Uzależnienie od hazardu to śmiertelna choroba

Ciekawostki
Bartosz 26/01/2021

Ostatnia aktualizacja: 26 stycznia 2021

„Kiedyś, jednej nocy, wygrałem kupę pieniędzy. Podnieciłem się i powiedziałem sobie, że od tej pory będę wygrywał. Wszyscy mówili mi, że ta wygrana to moje największe nieszczęście. Nie posłuchałem ich i zaczęły się problemy” – opowiadał w jednym w wywiadów piłkarz Kamil Grosicki. Straty szły w setki tysięcy złotych. Jego rodzice musieli sprzedać swoje mieszkanie, by spłacić długi syna.

Aneta miała 12 lat, gdy jej ojciec wyjechał na kilkuletnie saksy do Niemiec. W rodzinnym domu było ich sześcioro. Oprócz Anety, trójka rodzeństwa i bezrobotna matka. I permanentna bieda. Czasami brakowało nawet na chleb.

Życie na po-PGR-owskiej wsi w przededniu wejścia do Unii Europejskiej nie było usłane różami. Wysyłane z Reichu euro było jedynym źródłem utrzymania. Ale Aneta niesamowicie tęskniła za swoim tatą. Przez wiele lat matka regularnie obstawiała kupony totolotka, mówiąc córce, że jeśli wygrają, to ojciec już nie będzie musiał pracować i wróci na stałe do Polski. Początkowo sensem życia Anety stała się wygrana. Nie dla pieniędzy. Dla ojca. Niestety w dorosłym życiu, sensem życia Anety stała się gra. Matka – nieświadomie – uzależniła córkę od hazardu.

Ten ckliwy – wydawałoby się na pierwszy rzut oka – początek mógłby być dobrym zalążkiem scenariusza filmowego. Gdyby nie fakt, że jest prawdziwą historią, a Aneta była jedną z pacjentek Ośrodka Leczenia Uzależnień „Terapia Nałęczów” w Uniszowicach.

Danuta Muszyńska, kierowniczka Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych szacuje, że już nawet jeden procent społeczeństwa może być uzależniony od gier losowych. I trend jest wzrostowy. Muszyńska mówi „może być”, bo dokładnych badań tego problemu w naszym kraju nie ma.

Zjawisko jest niezauważane przez opinię publiczną, a przez to i przez polityków. W powszechnej świadomości obstawienie zakładów bukmacherskich czy kupowanie zdrapek to niewinna zabawa. Nie zdajemy sobie sprawy, że uzależnienie od hazardu może być gorsze w skutkach niż alkoholizm czy narkomania.

O tym, że w ogóle nie jesteśmy przygotowani do walki z narastającym problem, niech świadczy fakt, że w Polsce nie ma ani jednej kliniki, która byłaby poświęcona wyłącznie leczeniu patologicznych hazardzistów. Pandemia koronawirusa tylko sytuację pogarsza. Bo skoro chorzy na nowotwory nie mogą dostać się do specjalisty, to kto będzie się przejmował uzależnionymi od ruletki.

Śmiertelna choroba

– Gdy 10 lat temu powoływaliśmy Fundusz do życia to świadomość społeczna problemu była praktycznie zerowa – opowiada w rozmowie z Tygodnikiem TVP Muszyńska. – Wówczas nie mieliśmy nic. Żadnej wiedzy, żadnych badań, publikacji naukowych. Nie znaliśmy chociażby skali zjawiska. Dzisiaj, dzięki naszej wytężonej pracy jest o niebo lepiej.

Rzeczywiście, najnowsze badanie CBOS-u pokazuje, że obecnie 25 proc. Polaków uważa uzależnienie od hazardu za zagrażające życiu. To wciąż mało, ale zdecydowanie lepiej niż chociażby dekadę temu.

Bo wbrew pozorom, ta choroba może prowadzić do śmierci. – Ostatnią fazą uzależnienia są właśnie myśli samobójcze, które mogą zostać zrealizowane – tłumaczy Małgorzata Kornacka, psycholog uzależnień. – Zwłaszcza, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że przegrał swój majątek, rodzinę i własne życie.

Całość czytaj na: tygodnik.tvp.pl

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Prok

26/01/2021

Artykuł jest bardzo sprawiedliwy , pytanie tylko dlaczego państwo chwali się otwarciem piećsetnego punktu śmierci
E-PLAY.PL