Ostatnia aktualizacja: 30 czerwca 2024
Rozpoczynające się za dwa tygodnie piłkarskie mistrzostwa świata będą okresem żniw dla firm bukmacherskich na całym świecie – i dla tych hazardzistów, którzy prawidłowo wytypują zwycięzców. Polskie firmy z branży wiedzą jednak, że żniwa nie będą tak obfite, jak mogłyby być – gracze znad Wisły wolą zostawiać pieniądze nie u nich, ale u zagranicznych bukmacherów, oferujących zakłady przez internet.
– Nie jesteśmy w stanie skutecznie konkurować z ich ofertą, bo jako legalni, zarejestrowani w Polsce bukmacherzy płacimy bardzo wysokie podatki i, jeśli mamy wykazywać jakieś zyski, nie możemy oferować tak atrakcyjnych stawek. To tak, jakby obok stacji Orlenu ktoś otworzył konkurencyjny punkt i sprzedawał paliwo dwa razy taniej, nie płacąc żadnych podatków – mówi Mateusz Juroszek, prezes STS.
Wołanie o zmiany Eksperci branżowi i bukmacherzy w tym tygodniu debatowali w Krajowej Izbie Gospodarczej (KIG) o tym, „jak zwiększyć wpływy do budżetu i zmniejszyć szarą strefę”. Zgodnie z szacunkami firmy konsultingowej Roland Berger, aż 91 proc. pieniędzy, obstawianych przez Polaków u internetowych bukmacherów, trafia do nielegalnych na polskim rynku firm. Cała branża warta jest ok. 5 mld zł, ale jej legalna część – zaledwie 195 mln zł.
Czytaj całość na: pulsbiznesu.pb.pl
zoo
17:03 01/06/2014