Hazardowe kariery w hollywoodzkim stylu

Historia Hazardu
Bartosz 09/02/2015

Ostatnia aktualizacja: 18 grudnia 2018

Wiktor Markowicz i Ruth Parasol – bez tej dwójki Amerykanów z polskim rodowodem świat hazardu wyglądałby pewnie dziś zupełnie inaczej. Poza branżą, w której działają, łączy ich sentyment do naszego kraju – oboje wspierali budowę Muzeum Historii Żydów Polskich.

Markowicz zrewolucjonizował rynek gier stacjonarnych, Parasol – internetowych. Oboje byli prekursorami w swoich dziedzinach i dorobili się pokaźnych majątków. Genialny matematyk założył GTECH, gdy nikomu jeszcze nie marzyła się komputerowa obsługa systemów loteryjnych. Mająca głowę do interesów Ruth wystartowała zaś ze spółką hazardową w sieci, gdy Internet dopiero raczkował.

Praca, talent i wizja

Wiktor Markowicz urodził się z Tyndzie, w obwodzie amurskim na Syberii. Dużą część życia spędził jednak w Warszawie. Polskę opuścił na fali wydarzeń marcowych 1968 r. Wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Tam w 1980 r. wspólnie z Guy’em Snowdenem i Robertem Sternem założył spółkę GTECH Holding Corporation z siedzibą w Providence, stolicy najmniejszego amerykańskiego stanu Rhode Island. GTECH szybko stał się niekwestionowanym liderem wśród firm obsługujących loterie, zakłady bukmacherskie i automaty. Markowicz, który jeszcze w Polsce interesował się teorią gier i rachunkiem prawdopodobieństwa, wykorzystał swą wiedzę i napisał oprogramowanie komputerowe, pozwalające na obsługę online tysięcy terminali.

To, co przez dziesięciolecia wymagało mrówczej pracy, było teraz możliwe za naciśnięciem klawisza. W latach 80. XX wieku przełomowa technologia GTECH-u zrewolucjonizowała nie tylko światowy hazard, ale też sektor transakcji finansowych. W 1983 r. akcje spółki znalazły się w obrocie giełdowym. W roku 1990 Markowicz i Snowden przy pomocy banku inwestycyjnego Donaldson, Lufkin and Jenrette wykupili akcje od pozostałych akcjonariuszy i wycofali je z obrotu. Dwa lata później, korzystając z hossy, ponownie wprowadzili GTECH na giełdę, zarabiając na tej operacji po kilkadziesiąt milionów dolarów. W połowie lat 90. spółka Markowicza działała już w kilkudziesięciu krajach i mimo ostrej konkurencji kontrolowała blisko 70 proc. światowego rynku.

Lukratywny kontrakt

Po roku 1989 otworzyły się dla spółki także obszary Europy Środkowo-Wschodniej. GTECH wykorzystał okazję. 7 marca 1991 r. zawarł z Totalizatorem Sportowym umowę na dostawę sprzętu i oprogramowania obsługującego gry liczbowe. Do końca tego roku w Warszawie i Katowicach miało zostać zainstalowanych 550 jego terminali połączonych z centralą w stolicy. W imieniu TS kontrakt podpisał ówczesny dyrektor Grzegorz Sołtysiński. Jego wartość wyniosła niewiele – ok. 2,4 mln dolarów. W kolejnych latach Totalizator Sportowy rozbudował sieć i znacznie zwiększył zyski. Gry liczbowe wsparte nowoczesną technologią GTECH-u odniosły sukces i… ściągnęły na dyrektora TS i Amerykanów kłopoty. W 1995 r. Grzegorz Sołtysiński został zwolniony z Totalizatora, a polski rząd zaczął przyglądać się umowie z 1991 r. Największe emocje budził zapis ustalający wynagrodzenie amerykańskiej spółki jako „procent od obrotów”. Na początku lat 90.,gdy Polacy zarabiali śmieszne 50-100 dolarów miesięcznie, GTECH ryzykował stratę. Lecz to się szybko zmieniło. Nasze wynagrodzenia i wydatki zaczęły rosnąć i ze skromnego „procenta od obrotów” zrobiły się duże kwoty. W 1991 r. dochody Totalizatora Sportowego szacowano na 25 mln dolarów. Pięć lat później było to już 350 mln dolarów. Liczba lottomatów wzrosła zaś w tym czasie z 550 do 4500.

Debiut hazardu w sieci

Ruth Parasol przyszła na świat w 1967 r. w San Francisco. Jest córką ocalałego z Holokaustu, pochodzącego z Częstochowy Ricka (Ryszarda) Parasola. Dziś wspólnie z mężem Russem De Leonem kontroluje większościowy pakiet akcji PartyGaming Plc. – jednej z największych na świecie spółek oferujących w sieci gry hazardowe. Wszystko zaczęło się w 1997 r., gdy 30-letnia prawniczka wspólnie z hinduskim informatykiem Anuragiem Dikshitem stworzyli jedno z pierwszych kasyn internetowych oferujących tę rozrywkę z terenu rozgrzanych słońcem Karaibów. Nazywało się ono Starluck Casino Online. Rok później przyłączyli się do nich: hinduski ekspert od finansów Vikrant Bhargawa oraz małżonek Ruth – Russ De Leon. W roku 2001 doborowa czwórka założyła spółkę PartyGaming, która błyskawicznie wyrosła na potęgę w świecie hazardu. W licznych publikacjach prasowych z tamtego okresu, można znaleźć informację, że PartyGaming miało ok. 55 proc. udziału w światowym rynku pokera online. Firma mnożyła przychody w niewiarygodnym tempie. W 2005 r. właściciele zdecydowali się wprowadzić ją na giełdę w Londynie. W prospekcie emisyjnym podali, że w 2004 r. przychody PartyGaming wyniosły 602 mln dolarów, co oznaczało, że co godzinę gracze z całego świata zostawiali w tym wirtualnym kasynie 100 tys. dolarów! Wspólnicy zarobili na czysto 350 mln dolarów. Spodziewano się, że w kolejnych latach przychody spółki będą rosły w tempie 40 proc. rocznie. Jej wycena giełdowa sięgnęła 8,6 mld dolarów, co wprowadziło Ruth, jej męża Russa De Leona i hinduskiego informatyka Anuraga Dikshita do elitarnego grona miliarderów przed czterdziestką oraz na listę 500 najbogatszych ludzi na świecie magazynu „Forbes”.

Bardzo gorzka pigułka

W roku 2005 na rynku e-hazardu panowała ostra konkurencja. Bardzo szybko rosły udziały założonej w 1998 r. spółki Sportingbet Plc. wycenianej wówczas na 1,5 mld dolarów. Sprzyjał temu rozwój szerokopasmowego Internetu, który oferował graczom szybkość, komfort i coraz doskonalszą grafikę. Usprawnieniu uległy też rozliczenia transakcji. Banki coraz chętniej obsługiwały kasyna internetowe, dostrzegając ich potencjał. Inwestorów nie zrażały więc niepokojące wieści zza oceanu. W 2005 r. wiadomo już było, że na skutek intensywnego lobbingu właścicieli kasyn w Las Vegas i Atlantic City administracja prezydenta Busha szykuje prawo, które ma ograniczyć ekspansję e-hazardu w Stanach Zjednoczonych. Kasyniarze z Vegas już dawno zauważyli, że z roku na rok spada im liczba (zwłaszcza młodych) Amerykanów, gotowych zostawić trochę gotówki w stolicy światowego hazardu. Powodem tego była atrakcyjność kasyn internetowych, w których, choć nie podawano darmowych drinków, oferowano bonusy i gwarantowano wysokie wygrane. Ich właściciele płacili też znacznie niższe podatki, ponieważ e kasyna rejestrowano w rajach podatkowych. 13 października 2006 r. prezydent George W. Bush podpisał „Security and Accountability For Every Port Act”, który drastycznie ograniczył możliwość prowadzenia działalności na terenie USA przez kasyna internetowe. Dosłownie z dnia na dzień wartość notowanych na giełdzie londyńskiej akcji spółki PartyGaming spadła o 75 proc.

Spadek do drugiej ligi

Dla Ruth Parasol, jej małżonka i dwójki Hindusów była to duża porażka. Wypadli z listy najbogatszych magazynu „Forbes”. A PartyGaming, wchodzące wcześniej na giełdzie w skład indeksu FTSE 100 (sto największych spółek), spadło do drugiej ligi. Właściciele musieli też z dala omijać terytorium Stanów Zjednoczonych, bowiem jako rekinom e-hazardu groziło im aresztowanie. Dlatego Ruth wraz z małżonkiem i trójką dzieci, podobnie jak Anurag Dikshit jako miejsce zamieszkania podają dziś Gibraltar. Ojciec Ruth Parasol – Rick (Ryszard) mieszka zaś w Londynie. W grudniu ub.r. amerykańskie media doniosły o ugodzie zawartej przez Anuraga Dikshita z departamentem sprawiedliwości, w wyniku której poszedł on na pełną współpracę z władzami i gotów był za cenę 300 mln dolarów zapewnić sobie spokój.

MILIONER A SPRAWA POLSKA

Nie wiemy, czy Wiktor Markowicz to przewidział, lecz nie ulega wątpliwości, że GTECH ubił nad Wisłą złoty interes. A Polska stała się dla spółki najważniejszym rynkiem w tej części Europy. I nadal nim jest, bo Ukraina tak pod względem dochodów obywateli, jak i liczby zainstalowanych terminali znacząco od nas odstaje. O Markowiczu zrobiło się w Polsce głośno za sprawą publikacji tygodnika „Wprost”, który jesienią 1996 r. opisał, jak to prezydent Aleksander Kwaśniewski w czasie Igrzysk Olimpijskich w Atlancie latał prywatnym odrzutowcem milionera. Sugestia była aż nadto czytelna – owe loty pozostawały w związku z lukratywnym kontraktem GTECH-u z Totalizatorem Sportowym.

Z SZACUNKU DO KORZENI

Wiktor Markowicz, który odszedł ze spółki GTECH, jest obecnie jednym z poważniejszych darczyńców powstałego w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich. W projekt ten zaangażowała się także Ruth Parasol, która pojawiła się w 2008 r. w Warszawie na obchodach rocznicy wybuchu powstania w getcie i zadeklarowała wpłatę 1 mln dolarów na utworzenie w muzeum stałej wystawy.

 

Artykuł pochodzi z Magazynu E-PLAY, czerwiec 2009, autor: Marek Czarkowski

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL