Ministerstwo Finansów – największy bukmacher w Polsce

Okiem eksperta
Iwo 29/07/2019

Ostatnia aktualizacja: 29 lipca 2019

Znowelizowana ustawa hazardowa spowodowała dynamiczny wzrost rynku legalnych zakładów bukmacherskich w Polsce, szara strefa drastycznie zmalała, a właściciele firm bukmacherskich pławią się w luksusach i nie wiedzą co robić z gigantycznymi zyskami. Patrząc z boku na suche liczby oraz niektóre wypowiedzi można by odnieść wrażenie, że wszystkie stwierdzenia zawarte w pierwszym zdaniu są prawdziwe.

Tymczasem sytuacja firm branży bukmacherskiej wcale nie jest taka wesoła, a miliony złotych co miesiąc nie płyną do kieszeni właścicieli legalnych operatorów, a zamiast tego szerokim strumieniem wpadają do skarbca Ministerstwa Finansów. Całkiem nieźle ma się także „szara strefa” zakładów bukmacherskich, której ograniczenie było jednym z głównych powodów nowelizacji ustawy hazardowej.

Skąd się bierze to czasami mylne spojrzenie na sytuację branży bukmacherskiej w Polsce? Z jednej strony mamy pełne zadowolenia informacje z Ministerstwa Finansów, co jeszcze można zrozumieć, bo wpływy z opodatkowania legalnych bukmacherów regularnie rosną. Gorzej, że ministerstwo nie do końca przejmuje się nadal silną „szarą strefą”. Wprowadzone ograniczenia w postaci blokady stron nielegalnych operatorów oraz utrudnienia płatności pomiędzy graczami i nielicencjonowanymi firmami nie do końca działają. Prawda jest taka, że dla graczy nie jest żadnym problemem korzystanie z usług nielegalnych w Polsce operatorów.

Z drugiej strony mamy rosnące obroty legalnych bukmacherów liczone w dziesiątkach, a w niektórych przypadkach setkach milionów złotych miesięcznie. Niektórzy też bardzo chętnie chwalą się tymi obrotami, co jest dość zaskakujące. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy nie jeden drobiazg, którym jest system opodatkowania legalnych bukmacherów w Polsce. Jeden z najbardziej restrykcyjnych systemów podatkowych w branży bukmacherskiej w całej Europie. Stąd też moje zdziwienie, że niektóre firmy z wielką pompą chwalą się swoimi obrotami, opowiadają o tym jak jest cudownie, ale jednocześnie ciężko dostrzec, żeby chwaliły się swoim zyskiem. Być może dlatego, że w tym wypadku już nie byłoby czym się pochwalić?

Wydaje mi się, że jako branża wszyscy powinniśmy mówić jednym głosem i głośno protestować przeciwko zabójczemu dla branży 12% podatkowi obrotowemu. Jak już wspomniałem, jest to jeden z najwyższych podatków w tej branży w Europie. Jeśli już gdzieś występuje lub występował podatek obrotowy to wynosi on zdecydowanie mniej niż w Polsce (5% lub mniej). Natomiast zdecydowanie najpopularniejszym i najbardziej sensownym w tej branży rozwiązaniem jest podatek Gross Gambling Revenue tzw. GGR, czyli podatek od przychodów brutto (suma wpłaconych stawek pomniejszona o wypłacone wygrane). Stawka tego podatku w większości krajów europejskich wynosi pomiędzy 15% – 25%. Jestem przekonany, że zdecydowana większość legalnych, polskich bukmacherów wolałaby płacić nawet 35% GGR, który pozwoliłby się branży rozwijać, zmniejszyłoby „szarą strefę” i z pewnością zapewniłby jeszcze większy niż do tej pory dopływ gotówki do polskiego sportu.

Suche stawki podatkowe osobie postronnej mogą niewiele mówić. Warto więc podkreślić, że 12% podatek obrotowy to około 50%-60% GGR! A to nie są jedyne obciążenia finansowe dla firm bukmacherskich wynikające z ustawy hazardowej. Trzeba powiem pamiętać o istotnym zapisie ustawy: „Podmiot posiadający lub ubiegający się o zezwolenie na prowadzenie zakładów wzajemnych lub zmianę jego warunków, dotyczące wyników sportowego współzawodnictwa ludzi lub zwierząt, obowiązany jest uzyskać zgodę krajowych organizatorów takiego współzawodnictwa na wykorzystanie jego wyników”. Za uzyskanie wspomnianej w ustawie zgody firmy bukmacherskie muszą regulować często niemałe kwoty organizatorom imprez odbywających się w Polsce (związki sportowe, organizatorzy rozgrywek ligowych czy organizatorzy gal sportów walki). Wystarczy wspomnieć tylko, że samo wynagrodzenie dla Ekstraklasy i PZPN podnosi podatek obrotowy o 0,5%! Łącznie więc obciążenia finansowe wynikające z ustawy hazardowej można spokojnie szacować na około 70%-80% GGR! Czy w takiej sytuacji możliwa jest rywalizacja z nielegalnymi operatorami oraz rozwój licencjonowanych bukmacherów?

Dlaczego zmieniać uregulowania podatkowe skoro Ministerstwo Finansów jest podobno zadowolone z obecnych przychodów? Jak czytamy w uzasadnieniu do nowelizacji ustawy hazardowej: „Niniejszy projekt ustawy o zmianie ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw wprowadza istotne zmiany w obszarze rynku gier hazardowych podyktowane koniecznością ograniczenia występowania zjawiska „szarej strefy” w środowisku gier hazardowych” oraz „Najważniejszym z założonych celów jest zmniejszenie skali występowania tzw. „szarej strefy” w zakresie gier na automatach do gier oraz gier w sieci Internet”.

Jeśli więc dzisiaj „szara strefa” według różnych rachunków wacha się pomiędzy 45-60% to trudno uznać nowelizację za sukces. Jeśli Ministerstwo Finansów chce zmniejszyć „szarą strefę” nie trzeba odkrywać Ameryki, nie trzeba wymyślać jakiś genialnych rozwiązań związanych z niemożliwym, czyli blokowaniem stron. Wystarczy tylko i aż skopiować dobre i sprawdzone rozwiązania z Europy. W Danii wprowadzenie podatku GGR zmniejszyło „szarą strefę” z poziomu 90% do poziomu 5% – 10%. Podobne efekty zaobserwowano we Włoszech oraz w zasadzie w każdym kraju, który wprowadził rozsądne dla branży i korzystne dla budżetu i graczy rozwiązania podatkowe.

Dzisiaj działalność na rynku bukmacherskim w Polsce przypomina nierówną walkę o przetrwanie. Z jednej strony 12% podatek obrotowy dla Ministerstwa Finansów, z drugiej strony nieskuteczna walka ministerstwa z nielegalnymi operatorami – w tej sytuacji każda, legalna firma bukmacherska, która jako tako sobie radzi, zasługuje na Nagrodę Nobla z ekonomii. Niejednokrotnie spotykam w Internecie prześmiewcze opinie graczy, którzy narzekają na jakość oferty, kursów czy produktu polskich bukmacherów. Nie biorą oni jednak w ogóle pod uwagę tego w jakich warunkach nasze firmy muszą funkcjonować. Pomijając już racjonalność tego narzekania, jestem przekonany, że wprowadzenie rozsądnego opodatkowania, takiego, w którym działają firmy zagraniczne, spowodowałoby nie tylko dynamiczny wzrost legalnego rynku w Polsce, ale także szybki i dynamiczny rozwój produktu bukmacherskiego oferowanego przez legalne w Polsce firmy. Dopiero w takiej sytuacji moglibyśmy mówić o uczciwej rywalizacji z firmami, które nie płacą 12% podatku obrotowego, a i tak w zasadzie bez przeszkód oferuję swoje usługi polskim graczom.

Wprowadzenie podatku GGR spowodowałoby więc, że skorzystaliby na tym wszyscy: Ministerstwo Finansów (zmniejszenie „szarej strefy” i w efekcie wzrost przychodów), operatorzy (możliwość rozwoju i uczciwej konkurencji) oraz gracze (bezpieczna gra, lepsze kursy, oferta i produkt).

Warto też wspomnieć, że na tym rozwiązaniu z pewnością skorzystałby także cały, polski sport. Już dzisiaj, działając w bardzo trudnych warunkach, legalni bukmacherzy bardzo dużo środków inwestują w sponsoring sportowy. Miniony sezon Ekstraklasy był pierwszym, w którym wszystkie kluby Ekstraklasy miały partnera z branży bukmacherskiej. Wiadomo, że sport jest główną areną działań marketingowych i sponsoringowych bukmacherów. Polskie kluby oraz związki sportowe oraz organizatorzy imprez raczej nie narzekają na nadmiar środków finansowych, więc wsparcie ze strony branży bukmacherskiej jest dla nich bardzo ważne. Warto o tym pamiętać, bo to może być dla nas nieoceniony sojusznik w walce o rozsądne zmiany podatkowe w branży bukmacherskiej.

Pytanie w jakim kierunku pójdzie polski rynek zakładów bukmacherskich. Czy nadal będziemy wymagać od firm prawie niemożliwego: przetrwania przy 12% podatku obrotowym, jednocześnie oczekując inwestowania w polski sport oraz rozwój swojego produktu? Czy też może w końcu władze pójdą po rozum do głowy, wykażą odrobinę dobrej woli, spojrzą na dobre praktyki z innych rynków i zezwolą na rozwój branży, który będzie korzystny dla wszystkich uczestniczących w tym biznesie? Jak na razie największym bukmacherem w Polsce jest Ministerstwo Finansów, które mogłoby pomyśleć o zmianie swojego adresu z mf.gov.pl na MF.BET

Paweł Majewski
forBET

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL