Ostatnia aktualizacja: 25 stycznia 2018
Hazard w oczach przeciętnego człowieka jest czymś niemoralnym. Nawet dla niejednego urzędnika państwowego średniego szczebla, zapewne też. Gdy jednak przynosi wpływy do kasy państwowej, złem być przestaje. Tak też bywa.
Obcujemy z nim na co dzień. Większość z nas zagrała chociaż raz w życiu w lotto nie zastanawiając się nawet nad tym, jakiego typu to gra. Wielu uzależniło się od popularnych „jednorękich bandytów” zostawiając w czeluściach maszyn znacząca część swoich zarobków, wspieranych pożyczkami prywatnymi. Inni regularnie korzystali z zagranicznych internetowych kasyn. Ale nie wszystkie te opcje są dziś dostępne. O tym, co z tego jest legalne, a co nie, decyduje tylko i wyłącznie ustawodawca.
Ustawa o grach hazardowych z 2009 r. jasno określiła, że nielegalne są konta i aktywne gry w kasynach internetowych. Wcześniej bezproblemowo z tej rozrywki korzystały rzesze graczy. Kolejna zmiana w ustawie – z 2016 r. (obowiązująca od 1 kwietnia 2017 r.) wzmocniła monopol państwa. Przede wszystkim dotyczący automatów do gier. Powstał też rejestr nielegalnych stron, które muszą być blokowane przez dostawców internetu. Są to m.in. wszystkie kasyna online. Te istniejące w realu, jak dawniej, muszą uzyskać stosowną koncesję. Od momentu wejścia nowych przepisów w życie zarekwirowano ponad 80 tys. nielegalnych automatów. Mimo tego, szara strefa stanowi wciąż 60 proc. rynku.
Jednak wyniki zmian już są odczuwalne. Jak pisał „Dziennik Gazeta Prawna”, ustawa hazardowa przyniosła Skarbowi Państwa, z tytułu podatku od gier w 2017 r. dodatkowe 200 mln złotych. Nowe przepisy budziły i zapewne będą budzić mieszane uczucia.
Czy rzeczywiście o to chodzi?
Faktem jest, że z początkiem kwietna 2017 r. jedyną firmą mającą prawo do „wykonywania monopolu państwa z w zakresie działalności hazardowej” stał się Totalizator Sportowy. Tylko ta spółka Skarbu Państwa może organizować gry hazardowe w Polsce.
Wpływy do budżetu mogłyby być jeszcze większe, gdyby nie fakt, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jak czytamy w portalu Money.pl, pierwsze państwowe automaty do gier miały być dostępne już w 2017 roku. Jednak Totalizator wciąż ma problem z otwarciem salonów. Brakuje pracowników i odpowiednich lokali. Radosław Śmigulski, były wówczas jeszcze p.o. prezesa spółki, w marcu ub.r., informował, że w ciągu 2-3 lat Totalizator chce udostępnić 35 tys. urządzeń. Dziś mówi się o pierwszych salonach w I kwartale 2018 r. Zarząd Totalizatora zmienił się jednak w międzyczasie.
Całość czytaj na: wgospodarce.pl
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."
"a czy Totalizator Sportowy nie łamie ustawy ??? Oczywiście , że tak . Wynika jasno z reklamy w TV , wakacje , szczęście nie ma końca i te kulki tzn. lecą w kulki z klientami , etc."