Ostatnia aktualizacja: 16 kwietnia 2020
James Hayes miał czas, kiedy uchodził za dziecko szczęścia. Czas ów nadszedł w styczniu 1998 r., kiedy wygrał w Superlotto 19 mln dolarów. Potem ten czas dziecka szczęścia jął odchodzić w przeszłość. Dziś 55-letni eksmilioner, znany także jako James Killen lub Ceaser Killen, jest dzieckiem nie tyle pecha, co nieroztropnych wyborów.
Na starcie połowę z 19 mln zarekwirowała żona. Odchodząc. Po odliczeniu podatków zostało mu 6 mln. Wciąż nieźle. Lecz pan James, przełożony ochroniarzy w Ventura w Kalifornii, miał do wykarmienia głód heroiny, który kosztował tysiąc zielonych tygodniowo. Wrócił więc do stanu sprzed 1998 r., a to skłoniło go do nietrafnego wyboru: postanowił znów spróbować szczęścia. Nie na loterii…
Wkrótce zdobył sławę. W kręgach kalifornijskiej policji. Znany był jako „PT Cruiser Bandit” i „Seasoned Bandit” (leciwy bandyta – dzięki siwiźnie). Podjeżdżał chryslerem PT Cruiser pod banki w miejscowościach Pacific Palisades, Stevenson Ranch, Valencia, Newhill, Carpinteria, Goleta i Santa Maria. Pobierał pieniądze. Nie miał w bankach kont, lecz miał pistolet, co motywowało kasjerów do wypłaty.
Finansowo wyszedł na goleniu banków znacznie gorzej niż na loterii. Zyskał 40 tys. dol. Gdy FBI po niego przyszło, James rezydował w opuszczonym garażu. Obecnie warunki bytowe trwale mu się poprawiły: ciepła cela, regularne wyżywienie przez 20 lat. Że zasądzono zwrot 40 tys.? A niech sobie biorą, nawet 19 mln!
Życie szczęściarzy loteryjnych w Stanach jest upojne, lecz zwykle krótkie. 70 proc. z nich udaje się niełatwa sztuka zbankrutowania; najzdolniejsi potrafią wszystko przeputać w kilka lat. Część traci życie. Gra na loteriach stała się w USA współczesną wersją „American dream”, marzenia o osiągnięciu sukcesu. Dawniej droga prowadziła przez żmudną pracę, wytrwałość, wkuwanie, roztropność i takie tam nudne i męczące duperele. Obecnie marzenie o sukcesie w stylu „z pucybuta milioner” jest fikcją, więc coraz więcej ludzi z pustymi kontami, ale z wiarą w sukces, próbuje wersji na skróty.
W połowie marca ktoś w Pensylwanii wygrał na loterii Powerball 455 mln. Kilka dni później było do wzięcia 345 mln w loterii Mega Millions. Jajogłowi obliczyli, że szansa na wygraną wynosi 1 do 292 mln. Bardziej prawdopodobne być trafionym przez piorun z jasnego nieba. Ale ktoś ciągle wygrywa… 6 stycznia w New Hampshire szczęściarz zgarnął 559,7 mln. Rekordową pulę – 1,6 miliarda – trafiono w styczniu 2016 r. Do podziału na trzy zwycięskie losy. Dla nielicznych szczęściarzy oznacza to dożywotnie luksusy, dla większości – początek koszmaru.
Nawet jeśli nie wygramy, nasza forsa pójdzie na pożyteczne cele: budowę szkół, dróg, stadionów – pocieszają się kandydaci na milionerów. Nic z tego! Większość zysków loteryjnych w USA idzie na stypendia uniwersyteckie dla progenitury bogatych, a oni się z tym nie afiszują.
"Poniedziałek 08.04.2024 nr 7,15,24,41,42 wtorek 09.04,2024 nr losowania 7,15,23,41,42 co to k...a ma być? Komuś coś gdzieś z rodziny nie wyszło?"
"Do Afryka. Bardzo dobrze powiedziane. Niech zmienią ustawę a nie co chwila inna interpretacja. Przepis należy traktować wprost a nie cwaniactwem jak to sądy robią."
"To może najwyższa pora zmienić zapisy UoGH zamiast wymyślać coraz to nowsze definicje losowości jak „perspektywa gracza” i sposoby żeby podpiąć na siłę logikę pod hazard. Dodatkowo zaprzestać zatrzymywanie urządzeń bez elementu losowego w kodzie źródłowym, jak również ludzi je stawiających do czasu zmiany Ustawy."
"Mieszają zwykle hazardówki z Finderami. Ostatnio rzuciło mi się w oczy że Findery mają opinie Polskiej Akademii Nauk o tym że deterministyczne nie ma nic wspólnego z losowością. I tu trzeba zgodzić się z tym, deterministyka nie ma nic wspólnego z losem. Charakter losowy tj. art2 ust 5 UoGH nie ma nic wspólnego z programem w którym są nagrody rzeczowe czy pieniężne. Finder czy inne tego typu wynalazki oparte na algorytmie deterministycznym należy oceniać czy czasami nie spełniają przesłanek z art. 2 ust 3 UoGH"
"Ciekawe co sobie tam nakleili na tych kartkach:)"