Ostatnia aktualizacja: 22 lutego 2021
Fiskus nie ma dostępu do dokumentów i innych danych przedsiębiorcy przed wszczęciem postępowania w jego sprawie. Nakładanie na podatników nowych obowiązków – zwłaszcza w raportowaniu danych – stało się ustawową normą.
Eksperci podatkowi coraz głośniej mówią też o pogłębiającej się dysproporcji między prawami oraz obowiązkami podatników i fiskusa. Jakby tego było mało, urzędnicy skarbówki zaczynają domagać się od podatników informacji nawet na zapas. Przykładem tej niepokojącej praktyki niedawno zajmował się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie. Na szczęście nie zostawił na niej suchej nitki.
Albo dane, albo kara
Spór zaczął się, gdy sierpniu 2020 r. skarbówka zażądała od spółki informacji oraz dokumentów dotyczących wygranych w konkursach, grach i zakładach wzajemnych oraz nagród związanych z tzw. sprzedażą premiową. Konkretnie chodziło o informacje, od jakich zdarzeń (konkurs, gra itd.) został pobrany zryczałtowany podatek, kto był ich uczestnikiem oraz o przekazanie regulaminów, ewentualnych umów między organizatorami i uczestnikami. Na przesłanie danych w formie elektronicznej fiskus dał firmie 14 dni. A jako podstawę prawną wskazał m.in. art. 45 ust. 1 oraz 3 ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej (KAS).
Urzędnicy przekonywali, że organy są uprawnione do zbierania i przetwarzania informacji o zdarzeniach niezbędnych do prowadzenia działań zgodnie z ustawą o KAS, mających na celu wykonywanie wskazanych ustawowych zadań administracji skarbowej. Żądanie było zaś związane z czynnościami analitycznymi, prognostycznymi oraz badawczymi, a dane były zbierane w celu ustalenia dochodów z podatków. Miało to pozwolić na ustalenie poprawności deklarowania podstawy opodatkowania i mieć bezpośredni wpływ na wysokość PIT u uczestników. Spółka nie poczuwała się jednak do obowiązku wypełnienia żądania. Zarzuciła urzędnikom przekroczenie kompetencji, przerzucenie na nią obowiązków fiskusa, w dodatku w nieproporcjonalnie krótkim terminie. I miała rację, bo krakowski WSA uwzględnił jej skargę.
Sąd zgodził się, że sporny art. 45 ust. 1 ustawy o KAS dotyczy szczególnej formy działania organu, umożliwiając przetwarzanie określonych informacji i żądanie udostępnienia dokumentów zawierających określone informacje, jednakże korzystanie z tej formy działania jest obwarowane ograniczeniami.
Zdaniem WSA fiskus na podstawie tego przepisu nie ma uprawnień do podejmowania czynności, które są właściwe i zastrzeżone dla prowadzenia sformalizowanego postępowania. Artykuł 45 ust. 1 ustawy o KAS nie uprawnia fiskusa do prowadzenia postępowania dowodowego, w tym gromadzenia dowodów. Jest to dopuszczalne wyłącznie w postępowaniu podatkowym, podczas kontroli celno-skarbowej lub administracyjnej.
Jak podkreślił w pisemnym uzasadnieniu sędzia Piotr Głowacki, wezwanie do przygotowania i przedstawienia już w istocie przetworzonych danych jest pozbawione podstawy prawnej. W sytuacji powołania się na wszystkie ustawowe zadania KAS wymienione w art. 2 ust. 1 pkt 1, 2, 6, 8, 10 i 13–15, bez skonkretyzowania, o jakie chodzi, nie sposób przyjąć, że żądanie zostało precyzyjnie i jasno uzasadnione, w zgodzie z wymogami art. 45 ust. 1 ustawy o KAS. Wąska interpretacja Zdaniem WSA działania analityczne i prognostyczne nie powinny, co do zasady, obejmować dokładnych danych osobowych czy dokładnego opisu lub udokumentowania zdarzeń gospodarczych.
Nie jest bowiem dopuszczalna sytuacja, kiedy organ zbiera konkretne dokumenty czy dane jeszcze przed wszczęciem jakiegokolwiek postępowania, i to pod rygorem kary pieniężnej. Kompetencja z art. 45 ust. 1 ustawy o KAS musi być rozumiana wąsko. Organy nie mogą jej wykorzystywać w celu zastępowania innych form pozyskiwania informacji, tj. czynności sprawdzających, kontroli podatkowej ani sformalizowanego postępowania dowodowego. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: rp.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."