Monopol w hazardzie – ustawowy prima aprilis czy skuteczna reforma?

Okiem eksperta
Iwo 21/09/2018

Ostatnia aktualizacja: 21 września 2018

Na te zmiany czekali z nadzieją legalni operatorzy. Obowiązująca od 1 kwietnia 2017 roku nowelizacja ustawy hazardowej miała na celu dwie rzeczy: ochronę graczy przed negatywnymi skutkami hazardu oraz ograniczenie szarej strefy w grach hazardowych. Od początku jednak wzbudzała kontrowersje, głównie z powodu monopolu państwa.

Przed wejściem w życie nowelizacji, szacunki ONZ wskazywały, że 70-90% rynku gier hazardowych w Polsce stanowi szara strefa, a z wartego 5 mld zł rynku zakładów bukmacherskich tylko ok. 1 mld zł to działalność legalna. Uregulowanie rynku gier hazardowych miałoby więc przynieść dodatkowe miliardy wpływów do budżetu. Tak mówi wersja optymistyczna. Pesymistyczna zaś głosi, że to miliardy zmarnowane na walkę z hazardem, której państwo polskie i tak nie wygra.

NIE dla monopolu

Wśród zmian, jakie wnosi kwietniowa ustawa, największe kontrowersje wzbudza przede wszystkim monopol państwa na gry na automatach poza kasynami. Przeciwnicy monopolu w hazardzie już w 2016 roku zwracali uwagę na jego negatywne konsekwencje. Wymieniali m.in.: niskie wpływy do budżetu, wysokie koszty i iluzoryczną ochronę graczy.

Zdaniem przeciwników, państwo nie powinno wydawać pieniędzy na inwestycje związane z hazardem. Koszt takiego działania to 2-5 mld zł, a składają się na niego: wynajęcie punktów gry, zakup sprzętu, zatrudnienie pracowników, stworzenie odpowiedniego oprogramowania, monitoring etc. Nie przyniesie to korzyści, a jedynie straty. Wśród beneficjentów będą natomiast firmy, które dostarczają automaty do gry. Wówczas tego jeszcze nie wiedziano, dziś już wiadomo, że odpowiedzialne za przygotowanie i dostarczenie automatów będą Wojskowe Zakłady Łączności, firma Exatel oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych.

Jak podkreślali przeciwnicy, zamiast na drogich inwestycjach, państwo powinno skupić się na wpływach podatkowych z hazardu i wykorzystaniu ich na cele budżetowe. Przy czym pierwszych wpływów do budżetu należy się spodziewać najwcześniej po trzech latach od wprowadzenia ustawy.

Analizując jednak sytuację hazardową w innych krajach, monopol państwowy nie jest niczym nowym. Znamy go choćby ze Skandynawii: w Szwecji mimo monopolu szara strefa rosła w najlepsze – w efekcie zliberalizowano przepisy. W Danii monopol nie chronił graczy nieletnich, a szara strefa rozszerzyła się. Wprowadzono więc zmiany, dzięki którym rynek jest regulowany, a wpływy do budżetu rosną. W Norwegii z powodu monopolu, a konkretnie obowiązku rejestracyjnego, część osób odeszła od hazardu, przez co budżet państwa stracił miliardy koron. Można jednak powiedzieć: sukces, bo przecież chodzi o zmniejszenie liczby uzależnionych.

Monopol made in Poland

Jako że gry na automatach należą do najbardziej uzależniających, także i w Polsce konieczne stało się wprowadzenie rozwiązania zapewniającego ochronę graczy. Tym rozwiązaniem jest… wzmożona kontrola państwa, czyli dobrze znany monopol. Zgodnie z ustawą, spółka wykonująca monopol państwa w zakresie urządzania gier na automatach zobowiązana jest do wprowadzenia regulaminu odpowiedzialnej gry. Ponadto gry na automatach mogą się odbywać wyłącznie w wydzielonych do tego miejscach, a korzystać mogą z nich osoby powyżej 18. roku życia. W przypadku automatów do gry, państwowy monopol na otwieranie salonów otrzymał Totalizator Sportowy. Co prawda inni przedsiębiorcy również mogą instalować „jednorękich bandytów”, chociażby w kasynach, ale muszą posiadać specjalną koncesję. Takie punkty z automatami powinny znajdować się z dala od szkół czy kościołów.

Jednym z elementów prowadzonego przez Totalizator Sportowy „Programu odpowiedzialnej gry” jest obowiązek rejestracyjny. W praktyce wygląda to tak, że od gracza wymaga się podania danych personalnych, łącznie z adresem zamieszkania, numerem PESEL i numerem dokumentu tożsamości. Wszystko po to, by ograniczyć dostęp niepełnoletniej młodzieży do hazardu oraz by monitorować i w porę wychwytywać przypadki uzależnień.

Swego czasu spółka Skarbu Państwa robiła badania, z których wynika, że 17% Polaków gra, a 60% zna automaty. Choć jest to jeszcze całkiem nowa działalność spółki (znanej dotychczas z gier losowych, takich jak LOTTO), odnotowała już ona ponad 3 mln zł obrotu na automatach w kraju. W ramach pilotażowego programu planuje ustawienie ponad 1200 automatów w 50 salonach. Docelowo, w ciągu 4-5 lat chce wprowadzić na rynek ok. 38 tys. automatów w całym kraju, co przyniesie zyski w wysokości ponad 2,3 mld zł rocznie i ponad 23 mld zł w ciągu dekady.

Niektórzy eksperci sceptycznie jednak patrzą na te szacunki. Tygodnik Wprost prognozuje, że wpływy do Skarbu Państwa z tytułu podatków od automatów nie będą wyższe niż pół miliarda zł rocznie. A sam rynek będzie wart 5-6 mld zł . Skąd te szacunki? Powody są dwa: pierwszy to syndrom norweski, który sprawi, że obowiązek rejestracyjny zniechęci graczy do korzystania z automatów, a drugi to brak wiary w monopol, który nie zlikwiduje całkowicie szarej strefy.

Mimo że ustawa przewiduje drakońskie kary dla właścicieli automatów bez koncesji (100 tys. zł za każdą nielegalną maszynę), wciąż jak grzyby po deszczu wyrastają pirackie punkty rozrywki. Piraci niewiele sobie robią z kwietniowej reformy i stawiają swoje automaty w niepozornych miejscach, takich jak lokalne bary, kioski, małe sklepy spożywcze czy stacje benzynowe.

Porządek w Internecie

Przed wejściem w życie nowelizacji ustawy hazardowej przestrzeń internetowa nie była uregulowana. Ustawodawca pokusił się o to, żeby zrobić porządek także i w tej strefie. Na mocy nowych przepisów obecnie to właśnie państwo posiada monopol na organizowanie gier hazardowych w sieci. Podmioty komercyjne, które chcą prowadzić gry w kasynach czy zakłady bukmacherskie, muszą ubiegać się o licencję. Z jednej strony ma to ograniczyć szarą strefę, z drugiej – podnieść poziom ochrony graczy, ponieważ tylko legalni operatorzy dają gwarancję oferowania gier w sposób bezpieczny i odpowiedzialny.

Na polskim rynku działa legalnie 7 firm bukmacherskich (ósma firma otrzymała licencję, ale jeszcze nie rozpoczęła działalności). Zgodnie twierdzą, że walka z szarą strefą jest konieczna. W ubiegłym roku podatek od gier wypracowany przez legalnych operatorów zakładów bukmacherskich wynosił blisko 400 mld zł, podczas gdy światowi giganci mieli dla siebie 50% rynku, a nie posiadali koncesji. Teraz karta obróciła się na korzyść firm legalnie działających. Szara strefa skurczyła się z 90 do 60%, a obroty wzrosły dwukrotnie.

Niemniej jednak, zdaniem ekspertów, państwo przyjęło złą metodę blokowania nielegalnych bukmacherów, skutkiem czego wielu z nich ponownie wróciło do gry. Po pierwsze blokowane powinny być serwery, a nie same adresy URL, po drugie niższa stawka podatku od gier zachęciłaby większą liczbę podmiotów do wyjścia z podziemia. Obecny podatek w wysokości 12% jest sporym obciążeniem dla firm, stąd wiele z nich po prostu woli go nie płacić. Również gracze wybierają grę bez podatku, mimo że za udział w zakładach u nielegalnego bukmachera grozi grzywna w wysokości nawet 3,2 mln zł oraz utrata postawionych pieniędzy i całej wygranej.

Silna pozycja Totalizatora

Automaty do gier, internetowe kasyno (które ma wykonać konsorcjum amerykańsko-izraelskich spółek Playtech Services Limited oraz Playtech Software Ltd,), sprzedaż online tradycyjnych produktów spod znaku LOTTO – nie ulega wątpliwości, że spółka Skarbu Państwa ma bardzo silną pozycję na polskim rynku hazardowym. Jak sama podaje w komunikacie prasowym:

„Według informacji World Lottery Association, nigdy w historii żadna firma realizująca monopol państwa w sferze hazardowej nie prowadziła tylu nowych i złożonych technologicznie projektów jednocześnie”.
Wydaje się, że wilk jest syty i owca cała. Rosną wpływy do państwa oraz przychody samej spółki. Znowelizowana ustawa miała na celu zwiększenie wpływów podatkowych z tytułu gier hazardowych, dostosowanie regulacji prawnych do oczekiwań Unii Europejskiej oraz zapewnienie bezpieczeństwa graczom. To poniekąd się udało. Jak podaje Polskatimes.pl, przed 1 kwietnia 2017 r. nielegalni bukmacherzy kontrolowali około 90% szacowanego na 5 mld zł rynku zakładów wzajemnych w naszym kraju. Obecnie udział ten spadł do około 60%. Eksperci szacują, że przychody legalnych bukmacherów w 2017 r. wzrosły do ponad 3 mld zł. Z wpływów podatkowych zadowolony jest także rząd. Na koniec lipca 2017 r. wyniosły one ponad 875 mln zł, czyli ponad połowę z zaplanowanej na cały rok sumy 1,709 mld zł.

Pozostaje tylko jedna wątpliwość. W całej tej historii hazardowej bardzo wiele mówi się o liczbach, bardzo głośno o karach, a niewiele o samych graczach. Czy i oni pozytywnie odczuwają skutki reformy? Ile osób udało się uchronić przed zgubnymi skutkami nałogu? Czy liczba nieletnich korzystających z tego typu gier zmniejszyła się? Chciałabym wierzyć, że tak jest. Może więc, projektując prawo, nie koncentrować się na wzmacnianiu państwowego monopolu, tylko na ograniczaniu uzależnienia od hazardu? Z niecierpliwością czekam na pierwsze statystyki pozytywnych zmian wśród graczy. Oby takie właśnie były.

Katarzyna Maciaszczyk-Sobolewska

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL