Ostatnia aktualizacja: 16 marca 2020
Makau, zamieszkane przez 670 tys. ludzi terytorium o statusie podobnym do Hongkongu, poradziło sobie już z epidemią COVID-19. W tej dawnej portugalskiej kolonii zanotowano 10 przypadków zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Wszyscy są już zdrowi, a władze wycofały się z niektórych ograniczeń.
Pierwszy przypadek zakażenia odnotowano tam 22 stycznia. Dziesiąty – 4 lutego. 6 marca ostatnia pacjentka, 64-letnia kobieta, została uznana za zdrową. – Obecnie Makau ma zero pacjentów, zero poważnych przypadków, zero zgonów i zero zakażeń w szpitalach – triumfował Lei Chin-ion, dyrektor Biura Zdrowia Makau.
Ten sukces jednak wiele kosztował. Najdrastyczniejszym środkiem była deportacja mieszkańców prowincji Hubei, której stolicą jest Wuhan, epicentrum wybuchu epidemii. Miejscowa policja przeszukiwała hotele, wyławiała gości z meldunkiem w Hubei i odsyłała do Chin właściwych. Odnaleziono 1113 turystów. Wjazdu zakazano nie tylko mieszkańcom Hubei, lecz także każdemu, kto był w tej prowincji w ciągu 14 dni przed próbą wjazdu, o ile nie posiadał dowodu, że jest wolny od wirusa.
Wprowadzono kontrolę temperatury na granicy z Chinami właściwymi, zakazano wjazdu zorganizowanym grupom turystów, zamknięto szkoły i uniwersytety, odwołano imprezy publiczne. Jednocześnie naukowcy z Universidade de Macau pracują nad błyskawicznymi testami na obecność wirusa, które mają dawać odpowiedź w ciągu 30 minut.
Władze terytorium wprowadziły też reglamentację maseczek. Aby zagwarantować dostęp do nich wszystkim mieszkańcom i zapobiec ich panicznemu wykupywaniu, wprowadzono limit 10 maseczek raz na 10 dni na osobę do zdobycia w wybranych aptekach. W ten sposób udało się nie dopuścić do paniki ani rozprzestrzenienia wirusa między mieszkańcami terytorium – wszystkie 10 przypadków to ludzie, którzy byli w Hubei.
Gdy 4 lutego wykryto wirusa u pracownika jednego z hoteli, władze zdecydowały o zamknięciu na 15 dni wszystkich kasyn, barów, kin i salonów masażu. Dla Makau kasyna to główne źródło dochodu. W najsłynniejszym zagłębiu hazardowym Azji Wschodniej działa 41 tego typu instytucji, zatrudniających 57 tys. ludzi. Po 15 dniach wszystkie wymienione przybytki ponownie otwarto. Nie oznacza to, że nie ma groźby nawrotu epidemii. Dlatego szkoły mają zostać otwarte najwcześniej 15 kwietnia.
Całość czytaj na: gazetaprawna.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."