Ostatnia aktualizacja: 11 maja 2021
Oj, panie Nisztor, jestem zdegustowany poziomem tej publikacji. Stać Pana na dużo więcej. Irytuje ciągłe powtarzanie zwrotów o „pewnej spółce” albo o „pewnych ludziach” – oni rzeczywiście istnieją, czy to tylko takie spekulacje?
Logika wywodu też szwankuje: karmi Pan widza „olbrzymimi pieniędzmi” oraz „miliardami zysków”, mówiąc jednocześnie, że branża w 2009 roku lobbowała (nielegalnie?) u polityków PO/PLS, by zmieniać prawo na bardziej dla nich korzystne. To w końcu jak było: skoro eldorado i miliardy płynące szeroką rzeką, to kto, co i po co chciał zmieniać prawo lobbingiem? Nikt normalny nie naprawia tego, co nie jest zepsute, prawda?
Więc o co tu chodzi? W prawo czy w lewo? Może się Pan na coś zdecyduje?
Ale nie to jest największym problemem: otóż trafnie Pan diagnozuje – monopolista powołany na rynek w 2017 roku poniósł klęskę tak wielką, że aż służby zainteresowały się tą katastrofą! Tak, to prawda: służby badają sposób realizacji monopolu, bo trzeba jakiejś kosmicznej niekompetencji, by w branży znoszącej złote jaja (tu przypominamy sobie owe miliardy…) zrobić tak dramatyczny wynik. Przypadek czy premedytacja?
Tak czy inaczej rząd PiS, a w jego imieniu resort finansów zdecydowali, że trzeba ten chory układ wyleczyć, bo dokładanie do hazardu to zazwyczaj jest problem graczy, a nie – jak w Polsce – organizatorów. Pierwsze więc, co wymyślono, to znaleźć jakiegoś fachowca, który zna się na rzeczy. Niby to takie proste, a trzeba było 4 lat (od kwietnia 2017 do kwietnia 2021), by zrobiono taki oczywisty krok. Ów fachowiec, to już łatwe, nazywa się Bartłomiej Korniluk i co by nie mówić – zna się na branży chyba jak nikt inny w kraju. Nie tylko w teorii, ale i w praktyce: zna problemy, na ludzi…
No bo kto z branży nie zna Bartka z Izby, znaczy – sorki – pana doktora Korniluka chciałem napisać? Zaangażowanie go było pomysłem DOSKONAŁYM, bo DAWAŁ ON GWARANCJĘ uporządkowania tego burdelu, po prostu dawał pewność, że ten sektor rynku rozrywkowego stanie na nogach. I Co? Pracował miesiąc, zbierając bardzo dobre opinie nie tylko w resorcie, ale i w branży: wreszcie właściwy człowiek na właściwym miejscu!
Komu zatem przeszkadzał?
Odpowiedź Pan Nisztor wyraźnie podał: służby były wściekłe z powodu tej nominacji, nikt jej z nimi nie konsultował! Acha, służby… A komu one służą, że tak zapytam? Państwu i rządowi? Chyba nie, skoro torpedują rządowy pomysł uzdrowienia chorej branży, prawda? To komu innemu? Może sobie? Może własnym szemranym geszeftom? Tym miliardom, które miło jest przytulać, co nie? Czy aby Korniluk jako wyjątkowy fachowiec nie był groźny dla obfitych, służbowych lodów kręconyh w tym obecnym, hazardowym bagienku?
No bo on – jak już napisałem – szambo by oczyścił i skończyłaby się szara sfera… Kogo ta perspektywa przerażała tak bardzo, że człowieka odpalili? Branży z całą pewnością nie. Rządu i resortu też nie. Monopolista też by odetchnął, bo by zwolniono go z obowiązku zajmowana się tym, na czym się nie zna i co mu nie wychodzi… Czyli komu innemu?
Nie wiem czy się zgodzicie – dla mnie publikacja p. Nisztora to takie rozmyślne mieszanie w tym bagnie – by bulgotało, by się wylewało, by bryzgało po ludziach i najważniejsze – BY TRWAŁO!
Bije p. Nisztor w branżę, bije w rząd i w rządowego monopolistę, bije też w fachowca. A w kogo z tej układanki nie bije wcale?
PANIE NISZTOR, DLA KOGO PAN PUBLIKUJE TAKIE MATERIAŁY? DLA KOGO SĄ ONE KORZYSTNE?
Wyszło to Panu tak przez przypadek, czy jednak z rozmysłem? No i poszło po rajtach…
Wacław Graczyk
Od Redakcji:
Ten tekst ukazał się w formie komentarza pod przedrukiem artykułu z niezależna.pl, w którym podano powód dymisji po niecałym miesiącu osoby Bartłomieja Korniluka ze stanowiska dyrektora departamentu podatków sektorowych, lokalnych oraz podatku od gier.
Jest rzeczą znamienną, że po 15 latach współpracy z IGPIOUR na stanowisku doradcy prawnego, Pan Korniluk zdecydował się na współpracę z Państwem na stanowisku urzędniczym w charakterze nadzorującego ten sektor gospodarki. To tak, jak by owca przybrała skórę wilka i starała się zarządzać stadem.
Odkąd pamiętam, pomiędzy władzą a branżą zawsze był spór niekompetencji i brak chęci zrozumienia mechanizmów panujących w tym sektorze. Od zmian w 1989 i pierwszych prób nawiązania dialogu (spotkania z ówcześnie urzędującym dyrektorem Gałuszką), po rozmowy z Markiem Oleszczukiem – dyrektorem departamentu gier i zakładów losowych ministerstwa finansów czy kolejne próby prowadzone z ministerialnymi urzędnikami różnych szczebli, dialog był prowadzony na zasadzie kija i d…y.
Również po zmianach prawa w 2017 r., podejście do przedstawicieli legalnego hazardu i firm posiadających licencje wydawane przez Państwo, nie uległo zmianie.
Monopol Państwa w wykonaniu Totalizatora Sportowego od początku odgrodził się od kompetentnych przedsiębiorców za zasłoną służb, aby broń Boże nie być posądzonym o korupcję lub nadsterowanie. Co z tego wyszło, widać obecnie. Afery związane z zakupami automatów do gry, wyniki przekazywane publicznie, które oznaczają się dużą dozą nadinterpretacji, kwitnący nielegalny hazard – czy to w sektorze automatów do gier czy udziale polskich graczy w kasynach i u bukmacherów off-shorowych.
I wreszcie osoba Bartłomieja Korniluka, specjalisty o wielkich kompetencjach i wiedzy empirycznej, znającego arkana tej branży, posiadająca bezstronną umiejętność rzeczowej analizy zjawisk, analizującego procesy zachodzące w innych krajach europejskich. Dziwna była decyzja podjęcia współpracy z Państwem, ale brakiem zdziwienia okazało się pozbycie tej kompetentnej osoby ze stanowiska.
Wychodzi na to, że ten chaos wprowadzony w 2017 trwać będzie nadal, ku uciesze monopolisty i obecnych władz, którzy swoimi Obajtkami i innymi pociotkami obstawili większość stanowisk i urzędów, bez dbania o kompetencje i umiejętności w zarządzaniu swoimi gospodarstwami.
Nie wróżę branży hazardowej w najbliższych latach nic dobrego, zakładam że szara strefa będzie wciąż rosnąć a przychody monopolisty stabilizować się przy braku konkurencji, co nie oznacza wcale rozwoju.
Zakładam utrudnienia stawiane legalnym bukmacherom oraz powolne przejmowanie kasyn przez Państwo. Czyli, chciwość i bezwzględność w likwidowaniu polskich przedsiębiorców tej branży, pod płaszczykiem dbałości o czystość reguł i opiekę nad graczami, wszystko to podane w jak najbardziej zawoalowany sposób w wykonaniu agencji marketingowych specjalizujących się w „odwracaniu kota ogonem”.
Dobrze, że choć nieliczni są w stanie o tym pisać i pokazywać rzeczywistość taką jaka jest.
Iwo Bulski
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."