Niestrudzony kochanek, niestrudzony gracz

Ciekawostki Historia Hazardu
Iwo 06/08/2021

Ostatnia aktualizacja: 6 sierpnia 2021

Mało kto wie, że hazard był pasją Giacomo Casanovy i że pasja ta niemal dorównywała jego legendarnemu pociągowi do kobiet. Słynny zdobywca niewieścich serc był uzależniony zarówno od gry, jak i od seksu. A na obu polach radził sobie doskonale.

Urodzony w Wenecji w 1725 r. Giacomo Casanova pochodził z pośledniej rodziny i najprawdopodobniej był dzieckim nieślubnym. Wybił się dzięki niezwykłej inteligencji, nieprzeciętnemu sprytowi i osobistemu urokowi, którym podbijał możnych tego świata – wysokiego mniemania o nim byli m.in. papież Benedykt XIV, król Prus Fryderyk Wielki, angielski król Jerzy III i caryca Katarzyna II. Przez całe życie nie zhańbił się pracą, a żył dość szeroko i przepuszczał sporo pieniędzy. Utrzymywał się głównie z tego, co ofiarowali mu rozmaici protektorzy (np. król Stanisław August Poniatowski wspomógł go kilkakrotnie sakiewką pełną złotych dukatów).

Ale Giacomo miał też drugie, regularne źródło utrzymania, a mianowicie dochody z hazardu. Pociąg do kobiet z czasem osłabł, natomiast zamiłowaniu do gry pozostał Casanova wierny do końca (zmarł w 1798 r.).

Raz na wozie, raz pod…

Matka Casanovy też ponoć miała skłonność do hazardu. To w jej domu był on po raz pierwszy i niejedyny świadkiem gry w karty na pieniądze. Potem, gdy jako młody chłopak udał się do Padwy, by studiować filozofię, chemię, matematykę, prawo, w świat rozpusty wprowadzili go koledzy.
Żyłkę hazardzisty odkrył w sobie jednak dopiero podczas podróży do Konstantynopola, gdy statek, którym płynął miał miesięczny postój na greckiej wyspie Korfu i pasażerowie umilali sobie czas grą w karty. Nasz bohater przegrał wówczas wszystkie pieniądze (a miał ich sporo) i chcąc się odegrać, zastawił całą swą biżuterię, którą także przegrał. Można to uznać za „chrzest bojowy” Giacomo. Była to jedna z większych porażek karcianych, jakich doświadczył Casanova w życiu. Porównać ją można tylko z przegraną w Wenecji, gdy w ciągu dwóch dni (w 1745 r.) stracił 5000 sekwenów w złocie.

Mając 20 lat Giacomo postanowił zostać zawodowym graczem. Nie miał pieniędzy na rozkręcenie interesu, ale miał patent oficerski, który załatwił mu pewien ustosunkowany przyjaciel. Niewiele myśląc, Casanova sprzedał patent, raz na zawsze zamykając sobie drogę do wojskowej kariery i zasiadł do gry z sakiewką pełną cekinów. Niestety, szczęście mu nie dopisało i w krótkim czasie przegrał całą sumę. Będąc bez grosza przy duszy, musiał przyjąć posadę skrzypka w teatrze San Samuele. Wytrwał tam jednak tylko kilka dni, do chwili, gdy ktoś usłużny wspomógł po pożyczką…

Chętnie grał w faraona

Takich „wpadek” Casanova miał w życiu niewiele. Jeśli wierzyć „Pamiętnikom”, nasz bohater częściej wygrywał niż przegrywał. W swoich wspomnieniach odnotował, że sześć razy zdarzyło mu się rozbić bank. Najchętniej grał w faraona (to była wówczas najmodniejsza gra hazardowa), ale nie gardził też pikietą, bassetem czy kośćmi. Namiętnie grywał też na loterii – kiedyś w Parmie za pożyczone pieniądze kupił los i wygrał tyle, że wystarczyło to na kilka miesięcy luksusowego życia.

Kochał Wenecję, ale los sprawił, iż niemal nieustannie krążył po Europie: od Konstantynopola po Londyn, od Sankt Petersburga po Lizbonę, od Paryża po Wiedeń i Warszawę. Wszędzie czas spędzał podobnie – albo w sypialniach pięknych pań, albo przy zielonym stoliku. Grał w publicznych domach gry oraz w prywatnych salonach, w oberżach, kawiarniach, a nawet w altanach parkowych. Przy czym nieraz narażał się prawu. W Londynie, gdzie mieszkał dłuższy czas często grywał w karty w niedziele, nie bacząc na to, że hazard był w tym dniu zabroniony (poza terenem dworu królewskiego…). I choć policja nakryła go na tym, nie poniósł żadnej kary, bo wybronili go ustosunkowani przyjaciele. Gorzej poszło mu w Wiedniu, gdzie obowiązywał całkowity zakaz uprawiania hazardu. Casanova, jak to on, zlekceważył srogi przepis i gdy złapano go na grze, musiał w ciągu 24 godzin opuścić naddunajską stolicę. Nie pomogło odwołanie się do cesarzowej Marii Teresy – prawo było bezlitosne.

Miał talent do szulerki

Casanova nigdy nie umiał pogodzić się z przegraną i tak samo nie umiał oderwać się od stołu, gdy dopisywało mu szczęście. Był bez wątpienia świetnym graczem (co potwierdza wielu pamiętnikarzy z tamtej epoki), ale nie poprzestając na tym, był również uzdolnionym szulerem. Gwoli prawdy, powiedzmy, że w owych czasach był to może niezbyt chwalebny, ale jednak dopuszczalny sposób „pomagania szczęściu”, oczywiście o ile robiło się to delikatnie i taktownie. I Casanova tak właśnie postępował. Jego słabość do kobiet sprawiła, że niekiedy wykorzystywał ten talent dla zapewnienia wygranej damie, która go zainteresowała.

W czasie wędrówek po Europie, Giacomo nie raz i nie dwa stykał się z zawodowymi graczami i wysokiej klasy szulerami. Grywał z nimi ze zmiennym szczęściem, a raz nawet pojedynkował się z pewnym spryciarzem (zranił go w ramię), który zbyt bezczelnie oszukiwał w kartach i w dodatku próbował uwodzić aktualną ukochaną Casanovy.

Kontakty z podejrzanymi typami niosły za sobą rozmaite niebezpieczeństwa. Kiedyś w Londynie Casanova zetknął się z baronem Henau, którego ograł w kości na 100 gwinei. Rywal zapłacił mu wekslem, który Giacomo czym prędzej odsprzedał pewnemu bankierowi i wtedy… wybuchał bomba – weksel jest fałszywy. Ten zaś, kto w owych czasach puszczał w obieg fałszywe weksle, kończył na szubienicy. Casanova ratował się więc ucieczką do Paryża. Niecny baron Henau, który też uciekł, tyle że do Lizbony, został tam powieszony. Była sprawiedliwość na świecie…

Historia pewnego zakładu

Casanova w sypialni był niestrudzonym kochankiem, a przy stole niestrudzonym graczem. Świadczy o tym pewien szalony zakład. Otóż grał on w pikietę z oficerem o nazwisku d’Entragues. Partia rozpoczęta o trzeciej po południu przeciągnęła się do wieczora, a potem do następnego ranka. O dziewiątej rano d’Entragues czując, że wenecjanin jest już zmęczony, zaproponował zakład o 100 ludwików o to, który z nich nie wytrzyma i pierwszy poprosi o jedzenie lub zaśnie. Casanova przyjął wyzwanie. W południe obaj odmówili zjedzenia obiadu i grali dalej, o czwartej za obopólną zgodą obaj posilili się bulionem. Grali w pikietę przez całą noc (już drugą z rzędu), o dziesiątej rano wypili znów trochę bulionu i wkrótce potem d’Entragues zemdlał. Casanova zaś, który wygrał zakład, przespał się trzy godziny i wstał rześki jak skowronek. Po czym udał się na wcześniej umówioną partyjkę faraona…

Można by sądzić, ze Giacomo opisując to zdarzenie w „Pamiętnikach”, puścił wodze fantazji. Ale nie, tak rzeczywiście było, co potwierdzają relacje bezstronnych świadków. Cóż, w przypadku Casanovy wszystko było możliwe. To był naprawdę niezwykły człowiek.

Andrzej Klewczyński – Magazyn E-PLAY

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL