Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018
Był 6 lutego 2004 r. Tego dnia naród odrodził się z popiołów. Popularny komik Chris Rock zabawia właśnie publiczność (każdy widz zapłacił po 110 dolarów za bilet) w Fox Theatre, który został otwarty w 1993 roku przez legendarnego Franka Sinatrę.
Tej nocy Rock jest tylko jedną z atrakcji w Foxwoods Resort Casino, zespole pięciu kasyn z 350 stołami do gry i 6400 automatami, największą na świecie salaą do gry w bingo, z ponad 1400 pokojami hotelowymi i apartamentami, 24 restauracjami, centrum konferencyjnym, arena z 4000 miejsc oraz polem golfowym, na którym mogą grać najwięksi mistrzowie. A wszystko to wyrosło obok niegdyś cichego lasu, nieopodal Ledyard, w stanie Connecticut.
Żyjący w bojaźni bożej purytanie wzdrygnęliby się pewnie ze wstrętem na myśl, że ten liczący prawie 437 000 m2 kompleks poświęcony dogadzaniu sobie i przyjemnościom został wzniesiony na gruntach należących niegdyś do nich. A już chyba poprzewracaliby się w grobach, gdyby wiedzieli, że jego właścicielem jest potomek plemienia Mashantucket Pequot, które oni usiłowali zetrzeć z powierzchni Ziemi. Niemal cztery stulecia po – zdawałoby się – totalnej zagładzie Indian Pequot, ich potomkowie nie wysyłają już swoich wojowników do sąsiednich wiosek w celach łupieżczych. Zamiast tego Foxwoods odwiedza codziennie 40 tysięcy gości, którzy grając tam na automatach, tracą 67 milionów dolarów miesięcznie. I to są ich dary wiernopoddańcze. Z tej kwoty 16,5 miliona dolarów odpływa co miesiąc do kiesy stanu Connecticut w formie podatku.
Pekoci odbyli długą drogę wychodząc z zapomnienia na światło dzienne. W 1683 roku otrzymali dwa rezerwaty, ale liczebność Indian z tego plemienia przez kolejnych trzysta lat wciąż spadała i w końcu w 1910 roku w rezerwacie Ledyard, którego teren skurczył się do niespełna 50 hektarów, mieszkały tylko trzy rodziny. Jednak w 1983 roku wódz plemienia, Skip Hayward, wraz z Tomem Tureenem, prawnikiem walczącym o prawa Indian, wygrał proces o przyznanie statusu prawnego plemieniu Pekotów, który to werdykt obalał weto w tej sprawie prezydenta Reagana. W 1986 roku plemię otworzyło niedbale skleconą budę, mającą pretensje do bycia salą do gry w bingo. Obowiązywały tu wysokie stawki i jak się okazało, z tych skromnych początków wyrosło jedno z najbardziej dochodowych kasyn świata.
W 1992 roku, po zawarciu umowy ze stanem Connecticut, do sali wstawiono stoły do gry, a w następnym roku automaty. Od tego momentu kasyno wciąż się rozrastało, co spowodowało niewyobrażalne jeszcze dziesięć lat wcześniej zapchanie drogi dojazdowej (autostrady nr 2). Co prawda goście przyjeżdżali głównie z Nowego Jorku i z Nowej Anglii, ale w weekendy nie brakowało stałych bywalców z tak odległych zakątków świata jak Abu Dhabi, Tajwan czy Singapur. Cóż, oni także chcieli spróbować szczęścia. Foxwood to prawdziwie kosmopolityczna wyspa wśród lasów Nowej Anglii – nawet pieniądze na budowę kasyna pochodziły od malezyjskiego multimiliardera, Lim Goh Tonga, posiadacza kasyna Ganting Highlands w swojej ojczyźnie.
Pekoci nie są jedynymi dostawcami rozrywki i zbieraczami darów wiernopoddańczych. W odległości niespełna 17 kilometrów, w Uncasville, Mohikanie, niegdyś śmiertelni wrogowie Pekotów, prowadzą własny, gigantyczny kompleks hazardowo-rozrywkowy. Jego nazwę zapożyczyli od imienia wodza, który wysłał Anglikom odciętą głowę Sassacusa. Zgodnie z umową zawartą w 1994 roku Mohikanie gwarantują stanowi Connecticut roczną opłatę w wysokości 80 milionów dolarów lub 25 procent dochodów z automatów do gry, gdyby ta suma przewyższała owe 80 milionów.
Umowa pomogła Indianom wydobyć się z ubóstwa, kusząc miliony graczy, by spróbowali szczęścia w obrębie palisad Mohikanów i Pekotów. Biznes ten przynosi stanowi rocznie 2 miliardy dolarów w formie podatków. Indianie z Connecticut zyskali pieniądze i wpływy. Przez dziesiątki lat „przyjaciele Indian” próbowali (acz z marnym efektem) włączyć ich w główny nurt gospodarki amerykańskiej.
To, co nie udało się białym, zdziałał hazard, równocześnie odwracając bieg liczących sobie 400 lat stosunków anglo-indiańskich
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."
"a czy Totalizator Sportowy nie łamie ustawy ??? Oczywiście , że tak . Wynika jasno z reklamy w TV , wakacje , szczęście nie ma końca i te kulki tzn. lecą w kulki z klientami , etc."