Ostatnia aktualizacja: 8 lutego 2025
Aż 70 proc. więźniów przyznaje, że co najmniej raz miała styczność z hazardem – wynika z badań przeprowadzonych przez dr Lelonek-Kuletę z KUL. Mówią, że nałóg zniszczył im życie i zmusił do popełniania przestępstw, za które po części trafili za kratki. Kilkanaście procent przyznaje, że mimo to gra do dziś.
Doktor Bernadeta Lelonek-Kuleta z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego zrealizowała badanie „Hazard problemowy i patologiczny wśród osób odbywających karę pozbawienia wolności – diagnoza sytuacji oraz specyfika zjawiska”. W ich ramach przeprowadzono 1219 badań kwestionariuszowych w losowo wybranych jednostkach penitencjarnych na terenie całej Polski. Badania były anonimowe, a uczestnictwo w nich dobrowolne. Następnie badania te pogłębiono wywiadami z 30 osadzonymi.
– Interesowało nas, czy przestępcy grają w hazard i czy to przekłada się na popełnianie przestępstw. Wśród badanych do grania w hazard przyznało się aż 70 proc. osadzonych, a więc większość z nich kiedykolwiek hazardowo grała – mówi WP dr Lelonek-Kuleta.
– Spośród wszystkich osadzonych blisko 30 proc. spełniało kryteria uzależnienia od hazardu. Biorąc pod uwagę populację Polski to skala uzależnienia od hazardu to 1-2 procent, a tu mamy 30 proc. wśród więźniów. W tej populacji jest dużo większe nasilenie problemu, niż w populacji ogólnej – dodaje.
„Wrzuciliśmy tą stówkę no i wygraliśmy chyba z 6 tys.”
10 proc. osadzonych, przyczynę swojego aktualnego pobytu w więzieniu dostrzega w hazardzie i są to częściej skazani, którzy przejawiają symptomy uzależnienia od grania. Oznacza to, że osadzeni mają świadomość tego, że przestępstwa przez nich popełnione, za które obecnie odbywają karę, były związane z uprawianiem przez nich hazardu.
Z hazardem spotykają się dość wcześnie. – Wywodzą się z dzielnic gorszych, gdzie w otoczeniu był uprawiany hazard – tłumaczy badaczka.
„Zacząłem grać, jak dobrze pamiętam (…) bo spotkałem się z kolegą. Mieliśmy iść do sklepu czy gdzieś i on był na dole w barze, grał na maszynie (…) I on grał na tej maszynie i grał. Mieliśmy iść. A on „jeszcze chwilę, jeszcze chwilę, jeszcze chwilę”. No i wrzuciłem chyba 5 albo 10 zł. Bo czekałem na niego i czekałem. (…) a wygrałem 100 albo 200” – opowiada Marek.
„Chodziłem z kolegą, grał. Setki razy widziałem jak grał na maszynach i wypłacał i wypłacał, nie? A że był po piwie, to grał dalej. Ja mówię „dawaj, już wychodzimy.” I mówi „pożycz mi stówkę”, mówi, „jutro Ci oddam.” Mówię „dobra, no i masz.” Wrzuciliśmy tą stówkę w maszyny, no i wygraliśmy tam chyba z 6000 (…) Mówi „dla Ciebie jest 1000 zł plus jeszcze ta stówka.” No i tak zacząłem” – wyjaśnia Andrzej.
„Bo na automatach się zawsze spotyka dużo ludzi. (…) Już jest żwawiej, już się gada, że to.. stoimy, rozmawiamy, sobie gramy…” – wyznaje Tomek.
Całość czytaj na: wiadomosci.wp.pl
Michal
11:05 21/11/2018