Wygrywał na maszynach, w życiu przegrał

Okiem eksperta
Iwo 27/08/2018

Ostatnia aktualizacja: 27 sierpnia 2018

Coraz więcej Polaków gra dwa lub trzy razy w tygodniu. Hazard, obok alkoholizmu i palenia papierosów, staje się jednym z najgroźniejszych nałogów. Zaczyna się niewinnie. Najpierw są zdrapki, loterie SMS, później maszyny, a na końcu kasyna i gigantyczne sumy. Wygrana smakuje dobrze, jednak po chwilowym zwycięstwie przychodzi uzależnienie, problemy finansowe, zawodowe i rodzinne.

Przygoda Pawła z grami rozpoczęła się jeszcze w gimnazjum. – To był czas pierwszych telefonów komórkowych. Przychodziły SMS-y zachęcające do wysłania odpowiedzi, co miało gwarantować wygraną. Znajomi wysyłali mnóstwo wiadomości i nic. Ja z ciekawości zrobiłem to raz i od razu wygrałem kilkanaście złotych na doładowanie telefonu – wspomina. Pomimo braku pełnoletniości zaczął regularnie uczęszczać do zakładów bukmacherskich. Za niskie kwoty przy odrobinie szczęścia można było jednorazowo wygrać nawet kilkadziesiąt złotych. – Obstawiało się kupony za 5 lub 10 zł i raz zyskiwało cztery razy tyle, a innym razem wcale – opowiada Paweł.

Prawdziwa zabawa przyszła jednak z chwilą zasmakowania gry na jednorękich bandytach czy „blackjacku”. Maszyny przyjmowały monety 2 oraz 5 zł i to od osoby grającej zależało, za ile wykupi tzw. kredytów.

„Najpierw wrzucałem po 5 zł, lecz później w maszyny ładowałem coraz większe pieniądze. Najgorzej było, gdy przegrywałem, wtedy miałem ochotę odegrać się i niekiedy traciłem nawet 100 czy 200 zł jednego wieczoru „
– mówi Paweł.

Narodziny hazardzisty

Zabawa na maszynach trwała kilka lat. Po ukończeniu szkoły i rozpoczęciu pracy w jednym z zakładów mechanicznych Paweł wraz ze swoją dziewczyną wynajął mieszkanie w Rzeszowie. Nowy etap w życiu, jak i w związku, nie zepchnął jego hobby na dalszy plan. Stało się wręcz odwrotnie. Pieniądze i „wolność” dodały mu pewności siebie. Oprócz gry na maszynach Paweł od czasu do czasu zaglądał do kasyna i zaczął zakreślać mecze w zakładach bukmacherskich. – Obstawiałem wszystko to leciało. Czasami jak nie było ciekawych spotkań piłkarskich, to stawiałem kupony na… 3. ligę piłki ręcznej w Wenezueli czy krykieta w Japonii! – wspomina – Chodziło tylko o to, aby grać, grać i grać…

Czy hazard śni się po nocach? – Mnie tak. Często także zaraz po przebudzeniu zastanawiałem się, ile dzisiaj wygram – opowiada. – W pracy również rozmyślałem, czy lepiej obstawić mecze, czy iść odegrać się do kasyna. Cała sytuacja coraz mniej podobała się jego partnerce, Monice. Pojawiły się kłótnie i awantury.

„W wieku 23 lat byłem już na tyle uzależniony, że wszędzie mszałem z tabletem. Musiałem mieć go przy sobie, bo ciągle coś obstawiałem przez Internet. W pracy natomiast korzystałem z telefonu, przez co często zaniedbywałem obowiązki”
– opowiada Paweł.

Gdy będąc w towarzystwie, znajomi zwracali mu uwagę, aby wreszcie przestał zerkać w ekran, obrażał się i szukał miejsca, gdzie nikt by mu nie przeszkadzał. W taki sposób zaczął się oddalać od znajomych i Moniki. Byli ze sobą 5 lat, lecz młoda i ambitna dziewczyna nie była już w stanie dłużej znosić toksycznej codzienności. – Zaniedbywałem ją, odtrącałem, a gdy nie miałem pieniędzy, z wyrachowaniem pożyczałem od niej coraz większe kwoty, których później nie oddawałem. Gdy ode mnie odeszła, a ja potrzebowałem gotówki, zacząłem podkradać pieniądze rodzicom – tłumaczy.
Później wszystko poszło lawinowo. Paweł został zwolniony z pracy, zaczął „żebrać” u rodziców, siostry, a nawet dziadków. Miał masę długów. Dziś nie kryje. – To było chore. Pamiętam, że byłem zły na wszystkich, bo mnie nie rozumieli – mówi hazardzista.

W końcu coś w nim pękło

Ostatnia faza uzależnienia nastąpiła, gdy mężczyzna postanowił wziąć kilka „chwilówek”, a także zapożyczył się u podejrzanych osób. Chwilowy luksus posiadania gotówki szybko odszedł w niepamięć, bo hazard pochłonął pożyczone kwoty w ciągu zaledwie kilku dni. Niedługo później do mieszkania zaczęły przychodzić listy z banków, dzwonili wierzyciele. Wreszcie nastąpiło to, co musiało nastąpić. Właściciel wyrzucił Pawła z wynajmowanego lokalu. Trafił na bruk i nie miał co ze sobą zrobić. – Na dworcu przespałem dwie noce i coś we mnie pękło -wspomina. Moment upadku Pawła był równocześnie momentem rozpoczęcia leczenia. Najpierw, dzięki wsparciu rodziców, mężczyzna trafił na kilkudniowe badania do psychologa. Następnie skontaktował się z Anonimowymi Hazardzistami. Tam w trakcie jednego z mityngów poznał Jacka, który wyciągnął do niego pomocną dłoń. Sam leczył się przez kilka lat i od dawna był już „czysty”. – Rozmowa z kimś, kto miał podobne perypetie do mnie. dała mi do myślenia. Uświadomiłem sobie, jak sam się krzywdziłem – zwierza się hazardzista.

Terapia okazała się być zbawienna. Dzięki niej Paweł – mimo kilku drobnych zakrętów – wyszedł na prostą. Rodzina pomogła mu spłacić część długów i znaleźć nową pracę. Dziś mężczyzna ma 29 lat. Od momentu odejścia Moniki nie miał nowej partnerki, lecz jak sam mówi, na szczęście trzeba sobie zasłużyć:

„Co z tego, że kilkukrotnie wygrałem na maszynach, ale prawie przegrałem życie. Nie zamierzam zmarnować takiej lekcji…”

Źródło: supernowości.pl

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kasia

27/08/2018

Smutne, ludzie nie powinni w to grać.
E-PLAY.PL