Ostatnia aktualizacja: 6 kwietnia 2017
Obroty: pięć miliardów złotych rocznie. Udział w rynku: 10 proc., bo rządziły zagraniczne firmy, które właśnie wyproszono. Zmiany w ustawie hazardowej wprowadzone 1 kwietnia mają poprawić sytuację polskich bukmacherów i znacznie zwiększyć wpływy z zakładów do budżetu państwa. Czy skorzysta również polski sport i co czeka obstawiających?
Było ponad 30, zostało tylko siedem – wybór firm bukmacherskich na polskim rynku znacznie się zmniejszył. Potęgi, jak William Hill, chcąc tu wrócić, muszą zdobyć licencję. Ale nie wygląda na to, by miała się ustawić kolejka chętnych po pozwolenie na działalność w naszym kraju. Na ten moment jedyną firmą, która wycofała się z polskiego rynku z dniem 1 kwietnia jednocześnie oficjalnie informując o złożeniu wniosku o licencję jest Bwin.
Bukmacherzy wygrają
[numblock num=”” style=”3″]Nielegalne podmioty w zdecydowanej większości najprawdopodobniej nie będą zainteresowane pozyskaniem polskiej licencji. U nas musiałyby zapłacić 12% podatku od obrotu i 19% podatku CIT, podczas gdy na Malcie płacą podatek od działalności bukmacherskiej, który wynosi 0,5% od obrotu (ale maksymalnie 466 000 euro), a efektywny CIT na poziomie ok. 5%. Nielegalni operatorzy po rejestracji w Polsce nie mogliby też oferować loterii czy gier w kasynie [na to monopol będzie miało państwo], jak to robią obecnie – mówi Mateusz Juroszek, prezes firmy STS, której udziały w rynku legalnych bukmacherów w Polsce wynoszą aż 48 proc.[/numblock]STS, jako bukmacher największy, siłą rzeczy musi być tym, który z nowelizacji ustawy cieszy się najmocniej. Przed zmianami udział polskich firm w obrotach branży sięgał 10 proc., teraz ma dojść do 60 proc.
Więcej czytaj na: e-playbet.com
XYZ
07/04/2017
pinoczet
06/04/2017
jj4e354
06/04/2017
MARS
06/04/2017