Amerykańska krucjata przeciw bukmacherom
Przeciwnika oskarżają o chciwość, samolubstwo, łamanie prawa i bezmyślność. Jeden z najmniejszych stanów w USA pod względem powierzchni, za to jeden z czołowych, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, zalegalizował bowiem zakłady sportowe.
– Nie wiedzą, co robią – uważa David Stern, szef NBA. – Interesuje ich tylko, by zarobić dolara czy dwa, a nie obchodzą ich katastrofalne skutki decyzji.
Republikański gubernator New Jersey Chris Christie dzięki legalizacji zakładów chce łatać dziurę budżetową. Przecież i tak miliony ludzi w USA obstawiają nielegalnie „u buka” – argumentuje – i lepiej, by ich pieniądze zasilały budżet stanowy niż zorganizowaną przestępczość.
Prawodawcy z New Jersey dosyć skromnie otworzyli możliwość obstawiania wyników. Można to robić tylko w podupadających ostatnio z powodu kryzysu w dwunastu kasynach w Atlantic City i na czterech torach wyścigów konnych w tym stanie.
Ale i tak największe ligi i NCAA wytoczyły Christiemu sprawę w sądzie federalnym. Twierdzą bowiem, że zgoda na zakłady w New Jersey zagrozi czystości rozgrywek. Dodają przy tym, że New Jersey miało możliwość zalegalizowania u siebie zakładów sportowych w 1993 r. i nie skorzystało z tego.
Przedstawiciele stanu odpowiadają natomiast, że jak dotąd czystości sportu nie zagroziły ani nielegalne zakłady sportowe szacowane na 500 mld dol., ani legalne w niektórych stanach. Z zawieszenia prawa o zakazie sportowego hazardu skorzystały bowiem w 1993 r. Nevada, Delaware i Montana. W tych dwóch ostatnich stanach obstawiać można tylko niektóre rozgrywki w ramach tzw. loterii stanowej. Tylko w Nevadzie można się zakładać o wszystko. Nie tak dawno na króciutkiej liście bukmacherskich stanów był też Oregon, ale w 2007 r. miejscowy parlament zakazał obstawiania meczów.
cały materiał Michała Kiedrowskiego na sport.pl