Ostatnia aktualizacja: 9 marca 2020
Hiszpan Francisco Guerrero w grudniu 2005 roku wygrał na loterii Bonoloto prawie 6,5 mln euro. Wtedy myślał, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dziennikowi „El Pais” opowiedział o tym, jak stracił majątek i stał się „martwy za życia”.
Guerrero, którego historię w piątek opisał „El Pais”, mieszka w małej wiosce koło Castellon w hiszpańskiej Walencji. Ma 68 lat i jest z zawodu murarzem.
„Pewnego grudniowego dnia tamtego roku po powrocie z pracy do domu dowiedziałem się, że jestem milionerem” – relacjonował dziennikowi. „Początkowo myślałem, że ta wygrana jest w starych pesetach hiszpańskich, gdyż nie wyobrażałem sobie takiej sumy w euro” – dodał.
Guerrero całą wygraną złożył w jednym z banków i pracował dalej jako murarz, myśląc, że ma pieniądze odłożone na lokacie z oprocentowaniem na poziomie 17 proc. w skali roku. Kiedy jednak dwa lata po wygranej przyszedł do banku, aby po raz pierwszy podjąć pieniądze – 30 tys. euro na operację nogi – dowiedział się, że stracił całą wygraną, w tym część zarezerwowaną dla czwórki swoich dzieci – po 650 tys. euro dla każdego.
Dziś jest dzikim lokatorem w swoim własnym domu, który – jak twierdzi – nieświadomie zastawił hipotecznie. Cierpi na depresję i chroniczne zaburzenia lękowe. „Leczę się u psychologa, ja na to nie zasłużyłem” – opowiadał zrozpaczony.
W czwartek rodzina Guerrero wniosła czwarte powództwo w sprawie cywilnej przeciwko bankowi. Sprawa ciągnie się już 14 lat. W trzech pierwszych procesach o odszkodowanie sąd stwierdził, że Guerrero nie zna się na sprawach finansowych i nie został poinformowany o możliwych konsekwencjach zainwestowania w produkty wysokiego ryzyka.
„Pracownik banku powiedział mi, że pieniądze są w dobrych rękach, bez ryzyka, a ja mu ślepo zaufałem. Zniszczyli mi życie” – mówił z płaczem dziennikarzom w czwartek przed drzwiami sądu okręgowego w Castellon.
„Nigdy nie poszedłem do szkoły, nie wiem nawet, co to jest rentowność. Dasz mi kilof i łopatę, to wykonam pracę, ale o bankach nic nie wiem” – tłumaczył Guerrero.
Do tej pory wygrał już trzy sprawy – sąd zdecydował, że bank ma zwrócić jemu i jego dzieciom ok. 2,3 mln euro, ale ta suma wystarczyła tylko na pokrycie długów.
„Jestem całkowicie zrujnowany, martwy za życia” – powiedział murarz. „Ufam sędziom i wierzę w sprawiedliwość” – dodał.
Guerrero tęskni za czasami, kiedy pracował jako marynarz, rolnik czy murarz. „Wygrałem na loterii i to była moja śmierć, zabrali mi dom, ziemię i życie. Co jeszcze chcą mi zabrać?” – pytał.
Źródło: PAP
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."