Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2024
Japończycy wydają na Pachinko więcej niż wynosi PKB Węgier, a niemal co dziesiąty mężczyzna w Japonii jest od tej gry uzależniony. Zarabiali na nim m.in. imigranci z Korei, japońska mafia i komuniści z Korei Północnej. Poznaj tajemnice i historię najpopularniejszej japońskiej gry.
Według badań z 2014 roku ponad 9% mężczyzn i 1,6% kobiet w Japonii było uzależnionych od hazardu. W 2017 roku symptomy uzależnienia wykazywało 3,6% Japończyków. Dla porównania w tym samym roku w Holandii uzależnionych od tego typu rozrywki było 1,9%, w Kanadzie 0,9%, a w Niemczech zaledwie 0,2% obywateli. Jak to możliwe, że Japonia znalazła się na szczycie tej niechlubnej listy, jednocześnie będąc krajem, w którym hazard jest teoretycznie zabroniony? Wszystkiemu winne są kolorowe i głośne skrzynki z metalowymi kulkami.
Odległy krewny billarda podbija Japonię
Protoplastą maszyn pachinko była europejska gra bagatelle, która przypominała dobrze wszystkim znanego bilarda. Zadaniem graczy bagatelle było uderzanie kuli za pomocą długiego kija i kierowanie jej do jednej z otoczonych drewnianymi bolcami dziur. W Stanach Zjednoczonych spopularyzowano jej mniejszą odmianę, zwaną korynckim bagatelle, która w 1920 roku trafiła również do Japonii. Pod nazwą gra koryncka była na początku sprzedawana jako zabawka dla dzieci, ale w 1930 r. w Nagoi spopularyzowano wersję dla dorosłych, która otrzymała obowiązującą do dzisiaj nazwę pachinko.
Mimo rosnącej popularności, w trakcie II wojny światowej salony pachinko zniknęły z krajobrazu japońskich miast. Metal potrzebny do wytwarzania niezbędnych w grze kulek, musiał zostać przeznaczony na zbrojenia, a japońscy obywatele nie mogli marnować czasu na prywatne przyjemności. Jak tylko jednak wojna się skończyła, pachinko szybko wróciło do łask.
Jak gracze pachinko finansowali Koreę Północną
Nowe salony znowu zaczęły powstawać na początku w Nagoi, a stamtąd zalały resztę kraju. Co ciekawe w większości z nich pracowali przede wszystkim Koreańczycy, a do dzisiaj 80% właścicieli salonów posiada koreańskie korzenie. Z czego to wynikało? Koreańscy imigranci nie mieli w Japonii łatwego życia. Znalezienie jakiejkolwiek pracy było bardzo trudne, więc Koreańczycy najczęściej kończyli w zawodach, których nie chcieli wykonywać Japończycy. Kobiety pracowały jako kelnerki, a mężczyźni obsługiwali salony pachinko. Wraz z upływem lat stali się ekspertami od tego biznesu i sami zaczęli nim zarządzać. Miało to dość niespodziewane skutki.
Spora grupa Koreańczyków identyfikowała się z Koreą Północną, a tym samym wysyłała część swoich zysków do tego właśnie kraju. Według profesora Sung-Yoon Lee z Tufts University w szczytowym okresie w latach dziewięćdziesiątych, do Pjongjangu trafiało kilkaset milionów dolarów z salonów pachinko. Suma ta była równa rocznym przychodom z całego eksportu Korei Północnej!
Czym jest pachinko?
Maszyna pachinko swoją konstrukcją i zasadami przypomina połączenie pinballa i jednorękiego bandyty. Jest ustawioną pionowo skrzynią wyposażoną w dźwignię lub pokrętło. Pociągając za dźwignię lub kręcąc pokrętłem, gracz wystrzeliwuje zakupione wcześniej małe metalowe kulki, które następnie opadają przez środek maszyny.
Jeżeli spadną na sam dół, gracz je traci, ale jeżeli wpadną do jednego z małych otworów rozmieszczonych na planszy, grający zostaje nagrodzony kolejnymi kulkami. Dodatkowo na środku urządzenia znajduje się ekran z trzema losowymi symbolami. Gdy jedna z kulek trafi do specjalnej dziury, następuje losowanie i symbole zmieniają się, dokładnie tak samo jak w jednorękim bandycie. Wylosowanie trzech takich samych znaków nagradzane jest kolejnymi kulkami. (…)
Całość artykułu czytaj TUTAJ
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."