Jak PiS ograł hazardowy biznes

Okiem eksperta
Bartosz 14/08/2017

Ostatnia aktualizacja: 14 sierpnia 2017

Jeszcze kilka miesięcy temu udział uczciwych firm w hazardowym torcie nie przekraczał 10 proc. Dziś wierzą one, że lada moment jedną dziesiątą będzie miała szara strefa.

Eksperci są zgodni: nowelizacja ustawy o grach hazardowych (Dz. U. z 2017 r. poz. 88), obowiązująca od kwietnia 2017 r., okazała się sukcesem. Jest dobrze, a ma być jeszcze lepiej.

Od 1 kwietnia nie ma już żadnych wątpliwości, że oferowanie zakładów wzajemnych bez stosownego zezwolenia wydanego przez ministra finansów jest zakazane. A od 1 lipca obowiązują przepisy nakładające na dostawców internetu obowiązek blokowania dostępu do domen wpisanych do rejestru oferujących gry hazardowe niezgodnie z ustawą. Po wejściu na stronę internetową, której domena jest wpisana do wykazu, internauta zostaje przekierowany na witrynę Ministerstwa Finansów. Znajduje się tam komunikat, że domena wykorzystywana była do nielegalnego oferowania zakładów.

Ustawodawca postanowił też utrudnić życie nielegalnym bukmacherom w zakresie przyjmowania płatności. Wprowadzony został zakaz udostępniania usług płatniczych na stronach wykorzystywanych do nielegalnej gry. Jeśli więc któryś z dostawców chciałby pośredniczyć w przekazach pieniężnych między graczem a bukmacherem, ryzykuje karą w wysokości nawet 250 tys. zł.

Zysk dla uczciwych

Pakiet korekt poskutkował. Przyznają to niemal wszyscy. – Od początku roku legalna część branży bukmacherskiej w Polsce notuje rosnącą liczbę użytkowników. Wpływ na tę sytuację miały zmiany legislacyjne – informuje Marta Kostka, prezes Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich.

A Mariusz Korzeb, ekspert Pracodawców RP, przekonuje, że nowelizacja, która przewiduje blokowanie domen podmiotów prowadzących w Polsce działalność bez zezwolenia, sprawdza się bardzo dobrze. – Zyskują na niej uczciwi przedsiębiorcy, którzy odprowadzają w Polsce podatki. Korzysta więc także Skarb Państwa. Stratni są zaś tylko ci, którzy łamali polskie prawo – twierdzi. I dodaje, że sytuacja, w której 90 proc. rynku należało do podmiotów działających w Polsce wbrew prawu, była absurdalna.

– Statystyki podane przez resort finansów, że liczba legalnie zawieranych zakładów zwiększyła się z roku na rok o ponad 100 proc., najlepiej pokazują, że dążymy do ucywilizowania tego rynku. Na którym, niestety, przez wiele lat działy się rzeczy zupełnie niezrozumiałe – komentuje Janusz Szewczak, poseł PiS i wiceprzewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych.

To, że nowe przepisy okazały się sukcesem, przyznają także nieoficjalnie politycy PO. Zaznaczają jedynie, że pierwsze prace nad wzmocnieniem pozycji legalnych przedsiębiorców kosztem tych wyprowadzających kapitał z Polski miały miejsce jeszcze za rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Teraz więc po prostu nadszedł czas żniw.

– Poczekajmy zresztą na wyniki po pełnym roku obowiązywania ustawy w nowym brzmieniu, a nie zachwycajmy się rezultatami po jednym kwartale – mówi jeden z polityków opozycji.

Teorii, jakoby obecnie rządzący zbierali efekty prac poprzedników, nie potwierdzają eksperci.

Mariusz Korzeb uważa, że przez lata jedynie ścigano graczy, najczęściej nieświadomych tego, że łamią prawo. I to robiono dość skutecznie. W samym 2015 r. wszczęto 3593 postępowania w stosunku do osób, które brały udział w zagranicznych grach hazardowych. Kilkaset skazano na grzywnę. Części się upiekło, bo sądy uwierzyły im, że nie wiedziały, iż obstawianie zakładów za pośrednictwem danej strony było nielegalne. Rzecz w tym, że, jak twierdzi przedstawiciel Pracodawców RP, walka z grającymi nie miała żadnego przełożenia na kondycję rynku. – Przedsiębiorcom bez stosownego zezwolenia w praktyce nic nie groziło – podkreśla Korzeb.

Całość czytaj na: gazetaprawna.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL