Ostatnia aktualizacja: 7 maja 2020
Monopol. Wyraz na dźwięk którego jeży się włos na głowie każdego zwolennika wolnego rynku. Co musieli zatem czuć liberałowie gospodarczy w przedwojennej Polsce, gdzie nawet jedna trzecia dochodów budżetu pochodziła właśnie z monopoli skarbowych?
W wydanej u schyłku II Rzeczpospolitej Nowoczesnej Encyklopedii Ilustrowanej hasło poświęcone monopolom skarbowym zajmowało całe dwie strony. Wyjaśniano w nim: „MONOPOLE SKARBOWE, które państwo eksploatuje ze względów fiskalnych, są specjalną formą pobierania podatków spożywczych”.
Definicja słuszna, ale jednak o wiele zbyt wąska. W II Rzeczpospolitej monopole obejmowały nie tylko dobra spożywcze. Stanowiły mechanizm oplatający całą gospodarkę, a władze z wielkim entuzjazmem przekazywały wybranym firmom – zwłaszcza państwowym – wyłączność działania na określonych rynkach lub świadczenia intratnych usług.
Hazard zawsze się opłaca
Można spotkać się z informacją, że pierwszym monopolem skarbowym był powołany do życia w 1919 roku Monopol Eksploatacji Gazu Ziemnego. Miał on jednak ulec szybkiej likwidacji ze względu na nikłe dochody, jakie przynosił. Taka wiadomość pojawia się chociażby w haśle zamieszczonym w Encyklopedii Historii Drugiej Rzeczpospolitej.
W rzeczywistości monopol gazowy, o ile w ogóle zaczęto go organizować, nigdy nie ruszył. Naprawdę pierwszym był dopiero powołany w 1920 roku monopol loteryjny. Bo hazard, w przeciwieństwie do nowinkarskiego wówczas gazu, zawsze przynosi zyski. Przynajmniej temu, kto sprzedaje losy.
Początkowo przedsiębiorstwo funkcjonowało pod nazwą Polskiej Klasowej Loterii Państwowej. W 1936 roku przekształcono je zaś w Polski Monopol Loteryjny. Klasowość w nazwie nie miała oczywiście nic wspólnego z ideologią socjalistyczną czy komunistyczną. Wynikała z faktu, iż każda loteria podzielona była na cztery klasy.
Poza monopolem pozostawał totalizator oraz loterie fantowe i pieniężne organizowane na cele dobroczynne i użyteczności publicznej. Ale nawet do nich organizowania potrzebne były urzędowe pozwolenia (na przykład od Ministerstwa Skarbu lub Urzędu Akcyzowego).
W drugiej połowie lat 30. odbywały się trzy ogólnopolskie loterie rocznie podlegające pod monopol loteryjny. Opłata monopolowa wynosiła aż 20% ceny kuponu – 18% trafiało do Skarbu Państwa.
W roku budżetowym 1935/36 dochód z tego tytułu wyniósł 22 miliony złotych. Suma całkiem niezła, ale to nic w porównaniu z wpływami generowanymi przez Polski Monopol Tytoniowy.
Całość czytaj na: wielkahistoria.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."