Ostatnia aktualizacja: 7 sierpnia 2019
Kasyno zapłaci wyższą odprawę po zwolnieniu pracownika, bo musi mu doliczyć do wynagrodzenia hojne datki od graczy.
Sąd Najwyższy zajmował się we wtorek sprawą pracownicy jednego ze stołecznych kasyn, która po przeszło 20 latach pracy dostała wypowiedzenie. Zwolnienie nastąpiło z przyczyn leżących po stronie pracodawcy, należała się jej więc także odprawa w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Gdy kasyno wypłaciło jej równowartość trzech minimalnych pensji, odwołała się do sądu pracy.
Tam okazało się, że lwia część jej comiesięcznej wypłaty pochodziła z napiwków. System płac w kasynie był bowiem tak skonstruowany, że krupierzy jako podstawę wynagrodzenia dostawali minimalną pensję. Co miesiąc kasyno doliczało im do tego wielokrotność tej kwoty wyliczanej według specjalnego systemu punktowego. Pieniądze na ten cel pochodziły z żetonów, jakie klienci wrzucali do tipboxów. Co miesiąc kasyno spieniężało zebrane tam żetony i dzieliło pieniądze pomiędzy krupierów, ale także inne osoby zatrudnione w firmie, w tym także pracowników ochrony.
Zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji uznały, że pieniądze z napiwków nie wliczają się do pensji krupiera. Pieniądze pochodzące z napiwków nie pochodziły bowiem od pracodawcy, ale od klientów kasyna. Choć podlegają one pod obowiązek potrącenia podatku i składek ZUS, to nie można ich uznać za pensję w rozumieniu prawa pracy.
Innego zdania byŁ Sąd Najwyższy, który uznał te wypłaty za rodzaj premii uznaniowej wliczanej do wynagrodzenia pracownika i stanowiącej podstawę do obliczenia należnej mu odprawy.
SN stwierdził, że zgodnie z art. 78 kodeksu pracy wynagrodzenie za pracę powinno być tak ustalone, aby odpowiadało w szczególności rodzajowi wykonywanej pracy i kwalifikacjom wymaganym przy jej wykonywaniu, a także uwzględniało ilość i jakość świadczonej pracy. W tym kontekście wynagrodzenia na poziomie minimalnej pensji należałoby uznać za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dopiero uzupełnione o wypłaty z napiwków stanowiły one właściwe pensje.
Nawet gdyby wypłata tych premii nie była ustalona na piśmie, tylko miała charakter zwyczaju zakładowego, to nadal byłaby podstawa do domagania się przez pracownika wypłaty tej części wynagrodzenia, bo taki zwyczaj jest źródłem zobowiązań pracodawcy zauważył Zbigniew Myszka, sędzia SN, w uzasadnieniu do wyroku. Choć kasyno było tylko pośrednikiem w wypłacie pracownikom pieniędzy z napiwków, to pracodawca współtworzył system dzielenia tych pieniędzy pomiędzy zatrudnionych. Premie należy więc doliczyć do odprawy. / Sygn. akt: MPK 122/18
Źródło: Rzeczpospolita
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."