Błogosławiona pandemia?

Hazard online
Michał Czarkowski 12/10/2020

Ostatnia aktualizacja: 12 października 2020

Niech żyje koronawirus! Nic lepszego branży internetowego hazardu nie mogło spotkać! Kasyna naziemne pozamykane, poker roomy pozamykane, wizyta w kolekturze bukmacherskiej w maseczce na twarzy powoduje lekką nerwowość u wszystkich obecnych w lokalu.

Czy aby na pewno jest się z czego cieszyć? Pomijając zupełnie kwestie etyczne (bo nikomu nie jest do śmiechu), branża niekoniecznie ma się z czego cieszyć. Branża internetowego hazardu, według danych publikowanych przez Online Gambling Quarterly Magazine, dopiero powolutku wraca do cyferek przed-covidowych. Czyżby fakt, że możemy grać prawie wyłącznie w Sieci nie spowodował aby gigantycznego wzrostu obrotu i dochodów e-kasyn i e-buków? Nie.

Zacznijmy od bukmacherów

Zakłady sportowe mają to do siebie, że zakładamy się o rezultaty wydarzeń sportowych. Jeżeli sport ledwo zipie, to i bukmacherzy ledwo zipią. I jeżeli w jednej chwili stają całe ligi, to nie bardzo jest co typerom oferować. Bo nie oszukujmy się – ile można stawiać na chiński ping pong czy rosyjskie waterpolo? W związku z tym ruch do buków zaczął wracać na poważnie dopiero po wznowieniu większości rozgrywek.

Poker

Poker w Sieci ma się dobrze i mniej więcej tak samo dobrze, jak przed wybuchem „pandemii”. Procent graczy okupujących poker roomy naziemne w porównaniu z graczami internetowymi jest na tyle znikomy, że zamknięcie naziemnych roomów wiele w biznesie nie zmieniło. Parę tysięcy graczy założyło po raz pierwszy konta w internetowych roomach, inni przyczaili się w piwnicach i grają dalej.

 

Spory ruch zrobił się w lipcu, kiedy to wystartowały nieoficjalne mistrzostwa świata – WSOP. World Series of Poker, dotychczas rozgrywane w Las Vegas, zostało przeniesione do internetu. Siłą rzeczy o złote bransoletki zagrało nieco więcej graczy, niżby to miało miejsce w przypadku festiwalu naziemnego, jednak po miesięcznej zwyżce sytuacja w branży e-pokera wróciła do normy. Zwłaszcza, że grać można było tylko fizycznie przebywając po drugiej stronie Atlantyku, więc to nie tak, że zagrał „cały świat”.

W zasadzie zmieniło się tylko to, że złota bransoletka mistrzowska straciła nieco na prestiżu. O to najbardziej cenione przez pokerzystów trofeum można było w tym roku zagrać w turniejach niemal groszowych. Już za kilkaset dolarów każdy, kto miał wystarczająco wiele szczęścia i umiejętności, mógł na zawsze zapisać się w historii tej dyscypliny. Z reporterskiego obowiązku donoszę, że również w wersji online żadnemu z Polaków nie udało się wygrać upragnionej błyskotki WSOP, chociaż czterech naszych siedziało przy finałowych stolikach. Może w przyszłym roku.

Na koniec kasyna

I podobnie jak w przypadku innych działek hazardowego tortu, także tutaj notowane były mocne spadki obrotów. Pytanie – dlaczego? W przypadku kasyn naziemnych odpowiedź jest prosta i logiczna – dlatego, że były pozamykane. Ale kasyna internetowe nie były pozamykane a gracze siedzieli w domach, nudząc się jak norki. Dlaczego nie grali więcej?

Bo nie mieli za co. Tutaj dochodzimy do głównej przyczyny covidowej katastrofy, która dotknęła branżę hazardową. Ludzie po prostu nie mają pieniędzy na hazard. Poza przypadkami klinicznymi, kwalifikującymi się na terapię, gracze stawiają tylko takie sumy, na utratę których mogą sobie pozwolić. Wizytę w kasynie czy obstawienie kilku meczów u buka traktują tak, jak wyjście do kina czy restauracji. Jak rozrywkę, za którą płacą. A teraz nie ma już za co się bawić.

Nie mam zamiaru drążyć tematu i zastanawiać się, czy skórka warta wyprawki, czy lockdown całych branż i rynków wart jest tego wszystkiego. Każdy swój rozum ma. Niemniej z tyłu głowy tli się natrętna myśl, że przez tę całą „pandemię” to więcej ludzi umrze z głodu, niż na płuca.

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL