Ostatnia aktualizacja: 10 lutego 2017
Kluczowym narzędziem w walce z szarą strefą ma być możliwość blokowania stron internetowych wykorzystywanych do oferowania gier hazardowych niezgodnie z polską ustawą – pisze w Rzeczpospolitej Przemysław Walasek z kancelarii Taylor Wessing
1 kwietnia 2017 roku wejdzie w życie ważna nowelizacja ustawy z 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych, której celem jest m.in.walka z nielegalnym hazardem w internecie. Kluczowym narzędziem w walce z szarą strefą ma być możliwość blokowania stron internetowych wykorzystywanych do oferowania gier hazardowych niezgodnie z polską ustawą. Techniczny ciężar takiego rozwiązania został przerzucony na przedsiębiorców telekomunikacyjnych, których nowe przepisy zobowiązują (aczkolwiek dopiero od 1 lipca 2017 r.) do uniemożliwienia dostępu do stron internetowych wpisanych do stworzonego w tym celu oraz prowadzonego przez ministra finansów rejestru, jak również do przekierowywania internautów do specjalnej strony (również administrowanej przez ministra finansów).
Jest to bez wątpienia cios wymierzony w zagranicznych operatorów internetowych platform hazardowych kierujących swoją ofertę do polskich użytkowników bez wcześniejszej legalizacji swojej działalności w Polsce i – co równie istotne – bez konieczności ponoszenia związanych z tym obciążeń podatkowych. Zmiana ta w sposób naturalny stanowi szansę dla rodzimych przedsiębiorców z branży hazardowej, których udział w wartym ok. 5 mld rynku internetowych gier hazardowych jest niewielki i według niektórych źródeł nie przekracza 10 proc.
Kontrowersyjna lista
Z doniesień prasowych wynikałoby jednak, że przynajmniej część krajowych przedsiębiorców nie czekając na wejście w życie wspomnianej nowelizacji wzięła sprawy w swoje ręce i zainicjowała uruchomienie strony internetowej dostępnej pod wiele mówiącą domeną rejestrdomenzakazanych.pl. Strona według dostępnych na niej informacji „zawiera listę firm hazardowych, działających na terenie Polski niezgodnie z prawem, gdyż bez stosownego zezwolenia ministra finansów RP. Podmioty oferując swoje nielegalne usługi narażają obywateli Polski na bardzo poważne konsekwencje karno-skarbowe (…)”. Cel tej inicjatywy wydaje się dość oczywisty i jest to zapewne pierwszy krok w kierunku przejęcia większej części rynku hazardowego przez krajowych przedsiębiorców. Taki sposób działania, jakkolwiek komercyjnie uzasadniony, może budzić pewne wątpliwości odnośnie zgodności z bezwzględnie obowiązującymi przepisami prawa.
Nie wszystkie zagraniczne firmy
Według informacji umieszczonych na stronie wszystkie podmioty ujęte na liście prowadzą działalność niezgodną z prawem powołując się w tym kontekście na obecne brzmienie art. 29a ustawy o grach hazardowych, zgodnie z którym urządzanie gier hazardowych przez sieć internet jak również uczestniczenie w nich jest zakazane, przy czym nie dotyczy to zakładów wzajemnych urządzanych na podstawie udzielonego zezwolenia. Pomijając już kwestię wiele mówiącej nazwy „Rejestr domen zakazanych”, również treści dostępne na wspomnianej stronie internetowej nie pozostawiają w tym zakresie jakichkolwiek wątpliwości -nader często wspomina się o „nielegalnych grach hazardowych”, odpowiedzialności karnej oraz dotkliwych karach, popartych przykładami z orzecznictwa. Jest to więc forma publicznego pręgierza, którego celem jest stygmatyzacja firm ujętych na liście. Powstaje jednak pytanie, czy rzeczywiście zarzut prowadzenia nielegalnej działalności można postawić każdemu z 50 podmiotów na liście? Rzecz w tym, że znalazły się tam również i takie podmioty, które nie kierują w sposób szczególny swojej oferty do polskich użytkowników, w tym chociażby w ramach prowadzonej działalności nie komunikują się w języku polskim jak również nie podejmują innych działań, które mogły sugerować sprzedaż celowo ukierunkowaną na rynek polski. Trudno zakładać, że tacy przedsiębiorcy naruszają zakaz określony w art. 29a ustawy o grach hazardowych, a co za tym idzie, formułowanie w odniesieniu do tej grupy podmiotów zarzutu prowadzenia działalności niezgodnie z przepisami prawa polskiego jest zabiegiem delikatnie mówiąc karkołomnym.
więcej czytaj na: e-playbet.com
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."