Historia salonów gier

Artykuły
Bartosz 13:38 10/02/2014

Ostatnia aktualizacja: 24 czerwca 2024

Złote czasy salonów wideo przypadły na końcówkę lat 80. Wraz z popularyzacją stacjonarnych konsol zaczęły jednak tracić one swą pozycję, stając się raczej wirtualnym skansenem umożliwiającym powrót do przeszłości. Czy w obliczu premiery PS4 oraz Xbox One, ktoś będzie o nich w ogóle pamiętał?

Na początku lat 80. salony z grami wideo przyciągały do siebie tysiące młodych istnień. Nowojorski psycholog Mitchell Robin porównał obecną tam atmosferę połyskujących świateł, tajemniczych dźwięków i klekotu katowanych przez graczy przycisków do środowiska przypominającego macicę. Nie da się ukryć, że to dość intrygujące stwierdzenie, ale na pewien sposób oddaje ono specyfikę tego rodzaju miejsc.

Wrzucając żeton do jednego ze znajdujących się w salonie automatów, mogliśmy liczyć na średnio dwie lub trzy minuty rozrywki – czasami nawet i więcej, ale wiązało się to z posiadaniem niezłych umiejętności i kociego wręcz refleksu. Tego typu sposób na wirtualną zabawę odszedł jednak do lamusa w miarę wzrostu popularności konsol, które z racji swych kompaktowych wymiarów, oferowały tę samą rozrywkę w domowym zaciszu.

Były one także po prostu o wiele wygodniejsze w użytkowaniu, a gra na nich nie była ograniczona przez żadne żetony lub mięśniaków, którzy właściwą sobie perswazją wymuszali oddanie ostatniego coina. Zamieniliśmy więc „macicę” na sypialnię, a popularne niegdyś salony jeden po drugim zaczęły znikać z map wielu miast. W Londynie, będącym ostatnim europejskim bastionem sceny arcade, na przestrzeni minionych dwóch lat zamknięto Trocadero i Circus – jedne z ostatnich tego typu przybytków.

Kto wie, być może śmiertelny cios zadały smartfony?  Gdy spojrzymy przecież na technologie zamknięte w maleńkim iPhonie, to od razu staje się jasne, że dla wielu ludzi granie na ogromnych automatach nie jest w żaden sposób atrakcyjne. Co ciekawe, są jednak osoby, które nie godzą się na taki stan rzeczy.

Randy White z londyńskiego Heart Of Gaming zgadza się z tym, że w dzisiejszych czasach rozrywka nie jest uzależniona od żadnego miejsca i można się nią cieszyć w domu czy w trakcie podróży po mieście. Chwilę potem dodaje jednak, że trudno jest mu zaakceptować ten stan rzeczy. „Zdecydowaliśmy się ponownie przyciągnąć ludzi do określonych miejsc pozwalających na wirtualną rozrywkę i choć mamy świadomość, że oderwanie ich od mobilnych ekranów może być trudne, to i tak gorąco wierzymy w sukces naszego projektu.”

W pewnym niezbyt atrakcyjnym wizualnie białym budynku znajdującym się w przemysłowej dzielnicy zachodniego Londynu, grupa młodych zapaleńców (co ciekawe, są wśród nich również i kobiety) w pocie czoła pracuje nad przedsięwzięciem, mającym przywrócić salonom gier ich dawno już zapomniany blask.

Heart Of Gaming, bo o tym projekcie wspominał White, ma jeden, jakże szlachetny cel: zbierać, odnawiać i udostępniać różnego rodzaju arcade’owe automaty, które z jakiegoś powodu zostały porzucone przez swoich właścicieli. Szef Heart Of Gaming, Mark Starkey, przez ponad 20 lat był zagorzałym salonowym graczem i w żadnym wypadku nie można mu odmówić braku doświadczenia bądź kwalifikacji do prowadzenia tego biznesu.

„Wielu z moich najbliższych przyjaciół poznałem właśnie w londyńskich salonach gier.” – mówi Starkey. „Kiedy zaczęto je zamykać, nie mogłem po prostu siedzieć i biernie na to patrzeć.”

Mark podjął błyskawiczną decyzję o skontaktowaniu się z właścicielami wspomnianych wcześniej salonów Casino i Trocadero. Za oszczędności całego życia oraz środki pozyskane od swej narzeczonej, zdążył zakupić od tych dwóch firm większość wyposażenia, które w niedalekiej przyszłości skończyłoby zapewne na skupie złomu. Na wieść o tym, wielu przedstawicieli arcade’owej sceny zaoferowało mu pomoc w transporcie automatów i w ten sposób zdołano uratować przed nieuchronną zagładą wiele wspaniałych urządzeń.

Czytaj całość na: magazynt3.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL