Ostatnia aktualizacja: 22 lipca 2015
Przez zapisy ustawy hazardowej polski sport traci miliony, a gracze wybierają nielegalne firmy. Ministerstwo Finansów zadowala się drobnymi zmianami, a rozmów z bukmacherami… unika.
Od 700 milionów do 4 miliardów złotych – tyle w ciągu czterech lat może przynieść Skarbowi Państwa wprowadzenie przepisów regulujących branżę hazardową na wzór obowiązujących w Danii. Tak wynika z raportu Deloitte opracowanego na zlecenie EGBA (europejska organizacja zrzeszająca firmy bukmacherskie). Absurdy naszej ustawy hazardowej nie są żadną tajemnicą, obowiązuje ona jednak od ponad pięciu lat. Skutek? Według badań od 84 do 91 procent rynku hazardu online należy do podmiotów działających wbrew regulacjom prawnym. W Danii – 5 procent.
– Nasz przekaz jest jasny – dobra regulacja prawna rynku bukmacherskiego przynosi korzyści klientom, operatorom, władzom i choćby klubom sportowym, które są chętnie sponsorowane przez firmy bukmacherskie. Każdy rząd, który chce poważnie zająć się tym zagadnieniem i przyciągnąć jak najwięcej zagranicznych firm, musi pamiętać o czterech sprawach. Rozsądnym podatku – od przychodu, a nie obrotu, pozwoleniu na szeroką ofertę gier online, wreszcie, umożliwieniu legalnym operatorom reklamowania swoich usług oraz zgodności z prawem Unii Europejskiej – podkreśla Richard Leather, przedstawiciel EGBA na Europę wschodnią.
Polska ustawa przewiduje 12-procentowy podatek obrotowy. Legalnie działający operatorzy (licencję ma czterech) przerzucają go na graczy. Skutek jest taki, że można wygrać zakład np. o wynik meczu Polska – Gibraltar i… dostać mniej pieniędzy, niż się wpłaciło.
W Danii, na której według ekspertów powinniśmy się wzorować, realny podatek wynosi 1,6 proc. (20 proc. od przychodu brutto przy marży na poziomie 8 proc). W 5,5-milionowym kraju funkcjonuje 53 operatorów, w 2013 r. do budżetu państwa wpłacili około 262 mln złotych (w Polsce ok. 53 mln zł).
Nasze prawo zabrania też organizowania w internecie innych gier niż zakłady wzajemne (np. gry karciane łącznie z pokerem, ruletka czy loterie), które bukmacherzy mają w ofercie. Zakazana jest też reklama usług, operatorzy mogą tylko informować o sponsoringu. Na takiej zasadzie Fortuna wspiera Legię, a STS Lecha i reprezentację Polski. Z powodu wysokich podatków i tego, że większość klientów gra w szarej strefie, ich nakłady są ograniczone.
Przed wejściem w życie ustawy bukmacherzy pompowali w polski sport (oprócz piłki nożnej choćby konkursy skoków narciarskich) nawet 40 mln zł rocznie. Obecnie ok. 10 mln.
Czytaj całość w Express Bydgoski, rubryka: Sport, strona: 30, autor: Tomasz Dębek
"zakaz reklamy TS !!!! Obchodzą zakaz reklamy !!!! Powinna być kara , dokładnie taka sama jak dla Poczta Polska"
"No i co nowi milionerzy? Wygraliście po jednej bańce, dane Wam niczym ochłap przyznany przez tzw. Totalizatora Sportowego w nagrodę dla frajerów. ON tzw. TS ma ze sportem tyle wspólnego co poranne oddanie m…zu. Kolejne losowania będą, aż do kolejnej kumulacji realizowanej na konkretne „zamówienie! Porzućcie wszelką nadzieję na wygraną. Nie macie szans z mistrzami oszustw! Zastanówcie się, dlaczego zlikwidowali tzw. Komisję Społeczną? Po to, aby popuścić wszelkie moralne hamulce."
"Panstwo niema nic z Kasyn online jak rowniez niema nic z Kasyn legalnych ... jedynie co mieli bardzo duzo pieniedzy to bylo z podatku POG gdy byly automaty ogolnodostepne na rynku wtedy kazdy placil OOG od automatu zatrudnial ludzi wynajmowal lokale wsztstko zistawalo w Polsce ,niestety ci skurwysyny wola nie miec nic aby nie zostawalo w kraju .."
"Konkretna debata. - za duży podatek dla bukmacherów - uwolnić kasyna on line żeby była nad nimi kontrola. Oprócz jednego Pana który bronił „ fikcyjnego monopolu „ na zlecenie Toto."
"A dlaczego do tej pory były? Bo celnicy nadzorujacy ten teren byli oplacani i nie widzieli tych salonikow proste! Jeszcze jest ich sporo na sandomierzu."