totalizator Sportowy nie łamie ustawy ??? Oczywiście , że tak . Wynika jasno z reklamy w TV , wakacje , szczęście nie ma końca i te kulki tzn. lecą w kulki z klientami , etc."