Ostatnia aktualizacja: 23 kwietnia 2024
Bazar albo, jak kto woli, plac targowy to miejsce barwne miejscową egzotyką. Tutaj można się targować, wygrzebać coś dla siebie w kramikach z modną odzieżą. Bazar codziennie tętni życiem i zawsze się tu coś dzieje.
Maria S. odwiedzała miejskie targowisko prawie codziennie. Brała dużą torbę na kółkach i szła na zakupy. Tu znajdowała tańszy niż w sklepie nabiał, warzywa, świeże mięso. Lubiła to zajęcie, bo zawsze była to okazja, żeby z kimś pogadać. Nie musiała się spieszyć. Syn i synowa wracali z pracy późnym popołudniem, był więc czas, by zdążyć z obiadem.
Tamtego dnia jak zwykle przygotowała się do wyjścia, ale zabrało jej to więcej czasu. Ponieważ już raz padła ofiarą kieszonkowca, a dzisiaj zamierzała kupić płaszcz zimowy, starannie ukryła posiadaną gotówkę. Nie było tego dużo, bo jakieś 300 zł, niemniej dla rencistki to suma pokaźna. Przekonana o właściwym zabezpieczeniu gotówki, ruszyła na zakupy. Minęła stragany z warzywami, udając się w kierunku stoisk z odzieżą. Po drodze zauważyła tłum kłębiący się między straganami. Zaciekawiona zdecydowała zajrzeć, co się tam dzieje. Kiedy przecisnęła się do środka stwierdziła, że zebrali się tu licznie zwolennicy hazardu.
Mechanizm gry był prosty i znany od dawna. Chodziło o grę w trzy kubki. Na stoliku są trzy kubki z kostkami, ktoś je szybko zamienia, a ktoś inny ma zgadnąć, gdzie po owej roszadzie jest ten wskazany na początku element. Obserwatorzy uśmiechali się na początku sceptycznie. Kiedy jednak pierwszy odważny zgarnął kilkaset złotych, chętnych do zagrania przybywało.
Atmosfera hazardu udzieliła się także 67-letniej Marii S. – Kiedy tak stałam i patrzyłam jak ludzie grają i odchodzą z pieniędzmi, to pomyślałam, że może i mnie by się udało – powiedziała później na policji.
Może mogłabym wygrać i mieć jakiś grosz dla dzieci na gwiazdkę. Nigdy w życiu nic nie wygrałam, ale przecież tam nikt nie przegrywał. Chwilę przyglądała się grze podekscytowana. Młody mężczyzna stojący obok niej zagrał raz i wygrał. Potem zagrał po raz drugi i też wygrał. Szybko podwoił stawkę, wygrał jeszcze raz. Znowu podwoił i dołożył wszystkie pieniądze, jakie miał przy sobie, poszedł na całość i znów wygrał. Odszedł od stolika bogatszy o jakieś 1400 złotych.
Pani Maria zdecydowała nie czekać dłużej. Z bijącym mocno sercem postawiła 100 zł i wygrała. Po raz pierwszy w życiu uśmiechnęło się do niej szczęście. Tak w każdym razie jej się wydawało. Tak jak inni kilka razy wygrała, potem przegrywała i znów wygrywała. Był moment, że z przerażeniem stwierdziła iż przegrała wszystkie pieniądze, jakie zabrała na płaszcz. Prowadzący grę był jednak dla starszej pani wyrozumiały. Pozwolił jej pójść do domu po pieniądze.
Wygrała całe 1000 zł. Na jednym ze straganów znalazła wreszcie pasujący na nią płaszcz. Przymierzając go, nie omieszkała sprzedawczyni opowiedzieć o tym, co ja dzisiaj spotkało. Ta wysłuchała opowieści kręcąc głową i dziwiąc się, że starsza pani dała się ponieść emocjom.
– Jak się pani nie bała grać, przecież wszyscy doskonale wiedzą, że gra na placu to nie czysty hazard, ale oszustwo – przekonywała panią Marię w trakcie mierzenia. – Też tak myślałam na początku, ale jak ludzie zaczęli wygrywać zmieniłam zdanie – usprawiedliwiała się Maria S. Nagle, gdy płaszcz był już zapakowany i przyszło do płacenia stało się coś nieoczekiwanego.
– Co mi tu pani daje? – wykrzyknęła sprzedawczyni potrząsając trzymanymi w ręku banknotami – Przecież to same fałszywki. – Jakie fałszywki, dopiero co je wygrałam. Niech pani nie robi ze mnie oszustki – oburzyła się Maria.
Obie kobiety wyszły przed pawilon, aby w świetle obejrzeć banknoty. Sprzedawczyni poprosiła o pomoc w rozstrzygnięciu niejasności sprzedawcę ze stoiska stojącego opodal. Ten ze znawstwem popatrzył pod światło.
– Wszystkie fałszywe. Trzeba iść na policję – zawyrokował. – Ale panią przerobili. A nie mówiłam, że to oszustwo?
Pani Maria szukała nerwowo grających, ale nie było po nich śladu. Wprost z bazaru udała się na policję. Rozmawiający z nią policjant nie był zdziwiony
– Jest pani już dziesiątą ofiarą w dniu dzisiejszym. Oszuści wyprali jakieś 20 tysięcy fałszywek z państwa pomocą – oznajmił.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."