Bukmacher stanie przed sądem

Artykuły
Iwo 18/05/2022

Ostatnia aktualizacja: 26 lutego 2024

Rusza proces pracownika STS. Odpowie za to, że nie reagował, kiedy bezrobotny mąż kasjerki z CBA na hazard wydawał miliony przywłaszczonych pieniędzy.

To ostatnia odsłona afery z wynoszeniem gotówki z CBA, którą rozliczała Prokuratura Regionalna w Warszawie, a teraz będzie oceniał katowicki sąd. We wtorek rusza proces Tomasza W. – szefa działu kontroli firmy STS – o to, że podejrzenia prania pieniędzy przez męża kasjerki z CBA nie zgłosił służbom finansowym. Pieniądze partiami wykradała, aż uzbierało się 9 mln 230 tys. zł, pracująca w CBA kasjerka Katarzyna G., a jej mąż Dariusz obstawił za nie zakłady bukmacherskie. Choć był bezrobotny, bez problemu wydał na hazard w STS ukradzioną z CBA fortunę.

Przypomnijmy. Dariusz G. jako „Brasco81” obstawiał mecze piłkarskie – od czerwca 2017 do grudnia 2019 r. dokonał łącznie 1591 wpłat na ponad 10 mln zł – podliczył prowadzący śledztwo prok. Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie, który osobiście będzie oskarżał w procesie przed sądem w Katowicach. Tomasz W. od 2011 r. zajmował się w STS przeciwdziałaniem praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.

„Jednocześnie nie znał źródła pochodzenia tak dużych wartości majątkowych zaangażowanych przez Dariusza G. Wiedział natomiast, że tenże klient nie prowadzi działalności gospodarczej i nie jest osobą medialnie znaną z posiadania dużego majątku” – podkreśla prokurator.

I uważa, że bukmacher powinien zawiadomić GIIF o podejrzeniu prania pieniędzy przez męża kasjerki – zobowiązywały go do tego zapisy w regulaminach spółki i ustawa AML (skrót od Anti- -Money Laundering – o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy, stworzona po zamachach terrorystycznych we Francji i Belgii). Zwłaszcza, że klient zlecał „więcej niż dziesięć transakcji w ciągu dnia”.

„Tomasz W. nie czuje się winny, uważa się za kozła ofiarnego. Zgłaszał służbom finansowym transakcje dokonywane przez męża kasjerki, firma nie widzi z jego strony nieprawidłowości. Proces kasjerki był tak utajniony, że nie wiadomo naprawdę, jaka kwota zginęła – mówi nam prof. Zbigniew Ćwiąkalski, obrońca Tomasza W.

Mąż kasjerki był sprawdzany przez STS. Jest mnóstwo osób, które grają dużymi kwotami, ale to jeszcze nie znaczy, że są oszustami „– dodaje profesor.

Innego zdania jest prokuratura.

„Będę wnosił o uznanie oskarżonego za winnego z tej racji, że dopuścił się zaniedbań, które są opisane szczegółowo w zarzucie i w uzasadnieniu aktu oskarżenia. Gdyby reagował w sposób zgodny z obowiązującym prawem, to organy ścigania uzyskałyby dużo wcześniej informację o procederze” – mówi nam prok. Przemysław Ścibisz.

Po wybuchu afery spółkę skontrolował GIIF i wykrył liczne nieprawidłowości wskazujące na brak stosowania przepisów ustawy AML. GIIF zawiadomił prokuraturę m.in. o działaniach Tomasza W. Spółka STS uważa, że „dochowała wszelkich procedur” i informowała GIIF o tzw. transakcjach ponadprogowych. Uważa, że winna jest CBA, która nie miała odpowiedniego systemu kontroli. Tomasz W. nadal pracuje w STS, ale nie zajmuje się już wątkami przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowania terroryzmu.

„Jako pracownik o wysokich kwalifikacjach wspomaga spółkę w innym zakresie” – odpowiada nam STS.

Firma bukmacherska stoi za oskarżonym pracownikiem także po to, by zachować cień szansy na odzyskanie zajętych pieniędzy. Jeżeli sąd go skaże i stwierdzi, że spółka dopuściła się naruszeń procedury, to szanse na to stopnieją do zera. W 2021 r. warszawski sąd skazał kasjerkę na sześć lat i cztery miesiące pozbawienia wolności, jej męża na osiem lat. W wyroku (nieprawomocnym) sąd orzekł, że miliony zajęte na kontach STS mają wrócić do CBA i tak się stanie, jeśli skazanie się utrzyma.

„Aktywność Dariusza G. była wręcz gloryfikowana przez STS Holding SA” – podaje akt oskarżenia, a bierność bukmachera tłumaczy „ochroną interesów spółki”.

Źródło: rp.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL