Ostatnia aktualizacja: 27 kwietnia 2024
W 2002 roku Jack Whittaker został okrzyknięty przez media “największym szczęściarzem Ameryki”. Właściciel firmy budowlanej z Putnam w stanie Nowy Jork wygrał rekordową nagrodę w amerykańskiej wersji totolotka, Powerball – 315 mln dolarów. Ale niewyobrażalna fortuna – dla wielu będąca spełnieniem wszelkich marzeń – przysporzyła mu samych problemów. Wielokrotnie oszukiwany i okradany, głównie przez własną głupotę, zyskał opinię nadętego, niezbyt rozgarniętego chama, troglodyty i hucpiarza.
Pod koniec czerwca 2020 dziennik “Charleston Gazette-Mail” poinformował o śmierci Jacka Whittaker, który odszedł w wieku 73 lat po ciężkiej walce z chorobą. Budowlany potentat, który zasłynął z gigantycznej wygranej w Powerball, był postacią bardzo dobrze znaną Amerykanom.
Kiedy w grudniu 2002 okazało się, że obstawił idealnie świąteczne losowanie loterii, wszystkim wydawało się, że świat legnie u jego stóp. Taka wygrana to przecież marzenie setek tysięcy ludzi na całym świecie.
Whittaker nie poszedł w ślady innych zwycięzców i zamiast podzielić swoją wygraną na rozłożone w czasie raty (dzięki czemu mógłby uniknąć drakońskich podatków), odebrał całą nagrodę od razu. Po odliczeniu daniny dla państwa została mu nadal całkiem spora suma, 113 mln.
– To była najgorsza decyzja mojego życia – powiedział po latach w wywiadzie dla Associated Press. – Zostanę zapamiętany tylko jako szaleniec, który wygrał miliony na loterii.
Na początku 2003, zaraz po wypłaceniu bajecznej nagrody, mówił jednak coś zupełnie innego. Twierdził, że wygrana nie zmieni go ani trochę. Zapewnienia te okazały się nic nie warte – tydzień po tym oświadczeniu pojawił się w barze ze striptizem Pink Pony (ang. “Różowy Kucyk”) niedaleko swojego domu, gdzie w jeden wieczór przehulał 50 tys. dolarów. Zrobił to tak, aby wszyscy widzieli, jaki jest teraz bogaty. To była zapowiedź tego, jak będzie wyglądała reszta jego życia.
Całość czytaj na: menway.interia.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."