„Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy”. 11 lat temu wybuchła afera hazardowa

Mija 11 lat od wybuchu afery hazardowej. Doprowadziła ona do miliardowych strat. W jej wyniku nastąpiły duże przetasowania w ówczesnej ekipie rządzącej, do dymisji podał się m.in. ówczesny szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Po latach zarzuty w sprawie usłyszał b. wiceminister finansów.
Afera hazardowa wybuchła 1 października 2009 roku, kiedy w „Rzeczpospolitej” opublikowano artykuł Cezarego Gmyza, w którym ujawniono kulisy prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. W tekście wskazano na kontakty świata biznesu i polityków rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej. Rozmowy biznesmenów z działaczami PO dotyczyły zapisu w ustawie, który zakładał wprowadzenie do 31 grudnia 2015 roku 10-procentowej dopłaty na cele sportowe dla kasyn, salonów gier i automatów o niskich wygranych. Zebrana kwota miała służyć budowie Narodowego Centrum Sportu.
Ze stenogramów wynikało, że mężczyzna naciskał na działaczy Platformy Obywatelskiej, by dopłaty z nowelizacji ustawy wykreślić. Czy były to działania korupcyjne, Komisja która miała za zadanie zbadać te wątki afery nie stwierdziła tam nieprawidłowości i nielegalnych działań.
W rozmowach padały też imiona „Miro” i „Grześ”. Jak ustalono chodziło o ówczesnego ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewieckiego oraz Grzegorza Schetynę, wówczas szefa MSWiA. Artykuł w „Rzeczpospolitej” doprowadził do do zawieszenia Zbigniewa Chlebowskiego. Mirosław Drzewiecki podał się do dymisji. Ze stanowiska ustąpił również Grzegorz Schetyna, którego uznawano za „największego przegranego” w całej aferze. Swoje stanowisko utracił także szef CBA Mariusz Kamiński.
Ustawę hazardową uchwalono w przyspieszonym tempie. Kwestią nowelizacji ustawy hazardowej miała zająć się również powołana w tym celu przez Sejm komisja śledcza. Efektem jej pracy był raport Julii Pitery, który opublikowano w lipcu 2010 r.
Wynikało z niego, że resortu sportu, finansów i gospodarki działały „nieprzejrzyście, przewlekle i z naruszeniem przepisów” podczas prac nad ustawą. Z największą krytyką spotkały się działania Ministerstwa Sportu i Turystyki. Uznano je za ‚”nierzetelne oraz nieprzejrzyste pod względem rzeczywistych intencji i celów podejmowanych decyzji, a w najistotniejszych aspektach wykraczające poza przyjęte zasady uzgadniania aktów normatywnych”.
Co ustalili śledczy?
Od 2009 roku sprawą zajmowała się białostocka Prokuratura Apelacyjna. W październiku 2014 roku media poinformowały, że tamtejsi śledczy planowali postawić zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych Jackowi K., ówczesnemu wiceministrowi finansów i szefowi służby celnej. Jak podawał portal tvn24.pl, zamiar ten nie doszedł do skutku, a ten wątek sprawy przeniesiono do prokuratury w Poznaniu.
Tam badano czy w latach 2006-09 pracownicy resortu finansów nie dopełnili swoich obowiązków i w ten sposób doprowadzili (na podstawie poświadczających nieprawdę opinii przedrejestrowych) do rejestracji blisko 78 tys. automatów do gier o niskich wygranych wbrew ówczesnym przepisom.
Śledztwo zostało umorzone w marcu 2017 roku. Później jednak je wznowiono i znów zajęli się nim śledczy z Białegostoku, tym razem z Prokuratury Okręgowej. Zatrzymany Jacek K. 29 marca 2018 roku CBA zatrzymało, na polecenie prokuratury w Białymstoku, wspomnianego Jacka K.
W lipcu 2018 roku b. wiceminister i b. szef służby celnej został oskarżony o „popełnienie dwóch przestępstw umyślnego niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”.
Hazard organizowany przez podmioty prywatne już nigdy nie wrócił do normalności, efektem tej „nie-afery” był chaos w branży hazardowe, duże sumy odszkodowań wypłacone przez Skarb Państwa, i rozwój „szarej strefy”, z którą do dzisiaj służby za to odpowiedzialne nie mogą się uporać, mimo dużych kar nakładanych na organizatorów.
Największym jednak beneficjentem tej afery był……. Skarb Państwa. Uchwalona w 2017 roku ustawa przekazała wszelkie działania na automatach oraz hazardzie online (kasyno) w ręce monopolisty, Totalizatora Sportowego. Czego nie dało się zrobić po dobroci, zrobiono siłą.
I tak po raz kolejny polski przedsiębiorca został wyrolowany przez władze i pozbawiony możliwości prowadzenia legalnego biznesu. Część z ogołoconych z majątku i możliwości prowadzenia legalnego biznesu przebranżowiła się na inne sektory gospodarki, część prowadzi tą działalność po za granicami kraju a część organizuje działania w „szarej strefie”. Jedno jest pewne, po aferze, której nie było spadła wiara w praworządność w Polsce i działania władz, jakiejkolwiek opcji politycznej. Zamiast chronić polskiego przedsiębiorce, zdecydowano się na pozbawienie go możliwości działania. Czas pokaże czy takie działanie było słuszne.
ms, „DGP”, PAP, „Wprost”, in.