Ostatnia aktualizacja: 6 lutego 2019
Szanse na zwycięstwo? Jeden do wielu milionów. Mimo to wielu z nas regularnie skreśla wybrane liczby, licząc na oszukanie prawdopodobieństwa i fortunę, która niemal dosłownie spadnie z nieba.
Pierwsze loterie
Prawdopodobnie pierwsze w historii loterie odbywały się już w Chinach na początku II wieku p.n.e. Historycy sądzą, że już wtedy organizowano je głównie po to, by zbierać od ludzi środki niezbędne do finansowania dużych projektów, jak Wielki Mur Chiński. W loterie fantowe bawiono się też w starożytnym Rzymie. Często gospodarz rozdawał zaproszonym na obiad gościom losy. Ten, komu trafił się los wygrywający, mógł zdobyć np… zastawę stołową.
Średniowieczne szaleństwo
Ogromną popularność różnego rodzaju loterie zdobyły w średniowieczu, gdzie powszechnie wykorzystywano je do zbierania pieniędzy. Na cokolwiek nie byłyby potrzebne pieniądze, można było zdobyć je w łatwy i szybki sposób – organizując loterię. Proceder upowszechnił się do tego stopnia, że zaczęto nazywać je po prostu „bezbolesnym opodatkowaniem”. Dzisiaj zresztą również niektórzy nazywają Lotto „podatkiem od marzeń”. Inni – od głupoty, ale to zupełnie inna historia.
Prawdopodobieństwo zwycięstwa
Konkretne, matematyczne prawdopodobieństwo wygranej różni się w zależności od loterii. Za każdym razem jest jednak odpowiednio małe, by organizator konkursu doskonale zarobił na jego przeprowadzeniu (czego nie można już powiedzieć o uczestnikach). Bardziej obrazowe są natomiast porównania. Większe szanse niż na główną wygraną w lotto ma się np. na śmierć doznaną „z ręki” automatu do wydawania napojów czy… zostanie prezydentem kraju. Co więcej, naukowcy próbują udowodnić, że zwycięstwo wcale szczęścia nie daje – wręcz przeciwnie, odbiera ludziom radość z codziennych przyjemności.
Oszukać algorytm
Czy jest możliwe złamanie algorytmów albo jakiekolwiek inne oszukanie mechanizmów losujących zwycięskie liczby? Teoretycznie nie – aczkolwiek pewien przypadek pozwala mieć nadzieję. Mowa o Joan R. Ginther, profesor z Uniwersytetu Stanforda, która główną nagrodę wygrała czterokrotnie. Obliczono, że prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi 1 do 18 kwadrylionów! Naprawdę niezwykły przypadek? Według jednych – tak. Według innych – genialna matematyk zrobiła praktyczny użytek ze swoich zdolności.
Całość czytaj na: joemonster.org
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."