Loteria przy Marszałkowskiej

Historia Hazardu
Bartosz 12:25 28/07/2014 Ostatnia aktualizacja: 09:34 01/07/2024

Ostatnia aktualizacja: 1 lipca 2024

W przedwojennej Polsce masowo grano na loterii państwowej. Kilkusettysięczna wygrana stanowiła niewyobrażalny majątek. Szczęśliwcy pieniądze te najchętniej inwestowali w ziemię.

Panna Aniela ze świętowaniem trochę się jednak pośpieszyła. – Chociaż miałam tylko kilka lat, incydent ten zapadł mi w pamięć. Panna Aniela była naszą służącą. Kochałam ją, bo była zawsze wesoła i śpiewała mi piosenki. Któregoś dnia, ku mojej rozpaczy, oświadczyła, że odchodzi i że to teraz my będziemy mogli u niej służyć, bo ma wygrany los w kolekturze Lichtensteina. Moja mama stała oniemiała. Anielcia zakręciła się na pięcie i wyszła. Wróciła po kilku godzinach całkowicie zmieniona. Zapłakana. Błagała o ponowne przyjęcie. Mama miała dobre serce, przyjęła ją i potem, obejmując się, razem płakały. Jak się okazało, Anielcia źle odczytała numer wygranej – opowiada mi jedna z czytelniczek cyklu „Warszawa nieodbudowana”.

Na szlaku szczęścia

Właściciele przedwojennych kolektur Loterii Państwowej zatrudniali wierszokletów. Klientów witały w nich zabawne hasła: „Losem naszej kolektury nikną zmartwień chmury” – zapewniano w lokalu firmy E. Lichtenstein i Ska przy Marszałkowskiej 146. Spacerujących Nowym Światem przy Krakowskim Przedmieściu zapraszało do kolektury Janiny Haładejowej hasło: „Szukasz szczęścia, wstąp na chwilę!”.

Julian Langer, kierownik firmy A. Wolańska przy Nowym Świecie 19, przekonywał: „Ci, którzy w firmie A. Wolańska kupują losy, idą szlakiem szczęścia, a któż tedy nie zechciałby pójść szlakiem Szczęścia”. W 1927 r. w jego lokalu nęcił duży napis: „Tu padła główna wygrana 150000 złotych na No 12372. I obok znów tu padła wielka wygrana 100.000 złotych na No 70671”. Z czasem kolektura Loterii Państwowej A. Wolańska chwytała się jednak bardziej wyrafinowanych środków reklamowych. Już na początku lat 30. jej lokal w pałacu Kossakowskich przy Nowym Świecie był bardzo nowoczesny. W tym samym miejscu mieścił się też dom bankowy pod nazwą W. Wolański. Ogromne witryny (niepozalepiane żadnymi foliami, jak ma to miejsce we współczesnej Warszawie) odsłaniały lapidarnie zaprojektowane wnętrza. Z ogromną starannością wykonano też neon. Litery „A. Wolańska” ponad witrynami sklepowymi widniały też w środku, nad ladami. Na tym nie koniec – do sklepu prowadził też neonowy napis umieszczony w chodniku. Całość zaprojektowana została przez inżyniera Szulkina. W tym czasie nie było już mowy o wywieszaniu w kolekturze Wolańskiej prymitywnych tablic, takich jak ta z 1927 r.

Czytaj całość na: m.warszawa.gazeta.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL