Wojna na laiki między Kręciną a Rudzkim

Bukmacherzy
Iwo 06/08/2018

Ostatnia aktualizacja: 6 sierpnia 2018

Redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” napisał w swojej gazecie, że mu się nie podoba Zdzisław Kręcina. W dziennikarstwie, które pasożytuje na futbolu, to norma, że jeden mężczyzna nieładnie pisze o drugim przedstawicielu tego samego podgatunku z branży piłkarskiej.

Nie ma zatem powodu, aby zaraz zawiadamiać UEFA w Nyon. W międzynarodowych centralach ludzie już od dawna mają dość polskiej specyfiki i brakuje im czasu i cierpliwości, żeby bez przerwy studiować istotę kopania się w Polsce i cokolwiek z tego zrozumieć.

Próbę wymierzenia sprawiedliwości własnymi siłami należałoby rozpocząć od informacji, że dr Zdzisław Kręcina jest prawie ćwierć wieku starszy od redaktora Przemysława Rudzkiego i dawno temu zawiesił trampki na kołku w Żywcu. To typowy „gorol”, człowiek drugiego sortu dla każdego hanysa, a nawet zagłymbioka, co zauważam na wszelki wypadek, gdyby Rudzki, który przyszedł na świat w Czeladzi, czyli na lewym brzegu Brynicy, odcinał się od rosyjskich i pruskich korzeni jako źródła własnych uprzedzeń. Kręcina jest bardziej austriacki w słowie, geście i manierach. Rudi, jak o Rudzkim mówią kumple, nosił portki w zębach, kiedy Zdzisio już był przy piłce. Jeżeli to nie jest wystarczający powód, aby bajtla zahaltowało, to ja przepraszam.

Zdarzyła się jeszcze okoliczność, która rzuca najjaśniejsze światło na przyczyny wojny zaczepnej stron, które „łączy piłka”. Otóż Zdzisław Kręcina w połowie kwietnia tego roku założył własne konto na Twitterze. Nad podziw długo znosił bez słowa hejty i podśmiechujki w sieci. Znajomym mówił, że ma skórę nosorożca i dystans do memów, choć przecież wszyscy się domyślali, że to nie jest prawda, tylko komunikat dla prasy.

Postanowił się odwinąć.

Niecałe trzy miesiące od pojawienia się Kręciny w mediach społecznościowych zrezygnował z Twittera Przemysław Rudzki. Powiedział, że nie ma czasu na głupstwa, ale widać było, że to komunikat dla prasy usprawiedliwiający rejteradę. Kręcina powitał tę decyzję z ledwie skrywaną radością, zauważając ze smutkiem: „Szkoda, że tak późno”. „Nie wniosłeś wiele do piłki”, napisał Kręcina. „A Ty tylko chrapanie”, odpowiedział Rudzki. „Co Ty możesz wiedzieć o chrapaniu?!”, zareagował w rewanżu Kręcina kultowym tekstem i wygrał tę wojnę na lajki.

Zwycięstwo potwierdziło trafność wyboru, jakiego dokonała firma bukmacherska LV BET. Wcześniej bowiem dr Kręcina zasiadł w fotelu ambasadora marki i już od kilku tygodni przekonywał w telewizyjnych spotach, że „mundial sam się nie wygra”.

Wszystko w tej reklamie jest na swoim miejscu, a przede wszystkim jej główny bohater w pozie prawdziwszej niż ta, którą pamiętamy w wykonaniu Alfreda Hitchcocka; też na nikogo nieucharakteryzowany, a zbudowany ze wszystkich wyobrażeń widza o ważnym bukmacherze w naszym kraju.

Arcymistrzowska rola!

Fachowcy wiedzą, ile trudu reżyserskiego, aktorskiego i literackiego wymaga nakręcenie maleńkiej „prawdziwej” scenki. Jak trudno nawet największym zawodowcom przychodzi zagrać samych siebie przed kamerą. Musieli się ci fachowcy zdziwić na planie, jak genialnie Kręcina zagrał Kręcinę, jak łatwo im poszło z człowiekiem bez przygotowania aktorskiego, który na dodatek miał zapewne uwagi do napisanego mu tekstu, a kto wie, czy sam nie jest autorem skrzydlatej puenty spotu: mundial sam się nie wygra. Brzmi bowiem to zdanie tak, jakby je kiedyś rzucił przy piwie Kazimierz Górski, a teraz Kręcina sobie przypomniał.

Ten film reklamowy to nasza jedyna w pełni profesjonalna pamiątka po ostatnich mistrzostwach świata w piłce nożnej. Prasowa wersja też zawierała wizerunek Kręciny, a ponieważ wspomniana firma bukmacherska ogłasza się w „Przeglądzie Sportowym”, naczelny nie wytrzymał i publicznie oskarżył ambasadora marki o używanie okularów przeciwsłonecznych zakupionych, o zgrozo, na stacji benzynowej.

I to może być najboleśniejszy koniec tej wojny, bo bukmacher zapowiedział, że się od Rudzkiego wyprowadzi z reklamą. Opuszczone miejsce pewnie zajmie Sarah Jessica Parker, piękna twarz nowego modelu biustonosza renomowanego producenta bielizny damskiej. W dobrych okularach.

W dziennikarstwie pasożytującym na futbolu to norma, że jeden mężczyzna nieładnie pisze o drugim.

Źródło: Przegląd

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL