Ostatnia aktualizacja: 4 czerwca 2024
GF24: Prowadzone w ostatnich latach działania służby celnej i nadzorującego ją Ministerstwa Finansów wobec spółek hazardowych przyniosły poważne konsekwencje dla polskiego budżetu.
Okazało się bowiem, że wiele z nich może domagać się od Skarbu Państwa wielomilionowych odszkodowań za zarekwirowanie automatów do gier. Roszczenia te mogą w przyszłości doprowadzić do rozwalenia polskiego budżetu, o czym dobrze wie minister finansów Jan Vincent-Rostowski. Ostatnie działania CBŚ w Ministerstwie Finansów wydają się próbą znalezienia winnych za ściągnięcie tego budżetowego zagrożenia.
10 stycznia br. newsy polskich mediów zdominowały doniesienia w sprawie akcji, jaką funkcjonariusze CBŚ i prokuratorzy przeprowadzili w Ministerstwie Finansów. Jak wówczas komunikowano, cała akcja miała mieć związek z prowadzonym przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku śledztwem dotyczącym nielegalnego hazardu z wykorzystaniem automatów do gier, tzw. jednorękich bandytów.
Akcja zdobywania dokumentacji
Jak oficjalnie poinformował przedstawiciel Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, prokurator Krzysztof Wojdakowski, akcja CBŚ nie miała na celu przeprowadzenie w ministerstwie czynności przeszukania, a jedynie chodziło o uzyskanie w trybie procesowym dokumentacji niezbędnej do prowadzonego postępowania. Po kolejnych doniesieniach mediów okazało się, że funkcjonariusze CBŚ odwiedzili gabinet samego wiceministra finansów Jacka Kapicy, nadzorującego służbę celną w Polsce oraz gabinety pięciu dyrektorów ministerstwa. Po kliku godzinach agenci CBŚ mieli wynieść z ministerstwa dokumenty i dyski komputerów, które – w ich ocenie – mogą mieć kluczowe znaczenie w prowadzonym przez białostocką prokuraturę postępowaniu. Sam wiceminister Jacek Kapica usiłował bagatelizować akcję CBŚ, sugerując, że w jej trakcie miały miejsce typowe czynności przekazania ważnych dokumentów prokuraturze, co w jego ocenie miało już miejsce wiele razy w przeszłości. Po takich enuncjacjach ministra Kapicy nikt już nie chciał wierzyć, że wizyta agentów CBŚ i prokuratorów w gabinecie wiceministra finansów to standardowa sytuacja, jaka miała już miejsce w przeszłości. Zaczęto wówczas spekulować, że niebawem sam Kapica usłyszy w prokuraturze zarzuty karne. Za takim scenariuszem rozwoju wydarzeń w tej sprawie może przemawiać to, że w grudniu ub.r., tuż przed świętami, zarzuty karne usłyszała Anna C. – zastępca Jacka Kapicy. Ale najbardziej zastanawiające w całej sytuacji było całkowite milczenie samego szefa resortu finansów ministra Jana Vincenta-Rostowskiego, który tym razem starał się za wszelką cenę unikać mediów.
Sedno problemu
Za spektakularną akcją CBŚ i prokuratury w Ministerstwie Finansów kryje się znacznie głębszy problem. Gdy wybuchła afera hazardowa, Tusk, aby zamortyzować o wiele bardziej dla niego groźny problem hazardowego lobbingu z udziałem polityków PO, sam postanowił przystąpić do krucjaty hazardowej, wymierzonej w „jednorękich bandytów”. Sejm błyskawicznie przyjął restrykcyjne prawo i od 1 stycznia 2010 r. celnicy, strażacy oraz inspekcje sanitarna i budowlana wzięły się do zwalczania „jednorękich bandytów”. Celnicy oraz funkcjonariusze CBŚ skonfiskowali wówczas ponad 1000 „jednorękich bandytów”. Podejrzewano, że urządzenia te działają niezgodnie z zapisami nowej ustawy, co mogło skutkować utratą koncesji dla ich właścicieli. Już wówczas prawnicy ostrzegali, że działania te mogą doprowadzić w przyszłości do konieczności wypłaty znacznych odszkodowań dla właścicieli „jednorękich bandytów”, bo zasadność zatrzymania tych automatów jest bardzo wątpliwa. Prawnicy zwracali uwagę, że Służba Celna nie może bez decyzji prokuratora lub sądu zarekwirować automatów. Nie jest też uprawniona do orzekania czy automat działa czy nie działa zgodnie z prawem. Prawnicy zwracali też uwagę na to, że zatrzymywane urządzenia najczęściej miały wszelkie wymagane zgody i certyfikaty. Wskazywali również, że same spółki będące właścicielami automatów działały legalnie i płaciły podatki. Krótko mówiąc, działania te od początku były obarczone wysokim ryzykiem konieczności wypłaty ewentualnego odszkodowania dla właścicieli za uniemożliwienie działalności i utratę zysków. Ale ekipa Tuska nie zważała na te ostrzeżenia. Nie reagowało na to również Ministerstwo Finansów, nadzorujące działania służby celnej. Już na początku 2010 r. spółki, którym służby celne zarekwirowały „jednorękich bandytów” skierowały do sądów pozwy, dowodząc, że działania celników i policjantów były całkowicie bezzasadne. Co ciekawe, celnicy, by uzasadnić swoje działania, powoływali się przed sądami na ekspertyzy tych samych biegłych, którzy stwierdzali wówczas, że zatrzymane urządzenia nie spełniały wymogów ustawy hazardowej z 2009 r. Sądy nie tylko nie podzieliły argumentacji biegłych, ale okazało się również, że niektórzy z nich nie mają nawet odpowiednich uprawnień do oceny zarekwirowanych automatów. Pomimo tego izby celne nadal korzystały z usług wspomnianych biegłych. Był to jeszcze jeden argument, aby właściciele automatów zgłaszali roszczenia.
Odszkodowania to tylko kwestia formalności
Pierwsze wyroki, nakazujące zwrot automatów ich właścicielom, zapadły wiosną 2010 r. Za nimi, tak jak wcześniej ostrzegano, poszły pozwy o odszkodowania za utracone korzyści. Prof. Piotr Kruszyński z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, alarmował wówczas, że firmy te mają duże szanse wygrać sprawy o odszkodowania. W ocenie Kruszyńskiego, fakt, że sądy zakwestionowały decyzje administracyjne o zarekwirowaniu automatów hazardowych, przyznanie odszkodowania może być tylko formalnością. A wtedy, jak podkreślał prof. Kruszyński, Ministerstwo Finansów będzie musiało uszczuplić budżet państwa. Ale w 2010 r. w resorcie finansów nikt się nie przejmował przyszłymi wyrokami. Być może zakładano, że nawet jeśli dojdzie do procesu o odszkodowanie, to będzie trwało to latami i być może ciężar ten spadanie na następną ekipę rządową. Na razie, liczyła się przede wszystkim krucjata hazardowa Tuska przeciwko „jednorękim bandytom”, bo ona dobrze sprzedawała się w mediach, pokazując, że Tusk jest w stanie poradzić sobie nawet z branżą hazardową. Jednak nawet te kalkulacje szybko zweryfikowała rzeczywistość.
Cena krucjaty hazardowej Tuska
5 lipca 2012 r. w Sądzie Okręgowym w Bielsku Białej zapadł prawomocny wyrok w sprawie spółki Aplauz przeciwko Skarbowi Państwa, reprezentowanemu przez dyrektora Izby Celnej w Katowicach. W trakcie rozprawy sąd odrzucił apelację izby celnej od wcześniejszego orzeczenia Sądu Rejonowego w Bielsku Białej, która nakazała wypłatę 36 tysięcy wraz z ustawowymi odsetkami za zatrzymanie jednego automatu typu „jednoręki bandyta”. Wkrótce ruszyła lawina kolejnych spraw o wypłaty odszkodowania. Szacuje się, że odszkodowania dla właścicieli jednorękich bandytów mogą sięgać nawet 700 mln złotych. Dla prowadzącego politykę zaciskania pasa i szukającego nowych wpływów do budżetu ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego zrobił się niemały problem, skąd wziąć pieniądze na wypłatę roszczeń i jak wytłumaczyć mediom całą sytuację. W końcu pojawił się pomysł wykreowania problemu braku właściwego nadzoru służby celnej przez wiceministra Kapicę i jego ludzi. To w tej sytuacji dla Rostowskiego rozwiązanie najlepsze z możliwych. Przynajmniej medialnie. Niecodzienna akcja funkcjonariuszy CBŚ i prokuratorów w gabinecie wiceministra finansów Jacka Kapicy to przejaw desperackiej obrony przed schowanym problemem całkowicie nieprzemyślanych działań w sektorze hazardowym. To cena, jaką Ministerstwo Finansów będzie wcześniej czy później musiało zapłacić za medialną krucjatę Tuska przeciwko „jednorękim bandytom”. Krucjatę, w której wcale nie chodziło o walkę z patologiami hazardowymi, ale o obronę rządu w trudnej politycznej sytuacji, w jakiej znalazł się w wyniku afery hazardowej.
Leszek Pietrzak
Gazeta Finansowa Online
Autor jest dr. historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych
""W związku z tym kwestię jakiegokolwiek uwolnienia rynku określiła jako katastrofalną w skutkach, wskazując przede wszystkim na potencjalny brak zahamowań wobec kierowania oferty hazardowej do osób nieletnich czy podwyższone ryzyko uzależnień" Czyli nowa Pani prezes jest za utrzymaniem monopolu państwa, zamknięciem go dla biznesu i wyłącznym goleniem frajerów u monopolisty pod płaszczykiem jakże szczytnej ochrony graczy, ale jednocześnie reklamując marzenia w lotto, w ogóle nie cukierkowe reklamy gierek, oraz największy rak, jakim są zdrapki. Zamiast rozpocząć dyskusję nad wypracowaniem przepisów, które w sposób odpowiedzialny dopuściłyby do rynku podmioty prywatne, lepiej chronić ciepłe posadki monopolisty. To ma być przyszłość UE? Epatowanie tym przekazywaniem środków na wsparcie kultury i sportu jest już dosłownie na każdym kroku. Jako spółka skarbu państwa, jesteście ZOBLIGOWANI do tego wsparcia - wynika to wprost z przepisów i doskonale o tym wiecie, ale dalej leci ten PR niskich lotów, jaki to wspaniały jest totalizator... Totalizator nie daje niczego za darmo i z własnej woli - dlaczego nie przekażecie większej kwoty z własnych zysków, niż wynikająca z przepisów? Dlaczego gloryfikujecie przekazane kwoty i trąbicie o rekordach? Przecież one wprost wynikają z coraz większej ilości graczy, którzy zostawiają swoje pieniądze w lotto, czy też w tym przestarzałym kasynie, jedynym prawilnym z jedynym słusznym kontentem gier od Playtecha? To jedynie oznacza, że coraz więcej Polaków gra, coraz więcej Polaków się uzależnia i coraz więcej Polaków zostawia coraz większe kwoty, ale to jest w porządku, bo zostawiają w "chroniącym graczy monopolistycznym molochu" jakim jest totalizator. Naprawdę? Absurd i hipokryzja odziana w szaty frazesów nieoddających prawdziwych realiów, a jedynie chroniąca aktualny i jakże chory stan."
"zakaz reklamy TS !!!! Obchodzą zakaz reklamy !!!! Powinna być kara , dokładnie taka sama jak dla Poczta Polska"
"No i co nowi milionerzy? Wygraliście po jednej bańce, dane Wam niczym ochłap przyznany przez tzw. Totalizatora Sportowego w nagrodę dla frajerów. ON tzw. TS ma ze sportem tyle wspólnego co poranne oddanie m…zu. Kolejne losowania będą, aż do kolejnej kumulacji realizowanej na konkretne „zamówienie! Porzućcie wszelką nadzieję na wygraną. Nie macie szans z mistrzami oszustw! Zastanówcie się, dlaczego zlikwidowali tzw. Komisję Społeczną? Po to, aby popuścić wszelkie moralne hamulce."
"Panstwo niema nic z Kasyn online jak rowniez niema nic z Kasyn legalnych ... jedynie co mieli bardzo duzo pieniedzy to bylo z podatku POG gdy byly automaty ogolnodostepne na rynku wtedy kazdy placil OOG od automatu zatrudnial ludzi wynajmowal lokale wsztstko zistawalo w Polsce ,niestety ci skurwysyny wola nie miec nic aby nie zostawalo w kraju .."
"Konkretna debata. - za duży podatek dla bukmacherów - uwolnić kasyna on line żeby była nad nimi kontrola. Oprócz jednego Pana który bronił „ fikcyjnego monopolu „ na zlecenie Toto."