Ostatnia aktualizacja: 11 września 2018
Kolejna odsłona walki z naciąganiem dzieci w grach wideo. Nim UE ograniczy tego typu nadużycia, rodzice będą ostrzegani o możliwych opłatach w trakcie zabawy.
PEGI (zaang. Pan European Games Information), organizacja, która nadzoruje i rozwija europejski system klasyfikacji gier wideo, wprowadza nowe oznaczenie, które będzie umieszczane na pudełkach z grami. Do znaków z ostrzeżeniami np. o tym, że dany tytuł zawiera przemoc, wulgaryzmy czy dozwolony jest dla osób pełnoletnich, z końcem br. dojdzie nowe. Ma informować rodziców o ewentualnych zakupach w trakcie rozrywki. A to obecnie jeden z głównych trendów w branży.
Oferowanie w czasie cyfrowej zabawy drobnych, choć coraz częściej wcale nie takich małych zakupów, robi się standardem. Gracze kupują różne rodzaje broni, tzw. skórki, czy ulepszają wirtualne postaci. Takie opłaty wprowadzane są nie tylko w coraz popularniejszych bezpłatnych grach (tzw. free to play), jak np. „Fortnite”, ale również tych, których już sam zakup to spory wydatek (np.„Battlefield”czy „Fifa”).
Coraz częściej dochodzi do zwykłego naciągania graczy. Już dziś, jak wynika z danych Ipsos, 40 proc. rodziców dzieci grających w gry, przyznaje, że ich podopieczni dokonują takich zakupów. 2 proc. rodziców w ogóle nie kontroluje tego typu wydatków.
Organizacja chce uświadomić rodzicom istnienie opcjonalnych zakupów w grze.
Tematem płatności w grach interesuje się już Bruksela. Nie chodzi jednak o wszystkie zakupy tego typu, a jedynie o ukryty w grach wideo hazard (opłaty za losową nagrodę – tzw. loot box) oraz sytuacje, gdy zwycięstwo w cyfrowej zabawie uzależnione jest od mikrotransakcji.
Robert Łapiński, wydawca magazynu „Pixel”, zaznacza, że w ten sposób game deweloperzy chcą zarobić więcej na produkcie. Michał Litworowski, prezes Nano Games, twierdzi, że może w niektórych przypadkach budzić to wątpliwości etyczne. Zwłaszcza w grach wieloosobowych, gdzie bardziej zamożni gracze zyskają przewagę nad biedniejszymi.
O zakazanie takich praktyk w UE apelował kilka miesięcy temu minister sprawiedliwości Belgii. Uregulowanie tej kwestii rozważa kilka krajów na świecie. Nie wyklucza tego również Polska. Resort przedsiębiorczości i technologii chce przeprowadzić konsultacje z branżą gier wideo.
Badacze z University of Adelaide przeanalizowali niedawno wiele popularnych gier zawierających mikropłatności. Wyniki ich analiz pokazują, że niektóre tytuły potrafią uzależnić użytkowników, zmuszając ich do długoterminowych dodatkowych kosztów. Australijscy psychiatrzy zaapelowali do władz o uregulowanie kwestii „lootboxów”. Sprawą zajął się tam już Senat.
Źródło: rp.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."