Ostatnia aktualizacja: 29 marca 2018
Za urzędowania Jacka Kapicy celnicy spotykali się z blokowaniem przez swoich przełożonych czynności dotyczących nielegalnie certyfikowanych automatów do gier hazardowych – mówi PAP Sławomir Siwy ze Związku Zawodowego Celników.
CBA zatrzymało w czwartek rano w sprawie tzw. afery hazardowej – na polecenie prokuratury w Białymstoku – b. wiceministra finansów w latach 2008-15 i b. szefa służby celnej.
Zdaniem Sławomira Siwego to, co naprawdę zasługuje na miano afery hazardowej – i tego może dotyczyć śledztwo, w ramach którego zatrzymano Kapicę – „polegało na operacji legalizacji automatów do wysokich wygranych jako automatów do niskich wygranych”.
Jak stwierdził Siwy, „na początku urzędowania Jacka Kapicy, przed wejściem w życie nowej ustawy hazardowej, w krótkim czasie zalegalizowano tyle nowych automatów, co we wszystkich wcześniejszych latach, kiedy ten +biznes+ funkcjonował”.
Proceder ten miał trwać od 2003 roku, kiedy weszła w życie nowelizacja ustawy o grach hazardowych, ale skala była nieporównywalna do tego, co zaczęło się dziać za przyzwoleniem Jacka Kapicy.
W ocenie Siwego uprawnione jest stwierdzenie, że „Ministerstwo Finansów certyfikowało automaty bezkrytycznie i na ogromną skalę, pomimo, że były informacje od funkcjonariuszy, że proceder bezprawnego uznawania automatów do wysokich wygranych za automaty do wygranych niskich istnieje”.
Rozmówca PAP opisuje sytuacje, w których przełożeni funkcjonariuszy celnych blokowali kroki zmierzające do ścigania przestępstw związanych z automatami.
Ustawa z 2009 roku delegalizowała automaty o niskich wygranych, jednak uznawała ważność przyznanych wcześniej czasowych koncesji na automaty.
Siwy zauważa, że „nie podjęto działań naprawczych w ustawie z 2009 roku w celu ukrócenia zwrotów automatów, tylko brnięto w zaparte wbrew stanowisku wymiaru sprawiedliwości i wbrew alarmistycznemu stanowisku związku zawodowego celników”.
Odnosząc się do postaci Jacka Kapicy i swoich wątpliwości do tego urzędnika, Siwy przypomniał jego wystąpienie z mównicy sejmowej jeszcze przed wybuchem afery hazardowej w 2009 roku.
Postępowanie w sprawie nielegalnych gier hazardowych na automatach początkowo prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku. Badany przez nią proceder opierał się na tym, że automaty rejestrowane jako maszyny dające tzw. niskie wygrane, można było nielegalnie przeprogramować, by dawały także wyższe wygrane.
W październiku 2014 roku media informowały, że gdy jeszcze śledztwo było w Białymstoku, zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych miał usłyszeć także ówczesny wiceminister finansów i szef służby celnej Jacek Kapica. Prowadzący śledztwo mieli taki zamiar, ale – w drodze nadzoru służbowego – decyzja została zmieniona, a całe śledztwo przeniesiono do prokuratury w Poznaniu. Tam prokuratura badała, czy w latach 2006-2009 urzędnicy Ministerstwa Finansów nie dopełnili swoich obowiązków i doprowadzili w ten sposób – na podstawie poświadczających nieprawdę opinii – do rejestracji prawie 78 tys. automatów do gier o niskich wygranych (tzw. jednorękich bandytów), wbrew obowiązującym wówczas przepisom, w tym wbrew ustawie z 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych.
Po trzech latach, w marcu 2017 roku, śledztwo zostało jednak umorzone. Po decyzji, że należy je jednak wznowić i jeszcze raz zbadać, czy nie doszło do przestępstwa – trafiło znowu do Białegostoku, ale już do prokuratury okręgowej.
Najbardziej rozbudowany wątek śledztwa, dotyczący podmiotów gospodarczych i osób fizycznych organizujących gry hazardowe na automatach oraz jednostek certyfikujących takie urządzenia, prowadzony jest przez podlaski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej.
W połowie lutego br. funkcjonariusze białostockiej delegatury CBA i prokurator prowadzący sprawę przesłuchali – w Szczecinie – pracowników tamtejszego Urzędu Celno-Skarbowego i Izby Administracji Skarbowej. „Przesłuchiwanych jest osiem osób, zabezpieczamy dokumenty” – informował wówczas PAP Piotr Kaczorek z wydziału komunikacji społecznej CBA. Według informacji PAP, byli to pierwsi świadkowie przesłuchiwani w śledztwie po jego wznowieniu.
Dodał, że wśród tych osób jest b. szefowa Izby Celnej w Szczecinie. Radio RMF FM podało, powołując się na nieoficjalne informacje, że chodzi o Lidię Mołodecką. „To pierwsza kobieta-generał wśród celników uznawana za człowieka byłego wiceministra finansów w rządzie PO-PSL Jacka Kapicy” – poinformował RMF FM.
Źródło: PAP
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."