Ostatnia aktualizacja: 1 grudnia 2012
Na portalu sport.pl ukazał się ciekawy wywiad z Borisem Beckerem, niegdyś tenisistą – obecnie członkiem Teamu PokerStars SportStars.
– Szczególnie utkwiła mi w głowie porażka z moją żoną, z którą grałem w jednym z niemieckich programów telewizyjnych. Wszyscy mi to wypominają. A tak na serio – poker zastąpił tenis w moim życiu – opowiada Boris Becker, który od pięciu lat grywa w profesjonalnych pokerowych turniejach.
Od pięciu lat należysz do Teamu PokerStars SportStars. Jakie było twoje najbardziej emocjonujące pokerowe doświadczenie?
Boris Becker: Oczywiście przeżyłem kilka wspaniałych chwil. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego udziału w European Poker Tour w Monte Carlo, gdzie po pierwszym dniu gry w bocznym turnieju objąłem prowadzenie, a nawet dostałem się do stołu finałowego i zająłem siódme miejsce. Był to z pewnością przełomowy moment, który znacząco wpłynął na wzrost mojej fascynacji grą.
Moim najlepszym pokerowym wynikiem był chyba udział w World Poker Tour w Las Vegas. Po pięciu długich dniach rozgrywek zająłem 38. lokatę przy 400 uczestnikach. Pierwsze płatne miejsce w głównym turnieju zająłem na EPT w Barcelonie – nigdy tego nie zapomnę.
Który z twoich pokerowych występów telewizyjnych szczególnie utkwił ci w pamięci?
– Mój pierwszy udział w programie „TV total PokerStars.de Nacht” Stefana Raaba w niemieckiej telewizji. Zawsze wypomina mi się, jak zostałem wyeliminowany przez własną żonę. Jednocześnie był to też pierwszy duży krajowy sukces, zwłaszcza dla mojej żony, która wygrała ten turniej. Jednak gdy drugi raz gościłem w programie Stefana Raaba, to ja ją pokonałem i zmusiłem ją do odejścia od stołu. Niestety, prawie nikt o tym nie pamięta! Ostatecznie przegrałem pojedynek jeden na jednego z graczem z internetowych kwalifikacji, ale przynajmniej zająłem drugie miejsce. Chętnie zagrałbym u Raaba po raz trzeci.
– Sekretem jest chyba cierpliwość – jest ona niezbędna, żeby później móc zagrać agresywnie we właściwym momencie. W Anglii jest powiedzenie: „there is no shame in folding” (tłum. to nie wstyd poddać się). Sprawdza się ono w dziedzinie pokera, zwłaszcza w turniejach – jedno złe sprawdzenie i odpadasz. Ważne są umiejętność koncentracji, cierpliwość i pokerowa twarz. Żeby je w sobie wyrobić, trzeba poświęcić mnóstwo czasu i dużo ćwiczyć.
Czy poker miał duży wpływ na twoje życie?
– Tak, a w ciągu ostatnich pięciu lat bardzo pozytywny. Zawsze warto poćwiczyć cierpliwość i koncentrację. Do pewnego stopnia mogę porównać grę w pokera z moją karierą tenisową – istnieje między nimi kilka podobieństw. Podczas turniejów spędzam dużo czasu z młodymi ludźmi – razem podróżujemy i mieszkamy w tych samych hotelach. To mi przypomina czasy, gdy miałem 25 lat. Dziś moje codzienne życie jest inne, ale poker pozwala mi wrócić do okresu, gdy byłem dwudziestokilkulatkiem.
Wimbledon jest często nazywany twoim salonem. Czy można tak też nazwać stół pokerowy?
– Po licznych urazach i kilku operacjach dziś rzadko mogę grywać w tenisa, a moja obecna gra nie może się równać z dawną. Ale teraz poznałem i doceniłem pokera, a nawet ustawiłem stół pokerowy w swoim domu. Mam też kilka ulubionych turniejów, w których staram się grywać co roku. Poker zdecydowanie zastąpił teraz dla mnie kort tenisowy.
Czy dążysz do tego, by traktować swoją pokerową karierę tak poważnie i ambitnie jak grę w tenisa?
– Niestety, nie jestem zawodowym pokerzystą. To jedyna różnica. Ze względu na inne zobowiązania mogę uczestniczyć tylko w pięciu czy sześciu turniejach rocznie. Dlatego – ze sportowego punktu widzenia – nie można naprawdę porównać tych dwóch dziedzin. Ale z pewnością gdy gram w pokera, jestem tak samo skupiony jak podczas meczu tenisa.
Czy jakiś twój słaby punkt okazał się wadą przy pokerowym stole?
– Na początku, gdy dopiero zaczynałem, dużą wadą była moja popularność. Każdy chciał się ze mną zmierzyć, choć jeszcze nie byłem zbyt dobry. W konsekwencji zawsze musiałem grać do samego końca, a blefowanie było prawie niemożliwe. Ale niebawem umiałem już wykorzystywać to na swoją korzyść, bo szybko zacząłem robić postępy w grze. Byłem w stanie raz po raz zaskakiwać swoich przeciwników i zabierać im żetony. Dziś ludzie postrzegają mnie już jako osobę, która wie, jak grać w pokera. Ostatecznie moją największą słabością jest brak czasu. Kiedy zasiadam do gry w turnieju pokerowym, a w poprzedzających go tygodniach żyłem w zupełnie innym świecie, muszę zacząć od mentalnego przestawienia się na tryb pokerowy. A to bywa dość trudne, zwłaszcza w turniejach, bo wystarczą dwa złe zagrania i odpada się z gry. Niestety, może to oznaczać, że zanim wypracuję dostateczną psychiczną siłę i pokerową twarz, turniej może się już skończyć.
www.sport.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."