Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018
Widzącemu z daleka Benny’ego Biniona, w oczy rzucał się przede wszystkim biały kowbojski kapelusz na głowie. Nosił go lekko opuszczony na czoło – jak rewolwerowiec, który w czasie pojedynku chroni wzrok przed rażącymi promieniami słońca.
W młodości, nie bez powodu, przylgnęło do Benny’ego miano zabijaki, które nie odstępowało go do końca życia. Jednocześnie znany był jako oddany i lojalny pracownik, filantrop i człowiek wyrozumiały. Najważniejsze jest jednak to, że Binion uznawany jest za innowatora i kreatora hazardu – kluczowego przemysłu Las Vegas. Poza tym znał zarówno wielu wysokiej rangi polityków, jak i ważnych ludzi mafii. Benny miał nietypowe dzieciństwo, jak na kogoś, kto urodził się w 1904 r. w Teksasie. „Nigdy nie chodziłem do szkoły, nawet do podstawowej, ponieważ byłem bardzo chorowity” – wyznał w jednym z wywiadów. Jego najbliżsi utrzymywali się z handlu końmi, a i sam Benny miał do tego wyjątkową smykałkę.
Jako piętnastoletni chłopak był nawet kimś w rodzaju głowy rodziny, zwłaszcza że ojciec pieniądze chętniej trwonił niż zarabiał. Po ukończeniu 18. roku życia Binion przeniósł się do El Paso, by zająć się przemytem alkoholu. Tam też, w ramach porachunków, zastrzelił konkurenta. Kary uniknął, bo sąd uznał, że Benny działał w samoobronie…
W owym czasie przybierająca na sile wojna między gangami zbierała krwawe żniwa. Nie ominęło to również znajomych i współpracowników Biniona. Teksaski klimat stawał się więc dla Benny’ego „zbyt gorący”. W roku 1946 zabrał żonę i pięcioro dzieci, wsiadł do cadillaka wypełnionego walizkami pieniędzy i wyjechał do Nevady. Las Vegas okazało się najcudowniejszym miejscem na ziemi dla kogoś z jego „talentami”. W roku 1947 jego partnerem w interesach został John Kell Houssels Sr., jeden z najbardziej wpływowych ludzi w branży hazardowej.
Binion został udziałowcem Las Vegas Club przy Freemont Street. Jednak jego stosunki z rynkowymi konkurentami układały się źle. Zanim pojawił się w branży, kasyna miały przewagę nad graczami i dyktowały swoje warunki przez oferowanie niskich stawek zakładów. Ów porządek, wbrew wielu właścicielom kasyn, Benny jednak naruszył. W otwartym w roku 1951 i prowadzonym przez rodzinę Binionów legendarnym kasynie Horseshoe oferowano grę w kości przy stawkach sięgających aż 500 dolarów, podczas gdy inne lokale w Las Vegas nie przyjmowały zakładów przekraczających 50 dolarów.
Dewiza Benny’ego Biniona brzmiała „limitem jest pierwszy zakład”. Co oznaczało, że gracz mógł założyć się o dowolnie wysoką sumę, pod warunkiem, że zaproponuje ją przy pierwszym zakładzie. W 1980 r. w Horseshoe zjawił się zawodowy gracz, który zapytał o możliwość zakładu w wysokości miliona dolarów. Właściciele kasyna wyrazili zgodę. William Lee Bergstrom powrócił z 777 tysiącami dolarów, postawił całą tę sumę w pierwszym zakładzie, kości potoczyły się po stole i… wygrał!
Nie licząc kilku lat spędzonych w więzieniu Leavenworth, Las Vegas było dla Benny’ego Biniona domem aż do śmierci – w grudniu 1989 r. Na pogrzebie żegnało go blisko tysiąc ludzi. Wielu z nich zapewne zaskoczyły słowa księdza, który nad trumną wspomniał, że zmarły był hojnym fundatorem kościoła. Czyżby był aż tak religijny? W rozmowie z pewnym dziennikarzem powiedział, że choć wie, iż należy żałować popełnionych grzechów, to w przypadku niektórych z nich żałować po prostu nie umie…
Artykuł pochodzi z Magazynu E-PLAY, kwiecień 2008
"Poniedziałek 08.04.2024 nr 7,15,24,41,42 wtorek 09.04,2024 nr losowania 7,15,23,41,42 co to k...a ma być? Komuś coś gdzieś z rodziny nie wyszło?"
"Do Afryka. Bardzo dobrze powiedziane. Niech zmienią ustawę a nie co chwila inna interpretacja. Przepis należy traktować wprost a nie cwaniactwem jak to sądy robią."
"To może najwyższa pora zmienić zapisy UoGH zamiast wymyślać coraz to nowsze definicje losowości jak „perspektywa gracza” i sposoby żeby podpiąć na siłę logikę pod hazard. Dodatkowo zaprzestać zatrzymywanie urządzeń bez elementu losowego w kodzie źródłowym, jak również ludzi je stawiających do czasu zmiany Ustawy."
"Mieszają zwykle hazardówki z Finderami. Ostatnio rzuciło mi się w oczy że Findery mają opinie Polskiej Akademii Nauk o tym że deterministyczne nie ma nic wspólnego z losowością. I tu trzeba zgodzić się z tym, deterministyka nie ma nic wspólnego z losem. Charakter losowy tj. art2 ust 5 UoGH nie ma nic wspólnego z programem w którym są nagrody rzeczowe czy pieniężne. Finder czy inne tego typu wynalazki oparte na algorytmie deterministycznym należy oceniać czy czasami nie spełniają przesłanek z art. 2 ust 3 UoGH"
"Ciekawe co sobie tam nakleili na tych kartkach:)"