Ostatnia aktualizacja: 26 kwietnia 2024
Wygrane w Lotto zawsze były wielkim szczęściem ale często też wiąże się z niecodziennym wydarzeniem i spotem nieoczekiwanych okoliczności.
Wielka szóstka
Czasami nikt z grających nie wytypuje „szóstki” i jest kumulacja pierwszego, drugiego i następnych stopni. Ale czasami te same wygrywające liczby zostają skreślone przez wielu grających, najczęściej dwóch – trzech.
Wtedy dzielą się oni wygraną i na ogól jest się czym dzielić. Ale raz w historii Totalizatora zdarzyła się sytuacja niezwykła. 30 marca 1994 roku, trzy dni przed Wielkanocą, około siedmiu milionów grających, którzy zawarli zakłady w ówczesnym Dużym Lotku stanęło do kolejnej ruletki z losem. Padły liczby: 11, 16,23, 30, 35, 41. Do kasy TS wpłynęło 739 miliardów 230 milionów starych złotych, z czego 35% tej kwoty, zgodnie z zapisem, przeznaczono na wygrane.
Losowanie było rozstrzygnięte i od tej chwili karuzela marzeń rozhulała się na dobre. Posiadacz lub posiadacze zwycięskich kuponów rozpoczęli podróż do krainy wyobraźni, rozkoszując się wizją przyjemności i szczęścia.
Drobiazg, nie znali tylko jednego – wysokości kwoty, która wpadnie do ich kieszeni. Kiedy we wtorek, dzień po świętach wielkanocnych, podano niecierpliwie oczekiwany komunikat, wrażenie było piorunujące.
Po raz pierwszy w historii Totalizatora Sportowego stwierdzono, co wydawało się niepojęte, aż… 80 „szóstek”! Każdy kto wygrał, dostał do ręki zaledwie 98 milionów i 200 tysięcy starych złotych, co najbardziej dotkliwe okazało się dla tych, którzy jeszcze przed odebraniem wygranej zaczęli a konto szastać pieniędzmi na prawo i na lewo. Siedząc prasę z tamtego okresu, można odnotować różne reakcje na ten zbieg okoliczności. Jedna z wygranych osób z oddziału w Krakowie przyjęła sytuację z pokorą; To musiał być chyba dar od niebios, że aż tyle osób trafiło „szóstkę”. Może dlatego, że był to Wielki Tydzień i pan Bóg chciał niejednemu sprawić radość.
Zbytnia otwartość nie popłaca
Inna grająca podobnie: Może i dobrze, że tak się stało – stwierdziła po odbiorze wygranej. – Zbyt duża ilość pieniędzy mogłaby negatywnie wpłynąć na nasze małżeństwa. Córce być może taka suma przewróciłaby w głowie i odciągnęła od nauki, a tak, wszystko pozostanie po v staremu. Tygodnik „Naj” opisał przygody mieszkańca małej pod łomżyńskiej miejscowości, osoby niezbyt zamożnej. To rolnik o szczerym, dobrym sercu, który postąpił wysoce nierozważnie.
Gdy ujawnił swoją wybraną, zwaliła się do niego cala wieś. Gospodarz z żoną postanowili, że nie będą czekać na pieniądze, tylko od razu w sobotę, urządzą przyjęcie dla całej miejscowości. – Niech ludzie raz do syta pojedzą kiełbasy i napiją się wódki.
Wykupili „na krechę” niemal cały sklepik. Dodatkowo panie zostały obdzielone kosmetykami, dzieci dostały czekoladę i chipsy. Kiedy małżonkowie odbierali pieniądze „jakby piorun w nich uderzył”. – Tylko modliłem się – wyznał rolnik – żeby na dług w sklepie starczyło. Ale gdzie tam! Trzy miesiące po trochu spłacałem…
Nie powiedział
Rzecz dzieje się po roku 2000. Jeden z mieszkańców Śląska trafił „szóstkę” w Dużym Lotku. Od razu ukartował chytry plan: nie poinformuje o tym małżonki. Dlaczego tak postąpił, tego nie wiemy. Ukrył kupon w stercie gazet odkładanych pod stolikiem na telewizor. Gdy następnego dnia powrócił z pracy, stwierdził z przerażeniem, że żona zabrała się do generalnych porządków i gazety wraz z drogocennym kuponem wylądowały w podwórkowym pojemniku na śmieci.
Zapewne nieprzyjemna to była chwila, gdy zmuszony był wyznać tajemnicę. Skłócona początkowo para podjęła jednak zgodnie wspólną gorączkową akcję, aby odszukać bezcenny kawałek papieru. Niestety, chwilę po tym, jak wyrzucono gazety, na podwórku pojawiła się śmieciarka i zawartość kontenerów wywiozła na wysypisko poza miasto.
Zdeterminowani małżonkowie nie odpuścili, przez kilka dni przekopali gigantyczną hałdę odpadków, przerzucając tony śmieci. Wysiłek był daremny. Kupon z „szóstką” zniknął, jak przysłowiowa igła w stogu siana. Z tej smutnej i dydaktycznej opowiastki wynika morał: komu jak komu, ale żonie trzeba o wszystkim mówić!
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."