Ostatnia aktualizacja: 13 marca 2023
Mąż Katarzyny G. nie był zwykłym graczem. Pracownik bukmachera powinien o nim zawiadomić służby finansowe.
Jest wyrok w sprawie Tomasza W., który jako szef działu firmy bukmacherskiej STS nie zgłosił służbom finansowym, że bezrobotny mąż kasjerki z CBA wydaje na hazard przywłaszczone miliony. Katowicki sąd uznał W. za winnego, jednak warunkowo umorzył przeciwko niemu postępowanie, wyznaczając roczny okres próby, i orzekł 10 tys. nawiązki. „Rzeczpospolita” poznała uzasadnienie wyroku.
Ponad 9 mln w trzy lata
Sprawa Tomasza W. to ostatni akord głośnej afery z przywłaszczeniem gotówki z CBA. Pieniądze partiami wykradała pracująca tam kasjerka Katarzyna G., aż ostatecznie wyniosła 9 mln 230 tys. w trzy lata (2017–2019). Jej mąż Dariusz wydał je na hazard – pomnożył wyniesioną kwotę do ponad 30 mln zł i prawie wszystko przegrał. Pracownik firmy bukmacherskiej został oskarżony o to, że choć istniały okoliczności wskazujące na podejrzenie prania pieniędzy przez męża kasjerki, to nie zawiadomił o tym generalnego inspektora Informacji Finansowej.
Mąż kasjerki założył konto o nazwie „Brasco81” i obstawiał mecze piłkarskie. Miał w STS status VIP-a i w dwa i pół roku dokonał łącznie 1591 wpłat na ponad 10 mln zł. Grał internetowo i w punktach stacjonarnych STS. To, co go wyróżniało, to „wysokość zaangażowanych środków oraz ponadprzeciętna wysokość zakładów”, a także fakt, że aż ponad 5,5 mln zł wpłacił gotówką.
„Wpłacił gotówką na konto gracza ponad 23-krotnie większą kwotę niż kolejna osoba na liście” – zauważa Sąd Rejonowy Katowice Wschód, który zgodził się z prokuratorem, że pracownik bukmachera jest winny zaniedbania.
Z uzasadnienia wyroku dowiadujemy się, że mąż kasjerki jako klient VIP był zapraszany na imprezy sportowe, gdzie spotykała się z nim pracownica spółki zajmująca się grupą klientów angażujących znaczne środki. „Oceniła Dariusza G. jako uprzejmego. Nie dostrzegła u niego żadnych drogich gadżetów” i tymi spostrzeżeniami podzieliła się z Tomaszem W. – wskazuje sąd.
Jako szef działu kontroli w STS Tomasz W. od 2011 r. zajmował się w spółce przeciwdziałaniem praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Prok. Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie zarzucił mu, że nie zawiadomił GIIF o podejrzeniu prania pieniędzy przez męża kasjerki. – A zobowiązywały go do tego zapisy w regulaminach spółki oraz ustawa AML (skrót od Anti-Money Laundering – o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy). Zwłaszcza że klient zlecał „więcej niż dziesięć transakcji w ciągu dnia”. Sąd podzielił to stanowisko.
Liczne nieprawidłowości
Z kolei Tomasz W. bronił się, że mąż kasjerki „był klientem takim samym jak każdy” – jednak według sądu „nawet wśród najaktywniejszych graczy Dariusz G. wyróżniał się swoją aktywnością, wysokością zakładów i wysokością zaangażowanych środków” – zaznaczył sąd w uzasadnieniu, a przepaść wobec innych graczy ocenił jako „drastyczną”. I zauważył, że Dariusz G. „dokonał zakładów na kwotę wyższą niż pięciu kolejnych najaktywniejszych graczy razem wziętych”.
Prokurator godzi się z warunkowym umorzeniem, ale zakwestionował wysokość nawiązki i wniósł apelację.
– Zawnioskowałem o to, żeby świadczenie pieniężne było w kwocie 80 tys. zł, a nie 10 tys. zł, bo to zdecydowanie za mało – mówi nam prok. Przemysław Ścibisz.
Po wybuchu afery spółkę skontrolował GIIF i wykrył liczne nieprawidłowości wskazujące na brak stosowania przepisów ustawy AML. To właśnie GIIF zawiadomił prokuraturę m.in. o działaniach Tomasza W.
Spółka STS uważa, że „dochowała wszelkich procedur” i informowała GIIF o tzw. transakcjach ponadprogowych. Twierdzi, że winne jest CBA, które nie miało odpowiedniego systemu kontroli.
Tomasz W. nadal pracuje w STS, jednak nie zajmuje się już wątkami przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowania terroryzmu. „Jako pracownik o wysokich kwalifikacjach wspomaga spółkę w innym zakresie” – odpowiada nam STS.
W 2021 r. warszawski sąd skazał kasjerkę na sześć lat i cztery miesiące pozbawienia wolności, jej męża na osiem lat. W wyroku skazującym orzekł również, że 9,2 mln zł zajęte na rachunkach STS musi wrócić do CBA. Spółka STS złożyła jednak pozew przeciw Skarbowi Państwa, ponieważ chce odzyskać te środki.
źródło: Rzeczpospolita
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."