Ostatnia aktualizacja: 24 marca 2014
Ani prywata, ani mętne interesy nie zaszkodziły karierze prezesa Totalizatora sportowego Wojciecha Szpila.
Wszystkie oferty powinny być dostarczone najpóźniej do poniedziałku 24 marca w zaklejonych kopertach z dopiskiem „Konkurs na stanowisko prezesa”. We wtorek zostaną otwarte, wybrani będą kandydaci, z którymi od następnego tygodnia rozpoczną się trudne rozmowy kwalifikacyjne. To one mają wyłonić najlepszego z najlepszych. I choć do otwarcia kopert jeszcze sporo czasu, już wiadomo, że najlepszym z najlepszych okaże się obecny prezes, 55-letni Wojciech Szpil, menedżer, artysta, były właściciel agencji reklamowej.
To on wygra za dwa tygodnie konkurs na stanowisko prezesa zarządu w tej spółce przynoszącej państwu setki milionów złotych zysku. Skąd to wszystko wiadomo? – pytam menedżerów związanych z Totalizatorem. – Po prostu wiadomo – tłumaczy jeden z nich. – Wielką słabość ma do obecnego prezesa Barbara Kołtun, reprezentująca Skarb Państwa szefowa rady nadzorczej. Dlatego nawet dwuznaczne działania i nadużywanie stanowiska dla własnych korzyści Szpilowi raczej nie przeszkodzą.
Wybór drugiej świeżości
To, że Wojciech Szpil do Totalizatora Sportowego trafił przypadkiem, okazało się dopiero podczas przesłuchań przed hazardową komisją śledczą. Pierwotnie kandydatką do trzyosobowego zarządu giganta gier liczbowych była Magdalena Sobiesiak, córka potentata na rynku jednorękich bandytów. Jej CV wraz z odpowiednią rekomendacją wysłał do Ministerstwa Skarbu Marcin Rosół, ówczesny szef gabinetu politycznego ministra sportu. To on też wycofał rekomendację, gdy wokół Sobiesiaków i ustawy hazardowej zaczęło węszyć CBA. Właśnie wtedy Magdalenę Sobiesiak zastąpił Wojciech Szpil. Jego kandydaturę ówczesnemu wiceministrowi Adamowi Leszkiewiczowi tuż przed rozstrzygnięciem konkursu w 2009 r. zgłosił także Rosół.
Ten ostatni, choć jest ojcem chrzestnym zaskakującej kariery Szpila, nie chce dziś na jego temat rozmawiać. Twierdzi tylko, że obecnego prezesa Totalizatora w ogóle wtedy nie znał. We wrześniu 2009 r. Wojciech Szpil trafia do zarządu Totalizatora Sportowego, jednej z najbogatszych polskich firm, której roczne obroty wynoszą 3,5 mld zł. Zajmuje się marketingiem i sprzedażą, w jego rękach są wtedy kluczowe decyzje dotyczące reklamy, wyboru domu mediowego, partnera telewizyjnego Lotto i gigantyczny budżet ok. 100 mln zł. Na marketingu w końcu zna się najlepiej: przez osiem lat był właścicielem agencji reklamowej oraz prezesem w dużych spółkach, w których zajmował się również komunikacją i strategią. Niepozorny, milczący, bardzo nerwowy – tak został zapamiętany z pierwszego okresu pracy w Totalizatorze. Nigdy nie przeciwstawiał się otwarcie prezesowi, a swój cichy opór przekazywał przewodniczącej rady nadzorczej Barbarze Kołtun. „Mr Nobody” – tak nazywano go po przyjściu do firmy.
Czytaj cały artykuł Cezarego Łazarewicza w dzisiejszym wydaniu „Wprost”
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."