Ostatnia aktualizacja: 18 grudnia 2018
Było lato 1972 roku i królował Elvis Presley – to dla niego tłum wypełnił po brzegi olbrzymią salę największego na świecie hotelu Hilton w Las Vegas. Ledwie przebrzmiały ostatnie strofy „Suspicious Minds”, a tłum już zaczął przelewać się z sali koncertowej hotelu do kasyna.
Niektórzy podnieceni fani, zelektryzowani wiekopomnym występem Presleya, kręcili się nieco bez celu, starając się zatrzymać tę chwilę. Inni, patrząc na sloty, tłoczyli się przy wejściu i szukali w kieszeniach drobnych. Kasyno było tak hojne, że przedłużyło kontrakt z Presleyem, a za bilety życzyło sobie niewiarygodnie mało, wobec tego publiczność mogła okazać swoją wdzięczność i wrzucić kilka ćwierćdolarówek do automatów. Czekało ich ponad tysiąc, a kasyno w Hiltonie – dopiero niedawno zdetronizowane jako największe na świecie przez Union Plaza w centrum Las Vegas – było usytuowane bardzo wygodnie dla wszystkich pragnących wyrazić swoją wdzięczność.
Wśród tych gości byli jednak i tacy, którzy uważali, że owszem, koncert był OK, ale zastrzyk prawdziwej adrenaliny dostaną teraz. Dla nich prawdziwa akcja dopiero się zaczynała i miała trwać dopóty, dopóki nie będą zbyt zmęczeni, by dalej grać, albo też stracą ostatniego dolara. Prawdziwi hazardziści przechodzili obok zakładów Big Six zaledwie wzruszając ramionami: nie ulegało wątpliwości, że tam oszukiwano. Kilka osób podeszło do stolików, przy których grano w bakarata, grę popularną w Europie od czasów Monte Carlo, a która w Stanach Zjednoczonych pojawiła się w Sands w Las Vegas pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku, zyskując niewielką popularność. Dopiero niedawno zaczęła zdobywać więcej zwolenników w Hiltonie i Caesars Palace. Jeszcze inni udali się prosto tam, gdzie grano w craps, najulubieńszą z gier kasynowych.
Gracze, którzy podeszli do stolików do blackjacka (było ich najwięcej, bo ponad trzydzieści), wahali się targani wątpliwościami. Byli przekonani, że po przetestowaniu swoich systemów na komputerach, mogą wygrać z kasynem, obawiali się jednak zarówno porażki, jak i sukcesu. Jeśli tylko popełnią jakiś błąd w rozumowaniu, albo zapomną reguły swojej strategii, to szybko stracą wszelką przewagę nad kasynem. Z drugiej znowu strony, jeżeli będą grać płynnie i zaczną wygrywać tysiące, to menedżerowie kasyna mogą kazać dealerom w czasie gry użyć tasowarki, albo po prostu wymuszą na nich opuszczenie lokalu. Krążyły opowieści o graczach, których „poproszono na górę”, gdy zaczynali wygrywać za dużo. Rzecz jasna takie rzeczy zdarzały się tylko kiedyś, w dawnych czasach. To kasyno należało do sieci jednych z najlepszych hoteli na świecie i tu coś podobnego nigdy nie mogłoby się wydarzyć. No, ale jednak to jest Las Vegas, a tu nigdy nic nie wiadomo.
O świcie przy stolikach wciąż siedziało kilku zawodników, ale większość rozeszła się do swoich pokoi. Bardzo nieliczni wygrali, a bardzo wielu przegrało, ale nawet ci, którzy po tym spędzonym w Las Vegas weekendzie wrócili do domów nieco biedniejsi, mieli przynajmniej co opowiadać: o fascynującej grze, nieprzebranej ilości jedzenia i niebiańskim wieczorze z Królem. Niektórzy ubarwiali nieco te historie jakąś wygraną, która się im przytrafiła przy ruletce lub jednorękim bandycie. W swoich domach w Clevland, Bakersfield czy w Pretorii nie mieli się czego wstydzić. Kasyna stały się solidną amerykańską instytucją.
Fragment pochodzi z książki: „HISTORIA HAZARDU” Davida G. Schwartza, Wydanie I w Polsce: Dast Consulting, Warszawa 2009
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."