Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2024
Bardzo chciałbym uwierzyć w to, że czwartkowe zatrzymanie Jacka K. nie miało nic wspólnego z polityką. Niestety, posłowie i ministrowie prawicy zrobili wszystko, by trudno było uznać to za zbieg okoliczności.
Po pierwsze, do zatrzymania doszło nazajutrz po publikacji najgorszego dla partii rządzącej sondażu od wielu miesięcy. I choć oficjalnie politycy PiS udawali, że badanie jest niewiarygodne, wszyscy zdają sobie sprawę, że ostatnie tygodnie były dla ich ugrupowania wizerunkową katastrofą.
Po drugie, o wszystkim poinformowali na konferencji prasowej właśnie posłowie PiS.
Po trzecie, zatrzymanie byłego wiceministra z rządu PO–PSL stało się pretekstem do odgrzania tematu komisji śledczej do spraw nieprawidłowości w ściąganiu VAT, do których miało dojść w ostatnich latach. I wreszcie po czwarte, zarówno CBA, które zatrzymało Jacka K., jak i prokuratura, na której polecenie działało Biuro, znajdują się pod kontrolą polityków obozu rządzącego.
Powrót do pomysłu komisji vatowskiej może oznaczać, że PiS uznał, iż komisja śledcza wyjaśniająca aferę Amber Gold wyczerpała już swoje możliwości. Piramida finansowa była niewątpliwym skandalem, ale nie udało się złapać za rękę żadnego polityka PO, który przyczyniłby się do kradzieży oszczędności tysięcy Polaków.
Komisja wyjaśniająca oszustwa vatowskie pozwoliłaby zaś żonglować gigantycznymi sumami, jakie tracił budżet państwa na działalności grup przestępczych. Odwróciłoby to uwagę od dziesiątków tysięcy złotych nagród, które wypłacali sobie ministrowie rządu PiS.
Szkoda że zatrzymanie byłego wiceministra odbywa się w takich okolicznościach. Tym bardziej że tzw. afera hazardowa – tego dotyczy zatrzymanie – którą ujawniliśmy dziewięć lat temu w „Rzeczpospolitej”, nigdy nie została w pełni wyjaśniona.
Rządząca wówczas Platforma Obywatelska zrobiła wszystko, by sprawę zamieść pod dywan, a powołana wówczas komisja śledcza była farsą. Sprawa powinna zostać prześwietlona, lecz w tych okolicznościach można mieć uzasadnione podejrzenia, że PiS nie chodzi wcale o jej wyjaśnienie, lecz o przykrycie własnych problemów.
MIchał Szułdrzyński
Zródło: Rzeczpospolita
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."