Ostatnia aktualizacja: 13 października 2014
Od 1992 r., kiedy przyjęto ustawę hazardową, poprawiano ją już 23 razy. Za każdym razem w atmosferze skandalu i oskarżeń o korupcję, za to z marnym fiskalnym skutkiem. Tak być może i teraz, za 24 razem.
O tym, jak kiepskie prawo potrafi być twarde, przekonał się niedawno pewien piotrkowianin. Za umieszczenie na facebookowym profilu zdjęcia z imprezy integracyjnej dostał od służby celnej mandat karny na kwotę 3,3 tys. zł. Bynajmniej nie było to zdjęcie z rozbieranej sesji, za to przy stole z atrapą ruletki. Celnicy uznali je za reklamę gier hazardowych, a ta od czterech lat jest w Polsce zakazana.
Po wyjaśnieniach imprezowicza, że niepodpisane zdjęcie nikogo do niczego nie namawia i jest jedynie niewinną pamiątką z firmowej imprezy, celnicy obniżyli karę do 1 tys. zł. Pewnie gdyby „hazardzista” z Piotrkowa umieścił fotografię na jakimś zagranicznym portalu, którego serwery znajdują się np. gdzieś w Unii, sprawy by nie było. Ale sprawa jest, tak jak kiepskie, ale twarde prawo, które znów trafiło do poprawki na legislacyjny stół.
Budżetowy efekt afery
Uchwalona w 2009 r. w ekspresowym tempie tzw. ustawa (anty)hazardowa miała zatrzeć złe wrażenie po aferze z udziałem prominentnych polityków PO, „konsultujących” w restauracjach, na stacjach benzynowych i cmentarzach zapisy ustawy z zaprzyjaźnionymi biznesmenami, których to nowe prawo dotyczyło. Chodziło o pozyskanie dodatkowych ponad 400 mln zł na budowę stadionów na Euro 2012 z kieszeni branży hazardowej. Nowy „piłkarski” podatek branży się nie spodobał. Premierowi za to nie spodobał się sposób, w jaki hazardowi biznesmeni lobbowali. Po zdymisjonowaniu mniej i bardziej zaangażowanych w aferę osób, rząd Tuska wystawił podatkowe i licencyjne armaty przeciw branży hazardowej. Oberwało się wszystkim: „jednorękim bandytom”, bukmacherom, brydżystom i pokerzystom, a nawet państwowemu totalizatorowi.
Złośliwe komentarze głosiły, że delegalizując w dużej części hazard w Polsce, szef rządu chciał definitywnie odciąć się od hazardowej afery, by odrobić straty wizerunkowe. Ale faktem jest, że miał w ręku mocny argument w postaci alarmujących danych z ośrodków odwykowych, gdzie pacjentów uzależnionych od hazardu lawinowo przybywało. Od 2006 do 2009 r. liczba leczonych hazardzistów wzrosła ponad trzykrotnie. Z uzależnienia od hazardu według danych NFZ w 2013 r. leczyło się 3140 osób, a w I półroczu br. już 2385 osób. Zaś zagrożonych uzależnieniem – zdaniem specjalistów – jest nawet pół miliona osób, bo mimo zakazów, hazard w Polsce jest wszędzie. Tyle, że niewidoczny dla fiskusa.
Czytaj całość: Gazeta Bankowa, październik 2014 nr 10/1162, str. 64, autor: Longina Grzegórska-Szpyt
miro
20:00 17/10/2014
normy
06:23 14/10/2014
MiXer
08:20 15/10/2014
artur
10:12 16/10/2014
777
16:16 17/10/2014