Dziś jest żywą legendą

Gry
Bartosz 12/03/2014

Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018

Niewielu jest ludzi, którzy osiągnęli sukces i jeszcze za życia zyskali status legendy. Earl Strickland jest jedną z takich osób. Ten Amerykanin stał się w świecie bilardu tym, kim dziś dla golfa jest Tiger Woods, a dla koszykówki Michael Jordan. W tej elitarnej dyscyplinie, która w wielu kręgach jest stale i niesłusznie deprecjonowana, Strickland osiągnął szczyty, potem – jak sam przyznał – zaczął się staczać, by potem znów zacząć wspinaczkę na wyżyny. Dla niego bilard to coś więcej niż gra – to filozofia życia.

 

Mimo że wciąż jest zawodowcem, regularnie można go spotkać w jednym z klubów bilardowych w nowojorskiej dzielnicy Queens. Ci, którzy widzą go po raz pierwszy; laicy, dla których bilard to nic więcej jak „gra w kulki”, przyznają, że Earl, który przy pokrytym suknem stole wyjaśnia swoim uczniom zawiłości gry w bilard, wygląda dość niepozornie. Dopiero, gdy przechodzi do rzeczy, biorąc do ręki kij i z niezwykłą lekkością zaczyna wbijać bile do łuz (otwór znajdujący się na krawędzi stołu), wiadomo, że mamy do czynienia z kimś więcej niż zapaleńcem, który przyszedł do klubu miło spędzić czas.

„Za każdym razem, kiedy tylko pojawia się przy stole, dostajemy przedstawienie. To prawdziwy teatr” – opowiada cytowany przez dziennik „The New York Times” Ross Lacy, jeden z wielu admiratorów Stricklanda. Ale co zawodowiec i człowiek, który jest żywą legendą, porabia w klubie bilardowym, gdzie tłumaczy amatorom, jak należy grać, by zawsze być kilka kroków przez rywalem?

Czytaj całość na: facet.wp.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL