Ostatnia aktualizacja: 21 czerwca 2017
Pani Davidoff jest szanowaną warszawską dentystką. Przez lata pracowała na swoją wysoką markę stomatologiczną, a teraz obawia się, że ją utraci, a przynajmniej nadwątli od strony etyczno-moralnej. A wszystko przez będący jej własnością lokal użytkowy przy ul. Hożej.
Gabriela A. kręci w kilku biznesach, ale szczególnie wyspecjalizowała się w pewnym skrytym interesie – automatach do gry, kiedyś zwanych jednorękimi bandytami. Dawniej rzecz była prosta, wstawiało się maszyny do knajp i hulało. Ale teraz zmieniono ustawę. Monopol na prowadzenie salonów z tzw. automatami niskich wygranych dostało państwo polskie, a w zasadzie spółka Skarbu Państwa Totalizator Sportowy. Prohibicja na hazard obudziła czarny rynek. Mafia zawsze przecież żywiła się przy hazardowym stole.
Lokal przy Hożej pani Tatiana wynajmowała chętnym na biznesiki, bo też i powierzchnia niewielka – zaledwie 23 m kw. Ostatnio był tam sklep warzywno-spożywczy, ale najemca po jakimś czasie zrezygnował. Poprosiła jednego ze swoich pacjentów, pana Grzegorza, właściciela agencji nieruchomości, aby kogoś na najem wyszukał. I pan Grzegorz do dzisiaj mocno się sumituje, że znalazł jej właśnie tę panią Gabrielę, która okazała się nieszczęściem.
Niechciany najemca
Dentystka poznała Gabrielę A. nie jako rekina czarnej strefy hazardowej, ale prezeskę spółki BZ Invest. Z KRS wiadomo, że to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (nomen omen), z kapitałem 5 tys. zł, a wszystkie udziały należą do Bartosza Ż.
Przedmiotem działalności spółki jest przede wszystkim wynajem i zarządzanie nieruchomościami, a także handel samochodami, pośrednictwo pieniężne, leasing finansowy, handel żywnością, alkoholami i tytoniem oraz prowadzenie restauracji. Profil szeroki, ale jako żywo niemający nic wspólnego z hazardem.
Według zapewnień nowej najemczyni przy Hożej miał się znaleźć punkt bukmacherski – całkowicie legalna sprawa. Mówiła, że jej firma prowadzi już 200 podobnych salonów. Interes jest cichy, niekłopotliwy i uczciwy. Czynsz będzie płacić w terminie. Same plusy. I pani Tatiana dała się skusić, podpisała umowę najmu, w której napisano czarno na białym, że każda zmiana przeznaczenia musi być uzgodniona z panią Tatianą pod rygorem rozwiązania umowy w trybie natychmiastowym. Na papierze pani Tatiana była wystarczająco zabezpieczona.
Któregoś dnia zatelefonował bliski znajomy. Oznajmił, że przypadkiem trochę poobserwował i doszedł do wniosku, że w tym lokalu na Hożej jest chyba zwykły burdel albo coś gorszego. Wchodzą tam jacyś mężczyźni, drzwi zamykają się za nimi na klucz i nikt przypadkowy się nie przedostanie. No i po co oni tam wchodzą?
Pani Tatiana się przeraziła, bo gdyby w miasto poszła wieść, że oto ona, szanowana dentystka, prowadzi w centrum miasta dom publiczny, straciłaby renomę na zawsze i nieodwołalnie. Natychmiast pobiegła sprawdzić. Jakimś cudem dostała się do środka i ujrzała osiem automatów do gry i klientów tracących głowę dla hazardu. Następnego dnia wysłała do A. wypowiedzenie najmu z miesięcznym terminem, aby mieli czas na wyprowadzkę. Ale najwyraźniej nikt nie miał zamiaru się wyprowadzić. Lokal działał jak wcześniej. Drzwi zamknięte na głucho, ale kiedy pojawiał się gracz znany obsłudze, uchylały się na moment i klient znikał we wnętrzu. Pani Tatiana wysłała do firmy, której prezesem była pani Gabriela, wezwanie na piśmie do natychmiastowego opuszczenia lokalu. Bez reakcji. Ale czynsz wpływał w terminie.
Całość czytaj na: polityka.pl
sara
28/06/2017
Qwert
27/06/2017
sara
26/06/2017
zimerman
26/06/2017
Piter
26/06/2017
Sandra
26/06/2017
Luk
25/06/2017
Jan
24/06/2017
Piter
23/06/2017
Jan
23/06/2017
Jan
23/06/2017
Piter
23/06/2017
Jan
23/06/2017
dd
23/06/2017
Yamazaki
22/06/2017
Jan
22/06/2017
alfa
22/06/2017
Piter
22/06/2017
Chucky
22/06/2017
Adaś
22/06/2017
Wiola
21/06/2017
trollo
21/06/2017
dolny
21/06/2017
Tomek
21/06/2017
Jan
21/06/2017
Yamazaki
21/06/2017
D...
21/06/2017
Tadek
21/06/2017
JanuszWielki
21/06/2017
Siwy12
21/06/2017