Ostatnia aktualizacja: 28 grudnia 2017
Resort finansów jako pionier w UE wymyślił opodatkowanie wygranych w kasynach. Zapisał to jednak tak, że opodatkował… przegrane.
Dwa miesiące temu ujawniliśmy w „PB”, że w ramach tzw. pakietu podatkowego rząd chce wprowadzić, niestosowany w żadnym kraju UE, 10-procentowy podatek od wygranych w kasynach i salonach gier na automatach, przekraczających 2280 zł. A branża hazardowa, obciążona już wysokim 50-procentowym podatkiem od gier, ostrzega, że nowa danina grozi likwidacją prywatnych kasyn i paraliżem salonów gier, które ma uruchomić państwowy Totalizator Sportowy. Ministerstwo Finansów (MF), będące autorem pomysłu, nie przejęło się ostrzeżeniami. I podatek wchodzi w życie 1 stycznia 2018 r. Wprowadzający go zapis sformułowano jednak tak, że nowy podatek trzeba by pobierać od… ujemnych kwot.
Co to jest różnica?
Zgodnie z nowelizacją ustawy o podatku dochodowym opodatkowane mają być jednorazowe wygrane zdefiniowane jako „różnica między sumą wpłaconych stawek a sumą wypłaconych wygranych w trakcie jednorazowego pobytu w kasynie gier lub salonie gier na automatach”. Zapis ten MF przeniosło z definicji podstawy opodatkowania podatkiem od gier (kasyna i salony gier płacą 50-procentowy podatek od tego, co wygrały). I tu jest właśnie problem. Według prawników i doradców podatkowych operatorów kasyn taka definicja oznacza, że opodatkowane mają być nie wygrane gracza, ale jego przegrane. Dodatnia wartość różnicy pojawi się bowiem tylko wtedy, gdy suma wpłaconych stawek (czyli odjemna) będzie wyższa od sumy wypłaconych wygranych (odjemnik).
Natomiast w przypadku wygranej gracza różnica będzie miała wartość ujemną, której przecież opodatkować nie można. Co na to resort finansów? W odpowiedziach przesłanych do „PB” żadnego swojego błędu nie widzi. Twierdzi, że różnica to nie po prostu „wynik odejmowania”, ale „to, czym się ktoś lub coś różni od kogoś lub czegoś”. Taka interpretacja definicji umożliwia odejmowanie w drugą stronę — tzn. od odjemnika można odjąć odjemną.
Całość czytaj na: pb.pl
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."
"a czy Totalizator Sportowy nie łamie ustawy ??? Oczywiście , że tak . Wynika jasno z reklamy w TV , wakacje , szczęście nie ma końca i te kulki tzn. lecą w kulki z klientami , etc."
"do Afryka Ale i tak na końcu wszyscy dostają wyroki za różne wynalazki."
"Jeśli chodzi o rośnięcie saloników jak grzyby po deszczu to nie mam zdania. Jednak w zakresie prania pieniędzy to brak losowości równa się brakowi zarzutu prania pieniędzy i grupy. To przestępstwa wtórne, które przy braku 107 nie mogą występować. Dlatego urzędy celne i prokuratury na siłę wymyślają nowe definicje losowości i interpretacje UoGH. Tylko z 258 i 299 zarzut 107 jest jakkolwiek trochę poważny!"
"A to dlatego saloniki z finderami rosną jak grzyby po deszczu. Niezła luka w prawie, niby nie element losowości ale jednak ktoś te pieniądze musi wyprać."